40. Okres godowy surykatek

19 1 0
                                    

Pov. Narrator

- Zabierzcie go do piwnicy!- rozkazała wściekła kobieta, wskazując na rannego Jasona. Wzięli go i zanieśli we dwójkę, gdzie ona czekała. Potem przykuli go do kajdanek zwisających ze ściany. Zdjęli wcześniej z niego kurtkę i kamizelkę. 

- Zjebał akcję więc należy się mu kara- powiedziała wściekła.

- Odmawiamy- powiedzieli wszyscy co brali udział w akcji.

- Jak to kurwa nie po to wam płacę, że teraz macie wielkie fochy- wzięła pierwszą lepszą rzecz i rzuciła, co roztrzaskało się idealnie obok jego głowy.

- Niezły rzut ale i tak słabiutko- odpowiedział jej, co wkurzyła się jeszcze bardziej.
- Nie masz się tak do mnie oddzywać- krzykała zaczęła opowiadać jacy to oni deblie. Wyszła z tego pokoju, chwilę później reszta. Został sam w ciemnym pomieszczeniu.
- Powtórka z rozrywki- powiedział do siebie.- Może tym razem lepiej trafi?

Poszedł spać, albo próbował bo muzyka która została w jakiś sposób włączona.

- Kurwa kto włączył ten okres godowy surykatek?!- krzyczał ale na nic to się zdało. Zasnął ale rankiem z nowu go odwiedziła. Tym razem wzięła rzeczy do ,,tortur". 

- Ej co robisz?!- mówi, gdy ona podchodzi i wstrzykuje mu coś.

- Teraz to zaczyna się zabawa- dodała kończąc swoją robotę odsunęła się dalej. 

- Co tym mi dałaś!- krzyczał, zaczął jęczeć. Nie dało się nic zrozumieć, jakby jego umysł został za ćmiony.

- Hm którą, by tu wybrać- mówił do siebie, wybierając noże. Miała w ręce i zaczęła, zaczęła ciąć, wbijać jakby był kawałkiem mięsa nieznaczący. Potem wzięła tłuczek, uderza w żebra i po nogach. Skończyła na tą chwilę, podeszła do stołu wstrzykła mu substancję, która potęguje ból.
- A mogło być tak dobrze a ty teraz tu cierpisz- powiedziała i odeszła. Tak zrobiła się noc, przyszła jego koleżanka. On sam odzyskał rozum mówiąc dobrze.

- Ożyłeś- powiedziała do niego.

- Tak chodź trochę mi to zajęło, podobnie jak te rany- powiedział poruszył się kawałek i syknął z bólu.

- Nie podnoś się, jeszcze bardziej będzie to boleć- powiedziała na co przestał. Nalała na gazę wodę utlenioną, zaczęła mu je obmywać.

- Nieźle cię pobiła, jutro załatwia jakiegoś gościa od jej męża- powiedziała, kończy wstaje oraz sprząta.

- Będzie rozrywka, ale najpierw musiałbym się uwolnić- powiedział jej.

- Zastanawia mnie czemu, dałeś się jak i dajesz tak traktować?- zapytała go.

- Widzisz, można powiedzieć że to rodzaj mojej kary. Za nic praktycznie, ale wiesz historia zaczyna się praktycznie po tym jak ludzie przestali wieżyć w bogów.  Nie osłabliśmy, ale my sami zwróciliśmy się między siebie. Nasze dusze chodzą po tym świecie poszukując ludzi, którzy mogą dzierżyć to brzemię- powiedział jej.

- Sądziłam że oni nie istnieją i to jest mit- mówi mu.

- Nic nowego, stało się tym już dawno- odpowiedział spóścił głowę.

- Dziękuję Iris- stracił przytomność, złapała się za usta, rozpłakała jakby ujrzała śmierć kogoś bliskiego. Wyszła z tego pomieszczenia, prosto do swojego przyjaciela. Rzuciła mu się w ramiona, zapłakana.

- Co się stało skarbie?- zapytał ją.
- Właśnie znalazłam go, nie mogę nic zrobić, a to boli bardzo. Nie poznałam go nawet- mówi mu.

- Spokojnie damy radę, mu pomóc tylko teraz musimy się ukrywać- powiedział jej co mocniej przytuliła. Usłyszeli pukanie i weszli do środka dwóch umięśnionych facetów.

- To on jest tam, prawda?- zapytał jeden z nich. Na co kiwnęli głowami.

- O kurwa, oby przeżył nie chcę mieć potem na radzie- przemówili i usiedli na krzesłach. Zastanawiając się co dalej począć.

- Za trzy dni przyjeżdża szef, co może zrobić?- zapytała

- Nie wiem ale raczej nic dobrego, już ponoć ma być rozprawa po wszystkich świętych, dokładnie 4- odpowiedział jej chłopak.

**********
Nazajutrz do  willi przyjechała telewizja o nagłośnieniu sprawy, dotyczącej dziecka, które rzekomo zostało uprowadzone a te papiery są podrobione i sprawa jest już w toku. Jak na razie Weronika jest na straconej pozycji jedynie cud pozwoli jej to wygrać. Wszyscy ze służby krzątali się, by wyglądać jak najlepiej. Chociaż ten dom od dobrych parunastu tygodni nie miał generalnego porządku.  Zrobili zakupy, jakby nie miało być już świata, a to wszystko z powodu jednej osoby. 

- Matylda!- krzyczała na cały dom kobieta która ma wszystko i nic na tej głowie.

- Tak pani- powiedział zdyszana, musiała przebiec cały dom.

- Zobacz na moje włosy co się z nimi stało!- krzyczy, wskazuje na nie. 

Dziewczynie aż padły ręce musiała wymodelować włosy, dobre dwie godziny. Słuchając jej jęków i narzekań na wszystkich. Co ona im zrobi jak, źle wyjdzie. Nie dało się tego słuchać. Potem jeszcze jej córce, co nie miała takiej szopy. Ale i tak długo trwało zrobienie fryzury. Pomogła jej wybrać strój. Zaprowadziła na śniadanie, gdzie ona jeszcze narzekała iż nie tak jest ugotowane jak ona lubi. Musieli zrobić od nowa.

- Pamiętasz córeczko  co masz mówić?- zapytała ją.

- Tak- odpowiedziała po krótce. Po chwili dało się usłyszeć dźwięk domofonu. 

- Robercie wpuść ich!- rozkazała, sama poszła do pokoju gościnnego. Weszło parunastu ludzi z sprzętem, jedna pani z notatnikiem. Usiadła i zaczęła rozmowę.

- Dzień dobry z tej strony Magdalena Sracz i zapraszam na reportaż- zrobiła wstęp- A więc od kiedy pani wie iż to jest właśnie pańska córka?

- Od około lata, ale potrzebowałam się upewnić czy to właśnie ona- odpowiedziała. 

- Następne czemu dopiero teraz a nie wcześniej, ale dopiero po tej tragedi?

- Zobaczyłam iż jest to moje stracone dziecko, wiem iż musze je odzyskać, bo komu jak nie u mnie nie będzie lepiej. Jestem jej matką- powiedziała, zadawane było jeszcze parę pytań. Potem pożegnali  tych ludzi. Wrócili do ,, normalności". Kobieta przebrała się w bardziej luźny strój. Zeszła do piwnicy, gdzie jest właśnie osadzony.

- Stęskniłeś się?- zapytała go.

- Ta, jak pies za kotem- odpowiedział, co nie ustaswykcjonowała ją ta odpowiedź. Podała mu kolejną dawkę strzykawek. 

- Jak pewnie wiesz, właśnie jestem na dobrej drodze do wygrania rozprawy. A wiesz co potem zrobię z nią?- zapytała 

- Nie ośmielisz się!- krzyknął

- Doprawdy, wszystko zależy jaki dar otrzyma, ja jakoś nie mam podobnie jak moja najstarsza córka, wiesz jak to jest? Ale do rzeczy już ugadałam z klientem, że ją kupi a sumka będzie wielka- powiedział. 

- Nie pozwolę ci na to- odparł.

- Ależ jak, ty będziesz tu lub martwy i nic nie zrobisz pogódź się z tym- powiedziała do niego. 

Nagle w jeden kajdanek zdołał się wyrwać, od niego stworzyło się pęknięcie. Co również wywołało niemałe wstrząsy. Uciekła pośpiesznie zostawiając go, z laptopem na którym lecą filmy jak Oliwia jest maltretowana. W całym domu słychać krzyk gniewu, wstrząsy nie ustały, ale są tak małe iż nie zagrażają upadkowi. W nocy również przyszła Maja i pomogła mu z ręką, bo kiedy się wyrywał uszkodził kość w lewej ręce. 

- Wiesz co bym chciał żebyś dla mnie zrobiła?- powiedział.

- Tak co takiego?- dopytuje.

- Powiedz gwiazdom iż Jason mówi cześć. A teraz leć zanim cię tu znajdzie- skończył ta jakże wyczerpującą rozmowę. 


Podoba się wam mordeczki? 

Od youtuby do rodzinyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz