‒ Severussie ‒ Snape słyszał ten upiornie rozbawiony ton już nie po raz pierwszy. ‒ Jak śmiałeśś zrobić coś takiego za moimi plecami...
Snape stał z założonymi z tyłu rękami, pochylony lekko do przodu w półukłonie. Był spokojny. Całkowicie spokojny i pogodzony. Po latach wiedział już, że gdy staje się przed Czarnym Panem, trzeba spodziewać się wszystkiego: tak było najrozsądniej, najracjonalniej. Gdy człowiek przychodził tu, nie spodziewając się, że wróci, łatwiej było myśleć, prościej było pozostać trzeźwym, nie pozwolić strachowi przejąć nad sobą kontroli. I w rezultacie przeżyć.
‒ Wybacz, mój panie, ‒ powiedział bez zbędnych emocji w głosie. ‒ Nie próbowałem niczego robić w tajemnicy przed tobą. Po prostu okazja sama wpadła mi w ręce, ale dopóki nie wiedziałem, czy dziewczyna przeżyje, czy w ogóle będzie skłonna współpracować...
‒ To co, Severussie? Dlaczego nie dostarczyłeś mi jej od razu?
‒ Bo umarłaby, mój panie, zanim zadałbyś jej pierwsze pytanie. Nie było z nią żadnego kontaktu ‒ powiedział Snape najspokojniej i najpokorniej, jak potrafił.
‒ Więc uznałeś za stosowne mnie nie informować? Uznałeś, że wolno ci postępować jak ci się żywnie podoba?
‒ Wybacz, mój panie, ale nie o to mi chodziło ‒ tłumaczył. ‒ Martwa Granger z pewnością by cie ucieszyła, jednak żywa i w dodatku skłonna do współpracy... Możesz jej użyć jako żywego przykładu swojej łaski, by zachęcić czarodziejskie rodziny do współpracy.
‒ A zastanowiłeś się, czy w ogóle będę chciał? ‒ Czuł na sobie wzrok jego palących czerwienią oczu.
‒ Tak, mój panie. Dlatego zanim zgłosiłem chęć poślubienia szlamy, najpierw przychodzę z tym do ciebie.
Voldemort zaśmiał się cicho, jednak w tym dźwięku nie było ani krztyny wesołości, jedynie zimne, czyste zło.
‒ Jakże szlachetnie z twojej strony, Severusie, że okazałeś mi taką łaskę!
‒ To ty, mój panie jesteś tu od okazywania łask. Ja jestem jedynie pokornym sługą. ‒ Pochylił mocniej głowę.
‒ Sługą tak, ale czy pokornym? ‒ wysyczał.
‒ Panie ‒ zaczął ostrożnie Snape. ‒ Szlama Pottera nigdy nie była dla mnie niczym innym jak obrzydliwą kpiną z czarodziejskiego świata. Zawsze uważała się za lepszą i zdolniejszą od reszty. Teraz, gdy trafiła do mnie z zakażeniem, skorzystałem z okazji i obciąłem jej rękę, którą plugawiła ukradzioną różdżkę. A ona jeszcze mi za to podziękowała.
‒ Co zrobiłeś? ‒ ton głosu Voldemorta zmienił się nieco. Snape dostrzegł w nim cień obsesji, okrutnej ciekawości.
‒ Obciąłem jej rękę, mój panie.
Voldemort zaśmiał się cicho.
‒ Jestem... zaskoczony Severusie. I w jakimś sensie rzeczywiście z ciebie zadowolony. Nie podejrzewałem cię nigdy o taki poziom... zmyślności...
‒ Trudne rozwiązania na trudne czasy, mój panie ‒ skłonił się, po czym wyprostował lekko.
‒ A jej rodzina? ‒ zapytał po chwili namysłu Voldemort.
‒ Jej rodziny nie ma w kraju. Usunęła im pamięć. Nie chce się do nich przyznawać.
Czarnoksiężnik przypatrywał się mu z uwagą.
‒ I jesteś gotów na to poświęcenie? Jako czarodziej półkrwi mógłbyś związać się z inna półkrwi rodziną, poprawić swój status krwi, zamiast go pogarszać tym szlamem.
CZYTASZ
Głębia otchłani (sevmione) ZAKOŃCZONE
FanficPewnej nocy Hagrid niepokoi dyrektora Hogwartu Severusa Snape'a nieoczekiwaną informacją. Mistrz Eliksirów podąża za półolbrzymem do jego chatki, by znaleźć tam swoje przeznaczenie. Świat stworzony przez J.K. Rowling nie należy do mnie.