Rozdział XI Gierki

1.5K 125 44
                                    

Zobaczył je w oddali, gdy wracał ze spaceru po Zakazanym Lesie. Szły w jego stronę, po otwartym terenie Błoni, nie było więc gdzie się ukryć.

Zacisnął szczęki i ruszył przed siebie w nadziei, że chociaż tym razem Minerwa powściągnie swoje zdolności oratorskie i zostawi go w spokoju. Samotny, kojący spacer miał się zakończyć wypiciem kawy: w spokoju i zaciszu gabinetu, za jedyne towarzystwo mając książki i pusta klatkę po feniksie Dumbledore'a.

W miarę, jak zbliżali się do siebie, kontury obu kobiet nabierały ostrości, powoli wyłaniały się szczegóły. Granger szła wczepiona w ramię starszej kobiety, miała lekko różowe policzki. Zapewne z wysiłku, bo pogoda była tego dnia nadzwyczaj łaskawa: ani zimno, ani gorąco. Idealnie.

Był ostatni tydzień czerwca. Rok szkolny się kończył i nadchodziły cholerne wakacje.

‒ Minerwo, panno Granger ‒ Skinął im głową, symultanicznie przyspieszając kroku.

‒ Dokąd tak ci spieszno, Severusie? ‒ usłyszał za sobą głos McGonagall. Przymknął oczy, Zaklął, ale zatrzymał się.

‒ Czy mogę zasugerować, że to nie twój interes, Minerwo? ‒ zapytał ironicznie pogodnym tonem.

Zerknął na Granger, która przyglądała się im obojgu z mieszanym wyrazem twarzy.

‒ Nie próbuję być wścibska, Severusie. To zwykła koleżeńska ciekawość.

Severus był jednak daleki od uwierzenia w jej blagi.

‒ Pozwól więc, że oddalę się do swoich zajęć ‒ powiedział, znów próbując odejść w swoją stronę.

‒ Ale skoro już tu jesteś, mógłbyś mnie wybawić od kłopotu ‒ rzuciła za nim.

‒ Jakiego kłopotu? ‒ zapytał niechętnie, znów przystając w półkroku.

‒ Już po tym, gdy wyszłyśmy na spacer, przypomniałam sobie, że obiecałam pomóc w czymś Hagridowi ‒ powiedziała, nie patrząc mu w oczy. ‒ Po prosu dwie przysługi nałożyły mi się w czasie.

‒ I co to ma wspólnego ze mną? Mam mu w czymś pomóc? ‒ Chociaż zupełnie jej nie wierzył, z czystej ciekawości postanowił grać w jej grę, by sprawdzić, gdzie go zaprowadzi.

Minerwa wzruszyła ramionami.

‒ Nie, absolutnie, to nie jest twój zakres... zainteresowań... Mógłbyś za to przejąć ode mnie pannę Granger ‒ zauważył, że dziewczyna skrzywiła się na te słowa. Czy chodziło tyko o ich dobór, czy też jego osobę?

Obojętnie.

‒ Panno Granger? ‒ zapytał drwiąco. ‒ Czy chce pani zostać... przejęta?

Skapitulował.

Cholerna Minerwa.

Granger zachichotała cicho, najwyraźniej uznając jego słowa za żart. Uniósł brew.

Może rzeczywiście był to jeden z jego żartów, tylko przez lata przywykł do tego, że nikt nie postrzega ich jako zabawne?

‒ W zasadzie nie mam nic przeciwko ‒ powiedziała.

‒ Cudownie ‒ wygiął usta w cierpkim grymasie. ‒ Panno Granger... ‒ podszedł o krok i wyciągnął w jej stronę prawe ramię. Gdy dziewczyna już oparła się na jego ręce, zwrócił się do nauczycielki: ‒ Życzę powodzenia Minerwo. Mam nadzieję, że Hagrid będzie zadowolony. Jeśli go spotkam, nie omieszkam spytać jak jak ci poszło ‒ zakończył z przekąsem.

Pierwszych kilkadziesiąt jardów zajęło mu dostosowanie kroku do Granger. Zwykle chodził szybko, stawiając stopy daleko, ale teraz musiał drobić jak panienka w wąskiej spódnicy i wcale mu to nie odpowiadało. W dodatku Granger raz po raz wpijała mu palce w przedramię, szła uwieszona, jak pół-bezwładna lalka, co świadczyło tylko i wyłącznie o jej słabości. Ale uparła się na te spacery, twierdząc, że musi jak najszybciej porozmawiać z przyjaciółmi, bo nie chce, by o ich ślubie dowiedzieli się od osób trzecich.

Głębia otchłani (sevmione) ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz