Rozdział 41

597 41 28
                                    

Za dużą mam fantazję, trzeba wrócić do rzeczywistości. Przytomnieje i słucham dalszej wypowiedzi chłopaka. Wszystko już jest jasne, ale wciąż nie wiem kto mu się podoba. Unika tego tematu jak ognia. Podniosłem go z siebie i usadziłem obok. Wolę, aby nikt nas nie zobaczył w takiej pozycji.

-Jesteś zły?

-Trochę.

-A na co dokładnie?

-Serio pytasz? Wszyscy mnie okłamywali przez te wszystkie lata. Tak trudno powiedzieć, że jest jakaś dziewczyna, która ma obsesję na moim punkcie i przez to krzywdzi innych? Ile można? Tyle złego wam wyrządziła, a wy wciąż to samo...nie wierzę w waszą głupotę. Dobrze wiem, że jesteś z tych spokojniejszych i tych co nie mówią o swoich problemach, ale raz na jakiś czas mógłbyś się wysilić i coś powiedzieć.

-Po co?

-Lepszych pytań nie masz? Nie istotne. Idę się przejść, a ty razem ze mną. Bądź łaskawie cicho, chyba, że to będzie coś ważnego, rozumiano?

-Od kiedy to ty dajesz zasady?

-Od kiedy od moich decyzji, zależy życie innych- otwieram drzwi, zawiał wiatr, rozwiewając nasze włosy. Patrzę na zachodzące słońce przy koronach drzew. W tej chwili widok nad jeziorem musi być przepiękny. Znając życie, Gran i Reize wykorzystują czas na słodką randkę. Coś czuję, że naprawdę będą żyli ze sobą do końca życia i nawet adoptują dziecko. Heh, będę wujkiem. Ten maluch ma przechlapane ze mną. Wychodzimy na 20 minut. Chodziliśmy w tą i we w tę. Przynajmniej ułożyłem swoje myśli przez ten czas-Gazelle- zerka na mnie bez emocji-Wytłumacz mi coś- stanąłem, zrobił to samo-Ikru doszła do drużyny niedawno. Byliśmy w osobnych składach, nie gadaliśmy praktycznie ze sobą. Każdy dobrze wiedział, że jesteśmy wrogami. Nienawidziliśmy się, w takim razie...czemu Ikru była najbardziej o ciebie zazdrosna? Nawet kolegami nie można było nas nazwać. A ważniejsze w tej chwili...czemu patrzysz na mnie z taką nienawiścią? Wytłumacz mi to- syknąłem marszcząc brwi. Szybko do mnie podszedł i pchnął na ziemię-Agh, odbiło Ci?!- zamilkłem, widząc dziwny blask w jego pustych oczach. Ogarnia mnie lekka panika.

-Idiota, ktoś taki jak ty, nigdy nie zrozumie prawdziwego znaczenia miłości.

Pov. Gran

W najlepsze chodziliśmy po brzegu plaży, wykorzystując piękne widoki i ciszę. Jedynie co mi nie pasowało, to to, że chłopak był zamknięty gdzieś daleko w swoich myślach.

-Rezie, słuchasz mnie?- zero reakcji-Reize- podniosłem ton głosu powtarzając

-He? Przepraszam, mówiłeś coś?

-Nad czym tak myślisz?

-Nad niczym szczególnym- wypuszcza ciężko powietrze z płuc i patrzy na małe fale na jeziorze.

-Widzę, że coś Cię trapi.

-Może nie powinienem, ale mam w głowie teraz te wszystkie problemy, które nas spotkały do tej pory. Analizuję je. Przepraszam- znowu przeprasza?- Nie powinienen teraz zaprzątać sobie tym głowy. Mamy uroczy spacer- złapał mnie za rękę, przeplatam nasze palce.

-Nie martw się, też nad tym myślę. To wszystko jest skomplikowane- poprawiam włosy-Wszystko jest zagadką. Wiem tylko, że Ikru jest niebezpieczna, ale Gazelle też ma coś za uszami.

-W jakim sensie?

-Możliwe, że tego nie pamiętasz i lepiej, abyś nie pamiętał- stanął przede mną

-Tajemnice? Przede mną? Jak możesz?

-Ha ha, dobrze, dobrze. Nie złość się- czochram go po głowie-To były stare czasy. Wiadomo tylko, że dwie osoby " rywalizują" o względy tego jedynego. Co będzie później, zobaczymy za jakiś czas...o ile nikt nie zginie.

-To nie jest zabawne.

-Jestem poważny, wracajmy już.

-Może... pójdziemy trochę dalej?- pokazał na las palcem

-Reize...ale tak w lesie?- pytam zdziwiony. Podskoczył czerwony.

-Dobrze wiesz, że nie o to chodzi!- zaśmiałem się, widząc jego reakcję.

-Wiem, wiem- mijam go-Czeka nas dłuższy spacer. Widać, że masz silniejsze nogi niż wcześniej.

-Po coś je trenuję.

-Racja.

Pov. Burn

-Ktoś taki jak ty nigdy nie zrozumie znaczenia miłości- o czym on mówi?! Po chwili pada na kolana

-H-Hej...- szybko wstałem, łapiąc go. Powoli kładę na ziemię-Wstawaj! Nie słyszysz co mówię?! Odpowiedz coś!- potrząsam nim, przez ledwo widoczne promienie zachodu słońca, zobaczyłem, jak z nosa poleciała mu krew-Gazelle...- opadają mi ręce bezsilnie-P-Pomocy...- szepczę bezsilnie-POMOCY!- wydarłem się na całe gardło, aż echem odbijał się mój krzyk-NIECH KTOŚ MU POMOŻE! BŁAGAM!- sprawdzam jego oddech w nerwach, nie oddycha! Tak samo nie słyszę bicia jego serca! Szklą mi oczy, nie wiem co robić...-Nie możesz mnie zostawić...- zamknąłem jego ciało w swoich objęciach-Nie pozwolę Ci umrzeć. Za bardzo mi na tobie zależy- próbowałem przez jakiś czas uzyskać jakies reakcję pierwszą pomocą. Widząc, że nic to nie daje podniosłem go na pannę młodą i zacząłem biec najszybciej jak mogłem w stronę domków. Tam jest apteczna, Gran się bardziej zna na takich rzeczach! Pomóże mu! Musi!

Pov. Gran

Usłyszeliśmy niedaleko przerażający krzyk. Od razu rozpoznaliśmy do kogo on należy. Ruszyliśmy w tamtą stronę zmartwieni. Zauważyliśmy jak biegnie w naszą stronę czerwono włosy, trzymając w objęciach drugiego. Co się stało?!

-Pomóżcie! Nagle stracił przytomność! Chwilę temu wymiotował krwią! Próbowałem już pierwszej pomocy przez cały czas, ale nie daje oznak życia!- krzyknął przez napływające łzy do oczu

-Do domku!- krzyknąłem, pobiegliśmy tam. Położył go na dywaniku. Sprawdziłem wszystkie funkcje życiowe. Jest...sztywny? Jest sens wzywania pogotowia?

-Przeżyje? Powiedz coś!- wróciłem na ziemię, kiedy napastnik szarpnął mnie za bark-Co z nim!? Czemu nic nie mówisz?!- spuściłem głowę-Oi!




**********

19.09.2020r.

Ilość słów: 857

**********

Burn x Gazelle | Inazuma eleven|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz