Rozdział 44

1.4K 81 1
                                    

-Rose, mam do Ciebie wielką prośbę, moja koleżanka nie może przyjechać z Poznania, a miałaby być świadkową na moim ślubie. Czy mogłabym poprosić Ciebie o to, abyś nią została?

-Zaskoczyłaś mnie. Jasne nie ma problemu, z przyjemnością będę twoją świadkową.

-Dziękuję, nie miałabym kogo poprosić. A tak w ogóle to jak się czujesz? Słyszałam o tym co się stało.

-Teraz jest już ok, Harry znalazł mnie w samą porę. Nie ucierpiałam dużo oprócz...tych siniaków.

-Strasznie mi przykro. Przepraszam Rose, ale muszę lecieć, jestem umówiona na próbną fruzurę.

-Rozumiem. Do zobaczenia na weselu. – Harry odprowadza Emmę, a po chwili wraca do mnie. – Harry, skoro nie pojechaliśmy na Dominikanę, jesteś nadal na urlopie?

-Nie dzwoniłem do pracy, że nie pojechaliśmy. Tak naprawdę nic nie wiedzą tam co się stało. Nie chciałem tam wracać dopóki Cię nie odnajdę. Nie potrafiłbym się skupić na pracy, więc byłoby to bez sensu, jeszcze zrobiłbym komuś krzywdę.

-Wziąłeś rozumiem 2 tygodnie urlopu.

-Tak, zostanie mi jeszcze tydzień żeby wziąć w wakacje, to wtedy też gdzieś pojedziemy.

-Pozwolisz Harry, że pójdę już położyć, jakoś jestem nadal zmęczona.

-Mówiłem, że mogliśmy pojechać do szpitala, zrobilibyśmy badania i sprawdzili czy wszystko jest w porządku.

-Spokojnie, nic mi nie będzie, nie jestem dzieckiem.

-Ale jesteś moją dziewczyną i moim obowiązkiem jest o Ciebie dbać.

-Harry rozumiem, ale zapewniam Cię, nic mi nie jest. Chodź ze mną na górę.

Bierzemy z Harrym wspólny prysznic, a potem kładziemy się do łóżka. Włączamy jeszcze jakiś film przed snem. Muszę powiedzieć, że komedia była całkiem fajna. Kiedy film się kończy, Harry wyłącza telewizję i chwilę później przytuleni do siebie zasypiamy.

Po obiedzie jedziemy z Harrym do centrum handlowego. Mijając ludzi, mam wrażenie, że wszyscy się na mnie patrzą. Ściskam mocniej dłoń Harry'ego i wchodzimy do mojego ulubionego sklepu. Zaczynam przeglądać ubrania. Chwilę później mam już w ręce parę sukienek, które mi się spodobały i idę do przymierzalni. Harry zajmuje miejsce przed nią. Przymierzam pierwszą sukienkę i wychodzę, aby mu się pokazać.

-I jak?

-No ładnie, ale przymierz jeszcze następne.

-Czyżby Ci się nie podobała i nie chcesz powiedzieć mi prawdy?

-Nie, po prostu chcę zobaczyć resztę.

Przymierzam kolejne sukienki i za każdym razem wychodzę i pokazuję się Harry'emu. Według niego we wszystkich wyglądam pięknie i niestety to mi nie pomaga w wyborze.

-Którą mam wybrać?

-Chyba wybrałbym tą czerwoną.

-Naprawdę?

-Tak, ma coś w sobie takiego, a Ty w niej wyglądasz tak idealnie.

-No dobrze, to bierzemy tą. A Ty masz garnitur?

-No oczywiście, że tak.

Podchodzimy do kasy i wyciągam swój portfel. Harry szybko wyrywa mi go z ręki.

-Oddaj mi portfel.

-Ja płacę.

-Nie, to ja kupuję sobie sukienkę, oddaj ten portfel.

Doktor StylesWhere stories live. Discover now