*** Specjalnie dla moich ukochanych czytelników, udało mi się napisać jednego dnia dwa rozdziały. Mam nadzieję, że się spodoba***
Pov. Reize
Nie za bardzo spodobał mi się pomysł Burn, ale nic na to nie poradzę. Zemścimy się, dlatego pozbędę się skrupułów i wykonam część swego zadania. Wróciłem do siebie, przeszukując szafę. Wyjąłem to co miałem, wziąłem prysznic na rozluźnienie i poszedłem spać. Z samego rana ubrałem na siebie białą koszulkę i bardzo krótkie, obcisłe spodenki. Patrzę w lustro zmieszany. Jakoś wytrzymam, ale nie zmienia to faktu, że za dużo widać! Czuję się już w tej chwili upokorzony... robię to dla kogoś takiego. Dobra, raz się żyje! Poszedłem dość spięty do siłowni. Jak na razie zacząłem się rozciągać, aby nic sobie nie naciągnąć w czasie cięższych ćwiczeń. Oczekiwałem jego przyjścia. Jak zawsze, przyszedł kilka minut po mnie. Nie wiem czemu to robił, ma ustalone inne godziny do siłowni, ale wybrał ćwiczenie ze mną. Najpierw myślałem, że patrzy czy się nie obijam lub jak sobie radzę, ale traktuje mnie jak powietrze...czasem tylko da obraźliwy komentarz. Zrobiłem skłon, będę musiał po prostu zrobić co w planie i już. Zerkam na lustro za sobą, spalam buraka, widząc jak patrzy centralnie na mnie. Od razu wyprostowałem plecy. Chyba wystarczy rozgrzewki. Stanąłem trochę dalej tyłem do niego. Wolę, aby nie widział mojej wybitnie czerwonej twarzy. Kiedy miałem pewność, że nie patrzy, zerknąłem na niego, oglądając, jak leży na ławeczce prostej i podnosi sztangę z 24 kg. Wzdycham cicho, wsiadam na rowerek i zaczynam jechać. Uchylam tułów do przodu i co jakiś czas podnoszę biodra, przyśpieszając ruchy nogami do maximum. Robię tak z 30 minut, aż nie poczułem lekkich skurczów. Zszedłem, ledwo co nogi się pode mną nie załamały. O dziwo, naprawdę to powoduje bóle w dolnych partiach ciała. Czas na ręce i resztę ciała. Zaczynam robić różne ćwiczenia z karty pracy, którą kiedyś sobie stworzyłem. Wziąłem dużą piłkę i zacząłem robić przysiady, podciągać się, jakieś pompki i kilka innych rzeczy. Zostało ostatnie, patrzę na sztangę, biorę ją i zaczynam przy lustrach robić przysiady. Moje nogi odpoczęły przez ten czas, dlatego mogę dalej z nimi ćwiczyć. Zrobiłem kilka tur, stanąłem przy oknie, patrzę w niebo popijając wodę zmęczony. Zerkam na zegar wiszący na ścianie, jeszcze trochę i...
-Od kiedy ćwiczysz w takich spodenkach?- słyszę za sobą głos, spojrzałem tam z uśmiechem.
-Specjalnie dla ciebie je założyłem. Pasują mi?- robię jakąś pozę, umierając w środku.
-Nieźle~- złapał mnie w talii-Idziemy wziąć razem prysznic? Nie obiecuję, że będę miał ręce przy sobie- ugh, jakim cudem tak dobrze udaje?
-Hm?~ Dotykaj mnie ile chcesz, jestem cały twój. Dobrze o tym wiesz- zaśmiał się i klepnął mnie po tyłku. Pisnąłem cały czerwony, zmarszczyłem delikatnie brwi, szybko powróciłem do uśmiechu-Nie tutaj, łobuzie. Gran nas widzi.
-Niech patrzy i żałuje, że jesteś mój- wychodzimy-Sorry, ale musiałem- szepnął, drapiąc się po karku. Wróciliśmy do normalności.
-Rozumiem, jednak już tak nie rób. Ważne, że nabraliśmy Gran, został nam Gazelle- poprawiam cisnące spodenki.
-Tak, nie mogę się doczekać jego reakcji. Szef wyglądał jakby chciał nas zaraz zabić, ha ha. Piękny widok.
-Nawet- łapię za ramię, jakoś nie jestem zadowolony, robiąc coś takiego przed nim, ale...jestem zły, że wybrał ten dzban bez uczuć, niż mnie. W sensie, nie że coś!
-Nie myśl nad tym za dużo, nie warto. Na pewno zmądrzeje i weźmie się za ciebie- poklepał mnie krótko po plecach, chyba próbując dodać mi otuchy.
-Teraz nie brzmisz jak homofob.
-Bo nim nie jestem- wkłada ręce do kieszeni bluzy od dresów. Patrzę na niego zdziwiony -Sam nie wiem czemu się tak wkurzam. Obojętne mi to, czy dwóch facetów chce być razem czy nie. Mnie to nie dotyczy, jednak...nie wyobrażam sobie śnieżynki z kimś innym niż- przerwał-Nieważne. Teraz trzeba coś wymyślić dla naszego kochanego kapitana Diamond Dust~- chyba będzie lepiej, jak mu teraz odpuszczę dopytywania na jego temat
CZYTASZ
Burn x Gazelle | Inazuma eleven|
RandomOpowiadanie z Shipem Burn x Gazelle. Po przeczytaniu dowiesz się o czym jest.