Pov. Gran
Uniosłem się na łokciu, łapiąc za głowę-Koch...- dotknąłem zimnej poduszki-Mido?- rozejrzałem się po pustym pokoju. Poszedł się załatwić? Podszedłem do drzwi od łazienki w zaniepokojeniu-Kochanie, nie powinieneś teraz wstawać- szepnąłem, pukając w pewnym rytmie. Odczekałem chwilę na jakąkolwiek odpowiedź -Słyszysz mnie?- popukałem głośniej. Czyżby on...szarpnąłem za klamkę, wchodząc do jałowego pomieszczenia-R-Ryuuji, to nie jest zabawne- złapałem za telefon, z nadzieją, że znajdę tam jakiekolwiek od niego powiadomienie. Nic...co to ma znaczyć? Po prostu sobie wyszedł? Co jeśli...N-Nie mówcie, że moja chora głowa wyobraziła sobie całą noc z chłopakiem. Nie, błagam...uniosłem głowę z brakiem tchu, słysząc płacz dziecka. Chwila...nie znam tego głosu. Zajrzałem pod łóżko, szybko się unosząc z piskiem. Dziecko wybiegło z pod posłania, zrzucając z niego kołdrę -H-Hej...kim jesteś?- próbowałem złapać go za ramię zanim by przywalił w moją półkę, robiąc bałagan. Sprytnie mnie unikał, zrzucając kartki na ziemię-P-Poczekaj, zrobisz sobie zaraz krzywdę-w dalszym ciągu próbowałem go złapać, ale albo nagle znikał albo rzucał czymś we mnie co akurat miał pod ręką. Stanąłem na środku pokoju, widząc jak złapał za klamkę-Poczekaj...na zewnątrz jest niebezpiecznie. Uspokój się, ja zachowam odstęp, ale nie wychodź nigdzie samemu- nie pojmuję tego. Czy to jakaś pułapka? Pierwszy raz bym miał jakieś iluzje, nie...jeśli to coś z Mido też było nieprawdą, to...może i drugi...-N-Nie!- wybiegłem za nim, nie będąc w stanie go dogonić. Czemu to dziecko tak szybko biega?!-G-Gdzie twoi rodzice?- stanął przed schodach, w ostatniej chwili go wyminąłem spadając, robiąc kilka bolesnych wywrotek w dół. Napiąłem wszystkie mięśnie w bólu, cicho przeklinając pod nosem. Złotooki stanął nad moją głową prowokacyjnie, jakby naprawdę chciał, abym za nim poszedł-Po... czekaj - uniosłem się na łokciu, widząc jak wchodzi pod klapę w ziemi. Skąd się tutaj wzięła ta kryjówka? Wcześniej tego tutaj nie było. Jeśli naprawdę za nim pójdę, to stracę życie, a muszę znaleźć ukochanego. Jednakże to dziecko może być przewodnikiem i doprowadzi mnie do Mido albo właśnie moje serce każe mi iść za śladami młodego. Muszę zaryzykować, możliwe, że właśnie widzi to samo co ja.
Uniosłem się, strzepując szary kurz z siebie. Zszedłem gdzie wcześniej chłopak, podążając za gwiazdami, które były jedynym źródłem światła w ciemnym korytarzu. Hm? Podotykałem drewnianą klamkę z wyostrzeniem zmysłu dotyku, należącą do dość małych drzwi, za którymi wydobywał się zapach mokrej trawy, mchu i lekkiej wilgoci kory drzew. Otworzyłem je, będąc oślepiony krótko przez biały blask. Kiedy powrócił mi wzrok, ujrzałem stary las. Chwila...las?! Jakim cudem się teleportowałem? Nie, to są urojenia. To niemożliwe, abym zmienił tak miejsce pobytu.
-Tato!- co tato? Rozejrzałem się wokół. Tam, między korzeniami drzew stał ten chłopiec. Nie na długo nacieszyłem się naturą, co dosłownie minutę lądowałem w dole, pogarszając swój stan. Wygramoliłem się z dziury, będąc cały we błocie.
-Powiedz mi...kim są twoi rodzice? Jakim cudem się tutaj znalaźliśmy?- ledwo co nie wysyczałem tych pytań przez powiększający się ból w ciele. W końcu stanął nade mną z jakimś zamyśleniem, dając mi trochę nadziei na poznanie prawdy.
-Mama i tata- uch, przysłoniłem oczy, naprawdę dobity tym co usłyszałem. Jednak czego się spodziewałem po 3 latku?
-A jak inni nazywają mamę i tatę?- kucnął przede mną
-Ryuuji i mama- uniosłem się, płosząc go nagłym ruchem
-R-Ryuuji? Jak wygląda Twój tatuś?- wystawił kijek przed sobą
-U-Um... ładny.
-T-To z pewnością, ale...kolor włosów? Albo oczy.
-Zielony!- zielony...spuściłem wzrok z dziwnym ściskiem w sercu, który w połączeniu z motylkami w brzuchu, prawie co wprawił mnie w wymioty.
CZYTASZ
Burn x Gazelle | Inazuma eleven|
AlteleOpowiadanie z Shipem Burn x Gazelle. Po przeczytaniu dowiesz się o czym jest.