Tak bardzo chciałam uniknąć rozmowy z nią. Nie wiem co robi w domu, dlaczego nie jest w pracy.
-Myślałam, że będziesz w pracy.
-Wzięłam wolne, nie potrafiłabym się skupić na pracy. Porozmawiaj ze mną….
-Muszę iść spakować swoje rzeczy – nie odwracam się i idę do siebie do pokoju, a Harry podąża za mną.
-Po co, Rose, daj spokój, zostań w domu, tutaj jest twój dom
-Teraz to mówisz? To po co wywoziłaś mnie do babci, po co kazałaś mi tam jechać skoro mój dom jest tutaj! Teraz nie musisz nawet tego robić, sama stąd wyjdę
-Harry, powiedz jej chociaż Ty, może Ciebie posłucha, że powinna tutaj zostać, a przede wszystkim ze mną porozmawiać – nie wierzę, że zwraca się do niego, skoro ostatnio stwierdziła, że przez niego jestem tylko gorszą osobą
-Nie proś go o to! Ostatnio stwierdziłaś, że przez niego się zmieniłam i stałam się tylko gorszą osobą, a teraz prosisz, żeby pomógł Ci ze mną porozmawiać?!
-Rose, uspokój się. Nie dojdziemy do niczego, jeśli będziemy krzyczały. Porozmawiaj ze mną.
-Teraz nie mogę, pakuję się. – nie spoglądam na matkę, szybko pakuję ubrania do torby. Muszę zabrać ich więcej, skoro wyjeżdżamy z Harry’m na weekend. Idę do łazienki pakuję potrzebne kosmetyki i wracam do pokoju. Kiedy wszystko już mam zapinam torbę.
-Rose, proszę Cię, dlaczego nie chcesz wysłuchać tego co mam Ci do powiedzenia?!
-A dlaczego Ty, nie chciałaś mi powiedzieć wiele razy jak Cię pytałam kim jest Emma?!
-Zrozum mnie, nie chciałam, żeby wynikła właśnie taka sytuacja. Powiedziałabym Ci, ale w odpowiednim czasie. Proszę Cię, porozmawiajmy. – stoję i patrzę na Harry’ego. Kiwa mi głową, żebym to zrobiła. Postanawiam go posłuchać. Może to i lepiej, szybciej będę miała to za sobą.
-Dobrze, powiedzmy, że Cię wysłucham.
-To ja poczekam na Ciebie w samochodzie- Harry zabiera moją torbę i idzie do samochodu, a ja siadam na swoim łóżku. Matka bierze krzesło i siada na przeciwko mnie.
-Rose, kiedy urodziłam Emmę, miałam tylko 17 lat, tata był tylko rok starszy ode mnie. Nie było nas na to stać, żeby ją wychować. Ani moi rodzice, ani taty nie byli w stanie nam pomóc. Każde z nas miało małe mieszkanie, nie było warunków żeby je wychować, ani środków do życia. Ja byłam w 1 klasie liceum, nie miałam tak naprawdę żadnego wykształcenia, tata też nie. Nie mielibyśmy z czego żyć. Nawet nie wiesz jak ciężko było nam to zrobić. Wiesz ile nocy przepłakałam ? Chodziłam do psychologa, nie potrafiłam sobie z tym poradzić, ale nie miałam wyjścia. Emma nie miałaby u nas żadnej przyszłości. W tamtych czasach pracował tylko mój tata i u twojego ojca było to samo. Babcie nie pracowały. Naprawdę, nie mielibyśmy pieniędzy, żeby Emmę wychować i daj jej wszystko to czego potrzebowała. Mieliśmy nadzieję, że kiedy oddamy ją do adopcji, szybko ktoś ją zaadoptuje, ponieważ było wiele par, które pragnęły mieć dzieci, a nie mogły. W dniu, kiedy zostawiliśmy ją w szpitalu…- tutaj załamuje jej się głos. Widzę, że po twarzy spływają jej łzy. – Nawet nie wiesz jakie to było trudne. Spojrzałam na nią po raz ostatni, przytuliłam i oddałam pielęgniarce. Tak strasznie płakałam, ale wiedziałam, że gdybym ją wzięła nie miałaby u mnie najlepszego życia. Zrozum to Rose…
-Rozumiem, ale to i tak nadal jest dla mnie nie do przyjęcia. Ja bym robiła wszystko, żeby móc wychowywać swoje dziecko.
-Rose, nie wiesz jak zachowałabyś się kiedy byłabyś w takiej sytuacji. Dziadkowie powiedzieli nam otwarcie, że nam nie pomogą bo nie mają jak.
YOU ARE READING
Doktor Styles
FanfictionRose Duncan nienawidzi szpitali oraz wszystkiego, co z nimi związane. Pobieranie krwi sprawia ze mdleje, a wzmianka o zastrzyku przyprawia ją i zawrót głowy. Czy spotkanie młodego, zabojczoprzystojnego stażysty zmieni jej stosunek do medycznego świa...