Prolog

3.6K 131 7
                                    

 Długi na szesnaście stóp zwój pergaminu przesuwał się wzdłuż krawędzi karykaturalnie długiego stołu; sam wyfruwał spod palców jednego urzędnika, by podlecieć wprost pod pióro w dłoni kolejnego i wyszarpnąć się znowu, gdy tylko złożony zostanie na nim podpis. Ten taniec, łożony ze wzlotów i upadków był tak symboliczny, że przyglądający się tej scenie Minister Magii aż pokręcił głową. Czy zawsze już miało tak być? Czemu gdy tylko uda im się wzbić nieco ponad powierzchnię ziemi, los sprowadza ich z powrotem na twardy, nielitościwy ugór gruntu, w którym przyszło im kiełkować?

Był bezsilny. A przynajmniej taki się czuł, stojąc tu: na uboczu zgromadzenia, na uboczu historii, jako jedynie naoczny obserwator toczącego się wandalizmu.

Wreszcie pergamin wzniósł się w powietrze po raz ostatni, by zawisnąć tym razem przed oczyma Ministra. Mężczyzna poczuł, jak w jego plecy wciska się jeszcze mocniej koniec różdżki jednego z pilnujących tego spektaklu Śmierciożerców. Zaklął w duchu, głośno jednak nie odważył się odezwać ani słowem. Posłusznie ujął podane mu przez kogoś pióro i potoczył po zebranych niewidzącym wzrokiem. Potem (Jakże symbolicznie!) zgiął kark i złożył duży, zamaszysty podpis.

Głębia otchłani (sevmione) ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz