Rozdział 35

662 38 17
                                    

Patrzę na przytulonych do siebie chłopaków, leżących na ławce. Czy on kurwa ma rękę pod jego koszulką?! Zrobiłem krok w ich stronę z furią i planując morderstwo idealne. Gniew jednak troszeczkę zniknął, kiedy mój aniołek szybko go odepchnął. Miałem być grzeczny, ale znów coś do mnie dotarło, że starszy się na niego rzucił! Ja mu dam tykanie nie swoich narzeczonych! Jednak...jeśli teraz pójdę, mogę spłoszyć Mido i uzna mnie za stalkera, a tego nie chcę. Odczekałem chwilę, gdzie w między czasie wymienili ze sobą kilka zdań. Wyglądali jakby się przepraszali za tą wcześniejszą sytuację. Zacząłem wracać do domu, widząc, że on wraca. Stanąłem przy budowli, czekając na niego.

-...Czemu tu stoisz?- stanął przede mną z dwie minuty po moim przyjściu

-Nigdy więcej nie wychodź bez informowania mnie, rozumiano?

-Mam swoje życie i mogę robić co chcę.

-Co chcesz? Czyli nawet...- przerwałem-Nieważne, wracaj do pokoju- wszedłem przez wejście.

-Co to miało znaczyć? Czyli nawet co? Dokończ- złapał mnie za rękę. Wyrwałem ja natychmiast, próbując uspokoić kolejny raz nerwy. Nie mogę już tak bardzo przy nim wymiękać.

-Gdzie byłeś i co robiłeś? Opowiadaj ze szczegółami i samą prawdę- jeśli teraz nie skłamie, będę miał do niego całkowite zaufanie, to mój ostatni warunek. Widząc jak to pytanie wywołało u niego zmieszanie, musiałem przytrzymać jeszcze większe zaniepokojenie.

-Byłem z tym chłopakiem, którego nie znasz. Trenowaliśmy razem na boisku, nic ciekawego.

-Mieliście jakieś bliższe styczności ze sobą?- spojrzał na mnie jak na idiotę

-No, były- odwrócił wzrok

-Jakie?- zacisnąłem palce w pięść

-Spadł na mnie, razem wylądowaliśmy na ławce. Nic się nie stało, odepchnąłem go. Przeprosił i wszystko poszło w zapomnienie- więc się przyznał, wzdycham z ulgą.

-Następnym razem nie pozwól na coś takiego.

-Ha?! I kto to mówi? A ty nie pozwól na tyle fanek, jakieś fankluby, dziwne rzeczy, pełno dziewczyn, które już planują z tobą ślub i wiele innych spraw, podołasz temu?

-To co innego- naburmuszył zły policzki-Znaczy...tak czy siak nie jestem żadną z nich zainteresowany. Mam już kogoś na oku, nie potrzebuję nic więcej do szczęścia- podarowałem następny pocałunek pierścieniu na jego palcu. To chyba będzie mój nawyk. Zabrał ją jak poparzony.

-Nie wymyślaj wymówek. Lepiej się zajmij swoją pracą. Dobrze wiem, że jesteś bardzo zajęty.

-Mam w tej chwili czas, a ty?- dobrze wiem, że nie ma. Chociaż nie znam jego prywatnych planów.

-Chciałem iść na siłownię.

-W takim razie idziemy tam wspólnie. Zobaczymy na co Cię stać.

-Test?

-Może- odszedłem ze świadomością, że będę miał okazję, aby na niego popatrzeć bezkarnie. Wcześniej mogłem tylko ukradkiem na niego spojrzeć, co było problematyczne.

Pov. Burn

Trening minął nam całkiem...normalnie? Tym razem był mecz i nie za bardzo zwracaliśmy na siebie uwagę. Wyglądało to tak, jakby drużyna specjalnie próbowała nas od siebie oddzielić. Mądre posunięcie, dzięki temu nikt nie ucierpiał. Zostałem ostatni w szatni, aby sprawdzić czy nikt nic nie zostawił. Zerknąłem na znudzonego chłopaka.

-Jak się grało?- postanowiłem jako pierwszy załagodzić sytuację między nami.

-Tak jak zawsze, a Ci?- nawet on nie ma ochoty już na kłótnie, widać to.

Burn x Gazelle | Inazuma eleven|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz