Matury minęły. Wydaje mi się, że zdałam wszystkie. Teraz liczy się tylko wyjazd z Harrym na Dominikanę. Odkąd pogodziłam się z rodzicami często ich odwiedzam. Raz spotkaliśmy się we 4 z Emmą. Było całkiem fajnie, obeszło się bez żadnych kłótni. Szkoda, że Emma nie mieszkała z nami od samego początku i nie byliśmy jedną wspólną rodziną. Mam nadzieję jednak, że wszystko się kiedyś ułoży i będzie naprawdę idealnie.
Wracam właśnie ze sklepu. Postanowiłam zrobić zakupy, ponieważ chcę przygotować Harry'emu obiad. Podczas drogi dzwoni do mnie Jennifer.
-No i jak tam, szykujesz się już do wyjazdu?
-No pewnie, że tak. Już nie mogę się doczekać.
-Nawet nie wiesz jak Ci zazdroszczę. Ja byłam z Joshem u ginekologa, z dzieckiem wszystko w porządku. – Jennifer opowiada, a ja dostrzegam duży czarny samochód stojący pod naszym domem. Czyżby ktoś na nas czekał, może ktoś przyjechał do Harry'ego. Kiedy podchodzę bliżej i chcę otworzyć furtkę, z auta wysiada dwóch mężczyzn i podchodzą do mnie. Łapią mnie za ręce i wciągają do auta. Telefon wypada mi z dłoni na ziemie, ale mężczyzna do podnosi i chowa do kieszeni. Słyszę tylko jak Jennifer krzyczy do słuchawki moje imię, ale mężczyzna szybko przerywa połączenie.
-Kim jesteście?! Czego ode mnie chcecie?!
-Zamknij się! Domyśl się sama czego chcemy!
-Wypuśćcie mnie! Nic Wam nie zrobiłam!
Moje krzyki nic nie pomagają. Odjeżdżają samochodem i widzę tylko dom zostający za mną. Zaczynam płakać, nie wiem co się dzieje. Co ja takiego zrobiłam, że znowu mnie ktoś napada. Nagle jeden z mężczyzn zakrywa mi oczy opaską. Dostaję ataku paniki.
-Zamknij się!! Bo jak nie to zaraz sami Cię uciszymy! – krzyczy jeden z nich.
Nie potrafię przestać płakać ani krzyczeć. Nie mam pojęcia o co im chodzi. Nagle czuje mocne uderzenie w twarz. Od razu tracę przytomność......
HARRY
Siedzę w pokoju lekarskim i słyszę jak dzwoni mój telefon. Spoglądam na wyświetlacz, Jennifer. Jestem dość zdziwiony, ponieważ nigdy do mnie nie dzwoni. Może to Rose dzwoni z jej telefonu.
-Jennifer?
-Tak, Harry, słuchaj! Coś się stało, nie wiem co, ale to czuję.
-O co chodzi?
-Rozmawiałam 5 minut temu z Rose przez telefon. Wracała z zakupów. Nagle usłyszałam jakieś krzyki, a chwile później ktoś przerwał połączenie. Nie mogę się teraz do niej dodzwonić. Nie wiem co się dzieje.
-Zaraz pojadę do domu.
-Dobrze. Ja też już tam jadę z Joshem.
ROSE
Budzę się w jakimś małym pomieszczeniu. Jest to jakieś mieszkanie, jakiś pokój. Drzwi są zamknięte, a ja leżę na łóżku. Nie mam siły się podnieść, wszystko mnie boli, a szczególnie twarz. Podnoszę się jednak z trudem i podchodzę do lustra stojącego pod ścianą. Spoglądam na swoją twarz. Od razu zaczynam płakać. Pod jednym okiem widnieje duży siniak, a policzek jest cały czerwony, nawet lekko fioletowy. Na moich nadgarstkach widać ślady jakiegoś sznura lub czegoś podobnego. Musiałam mieć związane ręce kiedy byłam nieprzytomna. Musieli mi coś podać, niemożliwe, żebym była nieprzytomna tak długo po uderzeniu w twarz. Nagle słyszę jakieś głosy dochodzące za drzwiami.
-Sprawdźmy jak się miewa ta szmata. – słysząc te słowa, serce podchodzi mi do gardła i szybko kładę się na łóżku. – Czyżby dalej spała- podchodzą do mnie i mocno mną potrząsają – Nie udawaj, że śpisz bo i tak Ci to nie pomoże. – Otwieram oczy i patrzę na nich. Ich twarze są przepełnione złością i nienawiścią. Nie wiem do czego są w stanie się posunąć.
YOU ARE READING
Doktor Styles
FanfictionRose Duncan nienawidzi szpitali oraz wszystkiego, co z nimi związane. Pobieranie krwi sprawia ze mdleje, a wzmianka o zastrzyku przyprawia ją i zawrót głowy. Czy spotkanie młodego, zabojczoprzystojnego stażysty zmieni jej stosunek do medycznego świa...