‒ Nie lubię gdy przychodzisz do mnie cały w smrodzie pracowni ‒ skomentował Lucjusz, wskazując mu fotel. Marszczył swój arystokratycznie czuły nos.
Snape uśmiechnął się nieco krzywo.
‒ Znamy się ponad dwadzieścia lat a ty wciąż nie możesz się przyzwyczaić?
‒ Jestem wysoko urodzony, Severusie ‒ powiedział Lucjusz z nutą drwiny. ‒ Obracam się wśród piękna. A potem ciężko wywietrzyć te wszystkie... preparaty.
Snape prychnął. ‒ W takim razie nie wiem, jak wytrzymujesz zebrania Kręgu.
‒ Zamykam oczy ‒ zaśmiał się Lucjusz.
‒ To teraz możesz zatkać swój nos spinaczem do bielizny ‒ odciął się Snape.
Siedział już i na moment jego chciwy wzrok padł na karafkę pełną whisky, ale to jedno, szybkie spojrzenie wystarczyło, by bystry Lucjusz podchwycił je i wyciągnął swoje wnioski. Zwęził oczy, wpatrując się w Mistrza Eliksirów.
‒ Czemu właściwie nie pijesz, Severusie?
‒ Mam problem z alkoholem ‒ mruknął niechętnie. Jednak jaki byłby sens kłamać? Lucjusz widział go tak wiele razy w godnym pożałowania stanie, że nie było czego ukrywać. ‒ Już nie pamiętasz?
‒ Dobra pamięć jest jedną z moich niewątpliwych zalet ‒ przytaknął Lucjusz. Nonszalancko stukał laską w bok buta. ‒ I nie wiem, czym się przejmujesz. ‒ Wzruszył ramionami. ‒ Każdy ma z nim problem. Po to został stworzony: by sprawiać mężczyznom problemy.
Snape pokręcił głową. Czy ten człowiek był aż takim ignorantem, by nie rozumieć podstawowej różnicy między jego a własnym dzieciństwem?
‒ Nie mnie, Lucjuszu. Ja dość się naoglądałem tego w domu.
‒ Ach... ‒ Malfoy skrzywił się z odrazą. ‒ Mój ojciec wprawdzie pił, ale nigdy nie urządzał takich burd... matka dostała w twarz raz czy dwa... musisz wiedzieć, że nigdy nie pozostawała mu dłużna...
‒ Inna skala ‒ powiedział cierpko Snape. ‒ Poza tym czy naprawdę bawiło cię wyciąganie nie z rynsztoka w każdy piątek?
‒ Niezbyt.
‒ Tak myślałem.
Siedzieli przez chwile w ciszy. Lucjusz sączył trunek ze szklanki. Snape starał się zaś to ignorować. Czuł jednak, jak w gardle ściska go pragnienie. Ostatnio miał mnóstwo stresu. Tyle nerwów... czy nie byłoby pięknie, cudownie chociaż raz, chociaż...
‒ Przejdźmy do rzeczy ‒ powiedział wreszcie. ‒ Dlaczego mnie wezwałeś? Zastanowiłeś się już?
Lucjusz powoli skinął głową.
‒ Pomogę ci, przyjacielu ‒ powiedział cicho, prawie nie poruszając przy tym ustami, jakby bał się, że własny dwór, służba i rodzina mogą go zdradzić. ‒ Ale musisz wiedzieć, jak wiele żądasz. Jak niebezpieczne będzie to dla mnie, Narcyzy i Draco.
‒ Czego chcesz w zamian? ‒ zapytał twardo Snape.
‒ Tego samego ‒ odpowiedział głucho Malfoy. ‒ I więcej. Jeśli wygra Zakon... ‒ Pomożesz się nam z tego wykaraskać. A przynajmniej im dwojgu.
Snape patrzył na niego nie mrugając.
‒ Dobrze ‒ powiedział po chwili.
‒ Czyli zawarliśmy umowę ‒ Lucjusz skinął głową.
Snape nie odpowiedział. Minerwa nie będzie z tego zadowolona, a on sam, bez jej pomocy...
‒ Jeśli chcesz, żeby to wyszło ‒ powiedział powoli, ‒ gdy kiedyś się z wami skontaktuje to nawet jeśli otrzymacie wiadomość, która nie będzie miała dla was sensu, musicie wykonać wszystkie instrukcje. Bez zwłoki, Lucjuszu.
CZYTASZ
Głębia otchłani (sevmione) ZAKOŃCZONE
FanficPewnej nocy Hagrid niepokoi dyrektora Hogwartu Severusa Snape'a nieoczekiwaną informacją. Mistrz Eliksirów podąża za półolbrzymem do jego chatki, by znaleźć tam swoje przeznaczenie. Świat stworzony przez J.K. Rowling nie należy do mnie.