PROLOG

11.6K 516 52
                                    

Budzi mnie nagły ból w prawej części brzucha. Zerkam na zegarek - 4:30. Zwijam się przez kilka minut w nadziei, że szybko przejdzie i nie będę musiała wstawać. Nic z tego. Zwlekam sie z łóżka, idę do kuchni i sięgam po tabletkę przeciwbólowa. Gdy po pół godzinie lek nie pomaga, budzę tatę. - Tatoooo - jęczę - musisz mnie zawieźć do szpitala. Strasznie boli mnie brzuch, już nie wytrzymam. Tata szybko wstaje, ubiera się, co chwilę podpytując, jak się czuję. Wsiadamy do samochodu i pędzimy do miejskiego szpitala. Wchodzimy do budynku. W recepcji za kontuarem, na krześle śpi starsza kobieta z krótką blond fryzurką. Obok niej na obrotowym krześle drzemie młody chłopak z bujną czupryną. Ciemne, kręcone włosy przytrzymane ma czerwoną bandamką. Jego słodkie, malinowe usta w śnie rozciągają się w błogim półuśmiechu. Szkoda byłoby go budzić...

-Dzień dobry! - mówi mój tata stanowczo za głośno przy czym starsza kobieta i chłopak natychmiast podrywają się - Moja córka ma straszne bóle brzucha. Czy ktoś z państwa mógłby łaskawie udzielić jej pomocy? - Jestem tak wykończona bólem, że puszczam mimo uszu niegrzeczny zwrot ojca.

- Proszę za mną - odpowiada młody przystojny chłopak, a ja zdziwiona, że to on się odezwał, grzecznie podążam za nim. - Pan niestety musi zostać na zewnątrz. - mówi do mojego taty - To jest izba przyjęć, przebywają tutaj inne osoby i mogą sobie nie życzyć, aby ktoś poza chorymi tutaj wchodził. Wchodzę do środka. Na sali nie ma nikogo prócz śpiącej pacjentki. - Proszę usiąść - mówi rzeczowym tonem wskazując krzesło obok stanowiska z komputerem. - Muszę wprowadzić pani dane do komputera.

- Imię?

- Rose

.- Rose? Jak z Titanica? - pyta rozbawionym tonem. Bezkarnie sobie ze mnie żartuje. Piorunuje go wzrokiem, bo w obecnej sytuacji tylko na to mnie stać. Chrząka, chcąc się opanować, jednak po jego przystojnej twarzy dalej błąka się uśmiech.

- Nazwisko?

- Duncan.

- Adres zamieszkania, numer telefonu rodziców, numer pani telefonu... Podaję mechanicznie kolejne informacje.

- Zaraz! Po co panu mój numer telefonu?!

- Wiesz, nie zawsze będziesz taka chora, a wtedy...

- Chyba sobie kpisz! Ja tu ledwo żyję, a ty robisz sobie jakieś jaja! Kim ty w ogóle jesteś? - wściekle krzyczę na niego czego od razu żałuję, bo ból nasila się, a ja cicho syczę.

- No już, chodź, zbadamy cię.

- Zbadamy?! To ty jesteś lekarzem?!

- Jeszcze nie. Prawie. Przepraszam, nie przedstawiłem się. Harry Styles. Stażysta.

- Nie chce żeby badał mnie jakiś tam stażysta, w dodatku bezczelny! Chcę prawdziwego lekarza.

- Kochana Rose. Wszyscy, jak ty ich nazywasz, prawdziwi lekarze są zajęci znacznie cięższymi przypadkami niż twój, więc albo cię zbadam i ci pomogę, albo będziesz cierpieć dalej.

Kolejna fala bólu przeszywa moje ciało. Nie odpowiadam nic tylko kładę się na szpitalnym łóżku.

- Proszę wskazać miejsce, w którym pani odczuwa ból. - wskazuje miejsce w dole brzucha, po prawej stronie, a on dotyka go delikatnie. Syczę cicho, bo bardzo boli, ale paradoksalnie moje ciało pokrywa się również gęsią skórką pod wpływem jego dotyku. Na szczęscie tego nie zauważył.

- Dobrze, widzę, że ból jest bardzo silny. Pobiorę krew, dam pani kroplówkę z lekiem przeciwbólowym i zaczekamy na PRAWDZIWEGO lekarza, bo ja niestety dalszych kroków nie mogę podjąć.

- Pobierze pan krew?! - zwracam się do niego per pan, sama nie wiem dlaczego, jest może cztery lata starszy ode mnie - Nie zgadzam się! Nie lubię pobierania krwi!

- Ja się nie pytam czy pani lubi. Po prostu muszę to zrobić. - bezceremonialnie przytrzymuje mi rękę swoją mocną dłonią, wbija strzykawkę w żyłę i po milimetrze pobiera krew.

- Ale ja... Nie lubię pobierania krwi, bo... - Nie kończę zdania, bo piękna twarz mojego oprawcy rozmazuje się, a ja mdleję.

Doktor StylesWhere stories live. Discover now