Rozdział 28

625 43 11
                                    

*** Po raz kolejny drugi rozdział jednego dnia! ***

Napisałam do moich znajomych ze szczegółami co mają zrobić. Gazelle dostał wiadomość, w której treść zawarta miała go naprowadzić na określone miejsce, gdzie miał przyjść. Tam zostanie przytrzymany na jakiś czas. A Reize trochę się pobawi. Powiedzą, że są "kolegami" szaro włosego i wszystkie domysły i zemsty zostawię mu. Usiadłam na ławce z nogą na nodze, nie ukrywając uśmiechu wymalowanego na mojej twarzy. Teraz tylko trzeba mieć nadzieję, aby poszli w wyznaczone miejsca. Inaczej narobią mi tylko niepotrzebnych nerwów i plan się nie powiedzie. Może jednak spróbuję jeszcze zaszantażować mrożonkę? Nie...w tej chwili nie mam czym. Wzdycham rozczarowana tym faktem, a mogło być tak zabawnie. Może przynajmniej jeszcze go trochę uszkodzą, aby mnie rozweselić. Chwila! Wstałam z miejsca, podskakując. Mam kompletnie inny pomysł! Trzeba tylko poczekać na mojego ukochanego~.

Pov. Burn

Wczorajszy dzień spędziłem o dziwo świetnie. Niedługo też planuję gdzieś pójść z Gazelle, może na plażę po museum? Zobaczymy jak długo wytrzyma na słońcu. Zaśmiałem się na tą myśl, rozglądając się po pokoju zaspany. Usiadłem, przecierając oko niemrawo. Gdzie lodówka? Wstałem chaotycznie. Ubrałem na siebie dres i wybiegłem z pomieszczenia. Sprawdziłem każde możliwe miejsce. Nie mogłem nikogo zapytać czy ktoś go widział, bo jak coś się stanie, to...od razu posądzą o to kostkę lodu. Wbiłem w lekkiej desperacji do pokoju zielono włosego. Nie ma go? Teraz nie powinien mieć przecież treningu i nie widziałem go na boisku. Wbijam do pokoju obok. Jakiś tam zawodnik z jego drużyny.

-Gdzie jest wasz kapitan?- wysyczałem śmiertelnie przez zęby

-Nie wiem, nie wchodź do kogoś jak do siebie- przewróciłem oczami i wybiegłem. Gdzie oni mogą się podziewać?! Przeczuwam tragedię. Istną tragedię. Zbiegłem po schodach jak burza, dosłownie w kogoś wbiegając.

-Jak ty cho...Burn, co jest?- stanąłem na równe nogi w nerwach. Włożyłem ręce do kieszeni, próbując wymyślić jakieś dobre kłamstwo. Inaczej jak mu powiem, obaj będziemy mieli przerąbane.

-Wiesz, Gazelle rodzi mi w pokoju. Będę ojcem- klepię go po barku-Muszę się tym zająć, nie mam czasu, pa- pobiegłem dalej, zostawiając go w szoku. Jedyna osoba, która teraz przychodzi mi do głowy jest...Ikru. Wszedłem do niej, nie ma! No ja pierdole! Gdzie wszyscy są?!

-Burn? Coś nie tak?- szarpąłem ją od razu za ramię, ciągnąć do środka. Zamknąłem za sobą drzwi, nasłuchując czy nikogo nie ma na korytarzu.

-Gdzie byłaś?

-Co tak nagle?

-Odpowiadaj na pytania.

-Na dodatkowym treningu, właśnie go skończyłam. Coś się stało?

-Nic specjalnego- pchnąłem ją na łóżko, zwisając nad nią-To opowiesz co dziś ciekawego robiłaś, piękna?- spytałem z zalotnym uśmiechem. Niech szybko mi da potrzebne informacje i biegnę do mojej śnieżynki.

-E-E? No...zrobiłam poranną rutynę, poszłam na trening, wróciłam i spotkałam ciebie. Nic więcej.

-Na pewno? Chcę znać wszystko ze szczegółami~- złapałem ją za rękę, nie spuszczając z niej wzroku. Ucałowałem palce, na co spaliła buraka.

-T-Ten...dobrze wiesz co się robi, nie powiem Ci- zaśmiała się.

-No dobrze, a co moja kruszynka robiła wczoraj? Przebierałaś się beze mnie? Nawet prysznic? Ładnie to tak?~- ugh, powinienem być aktorem-Może kiedyś pobędziemy razem w szatni? Razem pogramy i takie tam.

-Z chęcią, co tak nagle? Wczoraj byłeś na mnie zły.

-Przepraszam, ten głupi słup lodu mnie wkurzył. Nie chciałem Cię zranić- zgarnąłem jej włosy za ucho- Nie daruję mu tego, że nawet na ciebie spojrzał. Jesteś tylko moja- manipulacja ludźmi jest zła...ale teraz muszę.

Burn x Gazelle | Inazuma eleven|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz