Powoli w jego głowie zaczynała się klaryfikować pewna teoria. Powoli, bo ziarno podejrzeń zostało zasiane już jakiś czas temu. Nie potrafił powiedzieć, kiedy poczuł pierwsze wątpliwości i które jej zachowanie wydało mu się najbardziej podejrzane. Jednak jego czuły na wszelkie fałszywe nuty umysł szpiega, jego paranoiczna natura wykształcona wieloma latami spisków i intryg, w których zmuszony był uczestniczyć, sprawiły, że bardzo szybko dostrzegł to, co czyjeś inne oko mogłoby przegapić.
Granger od pewnego czasu zachowywała się inaczej. Szukała jego obecności, bliskości i zdawało mu się nawet, że wyszukuje sztuczne, dziwaczne preteksty, byle tylko być blisko niego.
Przestał się bronić. Przestał się dziwić, nie zachęcał jej, ale tez nie odpychał: biernie czekał na każdy jej kolejny ruch.
Mogło to się wydawać cyniczne, jednak z cynizmem nie miało zbyt wiele wspólnego, poza jego chłodnym, logicznym podejściem. Snape był bowiem typem badacza i właśnie to teraz robił: badał.
Po tamtym wydarzeniu na weselu, gdy Lestrenge'owie postanowili podać mu Amortencję, w jego głowie wciąż paliła się czerwona lampka alarmowa.
Teraz ta lampka zaczynała świecić jaśniej i jaśniej ukazując dokładny zarys jego obaw.
Co jeśli ktoś po kryjomu poił Granger Amortencją? Dodawał zaledwie po malutkiej kropelce, być może miał zamiar z czasem zwiększyć dawkę, powoli tworząc iluzję budującej się relacji. Bo przecież na pozór w jej zachowaniu nie było niczego nienormalnego: ot młoda dziewczyna, zagubiona i samotna, pozbawiona wszystkiego: rodziny, magii, przyjaciół, szukała chociaż namiastki ciepła u jedynej osoby, która aktualnie mogła jej cokolwiek z tego dać.
U niego.
Niby naturalna kolej rzeczy.
A jednak Snape był podejrzliwy.
W Bath przytuliła się do niego zaraz po kłótni. Potem dotykała go, łapała za rękę, całowała w policzek.
Kto odważyłby się na coś takiego wobec takiego buca, jakim był on?
Szaleniec, głupiec lub...
Właśnie.
Przyglądał jej się teraz znad gazety, gdy wychodziła z łazienki, po prysznicu. Była w Londynie. Na zakupach. Wreszcie czuła się na tyle dobrze, by samemu podróżować. Kazała zostawić się w spokoju, chciała zrobić to sama, łyknąć trochę samodzielności.
Nic nie powiedział. Czekał. Czy wróci? Czy będzie musiał jej szukać?
Teoretycznie była bezpieczna. Nietykalna.
Praktycznie komuś jednak mogło się nie spodobać to, że przyjaciółka Pottera zdradziła Zakon.
Minerwa sama nie wiedziała, co działo się w jej szeregach, a uświadamianie jej było długim i bolesnym procesem, na którego rozpoczęcie nie miał ani sil ani tym bardziej ochoty. Wojnę musiał wygrać sam. Sam z małą pomocą Pottera.
Teraz była jeszcze Granger. Właściwie była przez cały ten czas, ale obecnie jej obecność zyskała nowe znaczenia.
Pomoc czy balast?
Nie potrafił się zdecydować, za co ją uważa.
Wróciła po niego.
Cholera jasna wróciła po niego: kaleka dziewczyna nie potrafiąca nawet poprawnie rzucić Lumos.
Czy był to przejaw jej hardości lub zapatrzenia w siebie? Sądziła, że nagle wszystko zacznie jej wychodzić, gdy w grę będzie wchodziło życie kogoś... komu była dłużna?

CZYTASZ
Głębia otchłani (sevmione) ZAKOŃCZONE
FanficPewnej nocy Hagrid niepokoi dyrektora Hogwartu Severusa Snape'a nieoczekiwaną informacją. Mistrz Eliksirów podąża za półolbrzymem do jego chatki, by znaleźć tam swoje przeznaczenie. Świat stworzony przez J.K. Rowling nie należy do mnie.