Właśnie po raz ostatni, omawiamy plan działania wszystkiego. Przygotowujemy się od ponad miesiąca, do jakiejś akcji. Ponoć mamy zdobyć dokumenty, ale nie wiem właśnie jakie. Przez co nie mogłem zajmować się w ostatnim czasie montowaniem, bo poświęcałem większość czasu na trening. Mogłem za obserwować jaki jest poziom reszty drużyny. Nie żebym się chwalił, ale mam więcej doświadczenia niż oni. Wszystko to przez te wojny.
- Po raz ostatni, Adam pilnujesz tyłów, Szymon kierowca. Ja z Jasonem i Bartkiem środek- mówił nasze pozycję.
Teraz wyglądam jak wojskowy albo ziom od służb specjalnych. Mam na sobie czarne spodnie, pasek podtrzymuje je. Przypięte są granaty dymne jak i pistolet i naboje oczywiście. Do większej jak i mniejszej broni. Buty wojskowe, zastanawia mnie skąd oni mają te rzeczy. Albo lepiej nie brnąć, mam już dość zdarzeń tu. Jeszcze jest czarny tszert, kurtka, a na niej kamizelka kulo odporna. Na głowe jest kask lub hełm, maski do twarzy.
- Do wozu!- krzyknął i wszyscy pobiegli do furgonetki.
Siedzimy w niej, jest cicho, mamy sprzęt do rozwalania sejfu. Ponoć to jest główny powód tego, mamy zdobyć jakieś dokumenty. Muszą być ważne skoro nam karzą je ukraś.
- Teraz tu na prawo, a potem w lewo i na miejscu- oznajmił kierowca, założyłem maskę jak i mam przepaskę na oko.
Widać iż jestem wyróżniający, przez nią reszta ma te same zakrycie twarzy. Bartek ma torbę z sprzętem. Wsiedliśmy do furgonetki, usiadłem blisko wyjścia. Wziąłem karabin i trzymam go. Sprawdzam po raz ostatni czy działa.
- Szefie za chwilę będziemy- słyszę Szymona, czyli ostatnie chwile wydechu. Dawno nie byłem w walce, przeszło dziesięć lat.
- Wysiadamy, lecimy panowie- powiedział, wyszła nasza grupa z auta. biegniemy do domu.
- Nie ma być nikogo w domu?- zapytałem go.
- Nie wyjechali dzień temu do rodziny- odpowiedział, zaczął otwierać drzwi. Weszliśmy muszę używać latarki, i zdejmujemy alarm oraz kamery.
- Czysto- powiedział, trójka z nas weszła do środka. Rozglądam się po salonie, widzę pełno zdjęć. Muszę skupić się na zadaniu, kieruje się w stronę gabinetu, gdzie mają być owe papiery. Szukam ich po szafkach, ale nic pusto. Potem kieruję się za obraz.
- Wiedziałem, że tu będą- mówię szczęśliwy. Odblokowałem go, ale nic tu nie ma prócz zdjęcia. Oliwi.
- To zasadzka!- krzyknął Adam przez komunikator, tu jest jedynie list.
Za adresowany do tej jędzy. Wybiegłem z pokoju, jeszcze raz spojrzałem na zdjęcia. Jest tam moja córka. Trzymam broni i strzeliłem w napastnika, ale największa jatka na dworze jest.
- Już jestem- mówię do Bartka. Strzelamy w ludzi chcących odchodzić.
- Wycofujemy się!- krzyczy Przemo, zaczynamy się oddalać z miejsca. Trzyma granat, odbezpieczam i rzuciłem go w ludzi. Daje nam to parę minut. Adam jest otoczony, pobiegłem mu pomóc z napastnikami. Leci jakiś granat.
- Padnij!- krzyczę, rzuciłem się na niego. Można powiedzieć iż leżę na nim, nasze twarze się spotkały. Nie żebym go całował, ale ten sprzęt to uniemożliwia. Dzięki ci panie za niego.
- Spierdalajmy- powiedział, wstałem i osłaniam jak ucieka. Co dostałem od jakiegoś staruszka w rękę.
- Kurwa- odparłem, ale granat dymny pomógł mi się wydostać z tam tond. Zagrodził mi centaur, skąd on się tu kurwa wziął.
- Nie odejdziesz stąd- powiedział.
- Nie chcę ci robić krzywdy, więc lepiej się odsuń- mówię.
- Nie zrobię tego- odparł.
- Nie dajesz mi wyboru- odparłem, skoczyłem nad nim i strzeliłem z pistoletu dawką co sparaliżuje go. Stanąłem przygotowany do biegu dalej.
- Wybacz bracie- powiedziawszy to ruszyłem do furgonetki, gdzie wszyscy już są. Spojrzałem na nich nikt, nie został ranny, oczywiście po za mną.
- Ruszaj, kurwa!- krzyknęli. Usiadłem na miejscu co wcześniej.
- Jason ty krwawisz- zauważył Bartek, podali mi apteczkę. Na szczęście przeszła na wylot kula, przyłożyłem gazy i owinąłem je bandażem.
- Tylko to było w sejfie, żadnej teczki o której była mowa- podałem, głowie tej operacji.
- Dostanie nam się za to- odpowiedział. Czyli tamten strzec, który szczelał do mnie to dziadek Oliwi, a to musi być jej rodzina. Mieszkają nawet blisko, to czemu jej nie szukali. Może nie chcieli jej już. Zostaje mi jedynie spekulować, w końcu sam ją zostawiłem.
***********************************************************************************************
- Dobrze idziemy do gabinetu- powiedział Przemo. Idziemy w tym kierunku. Jakoś nie czuję dobrej atmosfery.
- Macie to?- zapytała, a on podał jej list.
- Kurwa, jak mogliście tego nie znaleźć!- krzyczy, ojebali ją i nas. Pewnie, co ja mogę poradzić.
- Nie było tego tam- odpowiedział Bartek jej. Nie poprawiło to sytuacji naszej. Wzięła jakąś rzecz i zaczyna rzucać w nas wszystkich tym. Ja dostałem książką, a ściany kawą z mlekiem. Biedne ona. Szkoda mi jej, jak i moich kolegów. Zaczęła chodzić po całym pokoju, w kółko.
- Jeden z was poniesie karę za porażke- żaden z nas teraz nie chciał odpowiedzieć, by się nie narażać. Mi już wszytko jedno, ale żyć nadal chcę.
- Jason, najmniej mi się przysłużysz tu. Ty bierzesz odpowiedzialność- powiedziała.
- Co!- krzyknąłem.
- Panowie bierzcie go- odparła. Wyrywam się z ich uscisku.
- Do piwnicy z nim- dopowiedziała po chwili. Popierdoliło ją do reszty czy co.
Dobry dzień lub chuj wie kiedy to czytacie
Dzisiaj bardzo interesujący rozdział.
CZYTASZ
Od youtuby do rodziny
Short StoryZwykła dziewczyna, która mieszka w domu dziecka. Gdzie nie jest najlepiej traktowana, spotyka popularnego youtubera, zmieni jej życie o 180°