Rozdział 54

473 29 9
                                    

***Dziękuję wszystkim czytelnikom za to, że wciąż tu jesteście, pomimo tak długiego czasu, błędów i niezbyt ciekawej historii książki. Jestem wdzięczna i mam nadzieję, że te osóbki zostaną tutaj do końca. Kocham was!***





Pov. Gazelle

Odczułem jakieś dziwne wrażenie obserwacji na naszych osobach. Może to mi się tylko zdaje. W końcu dosłownie w tej chwili, w tych miejscach byliśmy sami, no chyba, że czekają nas następne wrażenia z duchami, za co oczywiście podziękuję.
Wróciliśmy do domku, w którym od razu w oczy rzuciła nam się pomarańczowa koperta na stoliku. Zaadresowana do Gran, więc nie nasza sprawa. Usiadłem na kanapie znudzony, zauważając zainteresowanie w oczach chłopaka tajemniczą kopertą.

-Nie otwieraj jej, nie jest do ciebie- stwierdzam fakt znudzony

-Ale co nam szkodzi? Nie jesteś ciekawy co tam jest?- miał rację, trochę jestem, ale nie będę przecież czytać kogoś prywatnych korespondencji.

-Jak przyjdzie Gran, to może powie nam co jest w środku, a jak nie, to znaczy, że to nie nasza sprawa. Prosta logika.

-Och, no weź- przeciągnął samogłoskę w ostatnim wyraźnie-Ech- wzdycha zrezygnowany-Dobra...- wo, szybko zrezygnował, nietypowy czyn do jego osoby. Usiadł obok mnie, krzyżując ręce-Żartowałem- złapał kopertę w dłoń z złowieszczym uśmiechem, jak i szaleństwem w oczach. Akurat w tym momencie wszedł czerwono włosy. Od razu na dzień dobry przeszył nas obu podejrzliwym wzrokiem, Burn już chciał schować kartkę, ale ja ją wziąłem, między dwa palce i mu pokazałem.

-Coś do ciebie przyszło- zrezygnował z wypytywania, biorąc list i go otwierając. Nastąpiła denerwująca cisza, w trakcie jego czytania. Powoli jego oczy przechodziły z wersa na wers. Otworzył szerzej oczy, szybko jednak normalniejąc. Złożył kartkę na kilka części i schował w kieszeń koszulki.

-Dzisiaj na treningu macie z siebie dać jak najwięcej- odszedł, tylko to ma nam do powiedzenia? Napastnik zaraz tu wybuchnie jak wulkan i nie będę miał jak go ugasić. Poklepałem go po barku, zanim by coś wykrzyczał, budząc przy tym połowę wioski.

-Po prostu zróbmy co powiedział, może wieczorem nas oświeci.

-Albo jakoś zdobędziemy tą kartkę- no nie wierzę w niego.

-Ale z ciebie dziecko.

-Sam jesteś ciekaw zawartości tekstu, więc mnie nie oceniaj.

-Tak, ale nie będę myszkować, aby się dowiedzieć. Powie nam wcześniej czy później.

-A co jeśli nie?

-To nie- spojrzeliśmy na stojącego obok nas zielono włosego, zamilkliśmy. Długo tam stał? Nie skomentował naszego zachowania i poszedł do góry, gdzie siedział już kapitan. Chyba to i lepiej-Więc zrobimy to?- zdjąłem zwinnym ruchem koszulkę, rzucając ją gdzieś na oparcie. Spojrzał na mnie zaskoczony i niezrozumiale-Nie każ mi długo czekać- zbliżyłem twarz

-Co ty...co w ciebie wstąpiło?

-Jak to co?- wstałem, wziąłem drugą koszulkę i ją założyłem-Czas na trening, ty mnie w ogóle słuchasz? Długo mam czekać?- powtórzyłem pytanie.

-Ty...nie rób tak więcej!

-Niby czego?

-Dobrze wiesz co!

-Nie wiem co sobie pomyślałeś, ale lepiej przestań.

-Następnym razem, to ja z ciebie ściągnę te łachmany- o co mu biega? Masuję skroń, próbując ułożyć na spokojnie myśli.

Burn x Gazelle | Inazuma eleven|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz