Epilog

1.9K 130 50
                                    

Jej sylwetka jaśniała na stoku, przeświecając ogniście zachodzącym słońcem.

Był zmęczony, nieludzko zmęczony i czuł się, nawet jak na siebie, stary, zniszczony i znieczulony przez całe zło tego świata, zło którego doświadczył i które czynił.

Twarz kobiety była niewidoczna w cieniu rozwiewanych przez wiatr włosów, jednak on dokładnie widział każdy, nawet najmniejszy szczegół, każdy pieg na nosie, każdą zmarszczkę mimiczną. Stała daleko, we wszechobecnym szumie liści, ale on bez problemu słyszał jej oddech, rytm bijącego szybko serca. Choć to zakrawało o niemożliwe, nawet tu czuł zapach jej skóry. Jego wzrok nie potrzebował oczu, jego słuch nie potrzebował uszu, jego węch nie potrzebował nozdrzy...

Wiedział, że go dostrzegła, bo patrzyła wprost na niego: jej szaro-złota twarz zwrócona była ku niemu.

Szedł powoli, bo nie miał siły już biec, nie miał siły spieszyć się donikąd, do czegokolwiek.

Po raz pierwszy ogarnął go spokój, jakiego nigdy jeszcze nie doświadczył.

Patrzyła na niego.

Jej ciemne oczy błyszczały.

Zarzuciła mu ramiona na szyję i objęła ustami jego usta.

Przymknął oczy. Zachód zniknął. Świat zniknął. Byli tylko oni, zastygli w tej chwili na zawsze.

Głębia otchłani (sevmione) ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz