Rozdział XXXI Sumienie

1.2K 103 24
                                    

Dwie osoby zwróciły mi uwagę na pewien bardzo istotny błąd: W kanonie była odtrutka na Amortencję. Wybaczcie to niedopatrzenie. Czasem moja pamięć książek i filmów mnie zawodzi i wtedy powstają takie kfiatki. Ale sprawa jest już ogarnięta. I zostanie ukazana w najbliższych rozdziałach. Kilku. Kilkunastu? Stopniowo. Więc proszę o cierpliwość.



Z oczywistego zdał sobie sprawę dopiero wieczorem, gdy wylewał na głowę hektolitry gorącej wody.

Powinien zacząć tworzyć odtrutkę. I to już dawno. Już wtedy gdy ta durna Gryfonka (jakby mogło być inaczej) postanowiła nafaszerować tym Pottera. Wtedy to zbagatelizował. Zbliżała się wojna, a on znów miał dwóch szalonych panów. Zbliżała się wojna, a on musiał zadbać o bezpieczeństwo Zakonu, uczniów i ‒ przede wszystkim ‒ Pottera...

Wyglądało jednak na to, że karma wracała do niego w najmniej oczekiwanym momencie... Jeśli miała wrócić każda nazbierana przez niego przewina...

Otrząsnął się.

To zabawne, że nikt, nigdy nie pofatygował się, by stworzyć odtrutkę na ten Eliksir.

To cholernie zabawne, że sam się nie pofatygował.

Ponuro zabawne.

Zawsze traktował go jako sprawę drugorzędną: oczywiście trafiający do niego uczniowie, będący pod wpływem tej substancji, uczniowie, na których się natykał, uczniowie, którzy dopuszczali się takiej jawnej głupoty i nieodpowiedzialności, jaka było podawanie komukolwiek Amortencji irytowali go ponad wszelka miarę, jednak zrównywał te sytuacje z wybuchami łajnobomb oraz wszelkiego rodzaju psikusami zakupowanymi w Hogsmeade i na Pokątnej.

Kolejny wybryk idiotów z Gryffindoru lub Hufflepuffu. Krukoni i Ślizgoni byli na takie wybryki zbyt powściągliwi.

Z perspektywy czasu zastanawiał się nad tym, jakim cudem nie miewali okresowych wysypów nastoletnich ciąż w miesiącach następujących po Walentynkach... Czy patrolował korytarze wraz z Filchem wystarczająco bezwzględnie, czy jednak uczniowie i uczennice mieli jednak jakieś resztki instynktu zachowawczego i potrafiąc zorganizować Amortencję, umieli również zaopatrzyć się w środki antykoncepcyjne?

W konserwatywnym społeczeństwie nie było miejsca na tego typu dydaktyczne pogadanki na terenie szkoły. W konserwatywnym społeczeństwie nie było zbyt wielkich szans na to, że tego typu wiedzę przekazywano dzieciom w domach w rzetelny sposób.

Bogowie...

Amortencja...

Wciąż pamiętał zapach jej włosów. Pachniały brzoskwiniowo, szamponem, który stał w ich wspólnej łazience. Otworzył dziś buteleczkę i sprawdził.

Teraz stał w łazience, w kłębach pary i czekał, aż kobieta zaśnie, by uniknąć wszelkich pytań, jakiejkolwiek konfrontacji...

Musiał jej o tym powiedzieć...

Nie...

Wcale nie musiał... Gdy wymyśli już odtrutkę (a stanie się to niebawem) efekty znikną. A ona będzie czuć się normalnie. Być może nawet nie zauważy różnicy.

Po co miałby ją straszyć? Po co mówić jej takie ohydne rzeczy? Wyrządził jej już wystarczająco wiele zła. To nie było nic, czego nie mógł i nie potrafiłby załatwić sam...

Usłyszał ciche pukanie do drzwi.

‒ Kto tam? ‒ zapytał głupio. Zaklął pod nosem Amortencja rozpuszczała mu mózg. Dosłownie. Prawi czuł jak kolejne komórki mózgowe odchodzą w niebyt.

Głębia otchłani (sevmione) ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz