-28-

680 19 0
                                    

MARATON DZIEŃ 2|5

L - Zaczekaj! Gdzie Ty idziesz?! Może pójdę z Tobą?? Przecież mówiłam, że zawsze z Tobą będę!! Marcin!! Nie rób sobie niczego złego, proszę! 

*****

Chłopak wybiegł z areny cały zapłakany zostawiając mnie w tym samym miejscu w, którym ocierałam jego łzy. Cholernie bałam się, że zrobi sobie coś złego więc zadecydowałam wybiec za nim. Podniosłam się z maty i wychodząc z oktagonu napotkałam jeszcze usatysfakcjonowanego Kacperka, który akurat w tym momencie musiał mnie zaczepić.

K (Kacper) - Przekaż temu swojemu Marcinkowi, że jest zwykłym zerem! Tyle gadał, że mnie pokona, a to on okazał się przegrywem hahaha! Dziwię się, że Ty się nad nim litujesz! - śmiał mi się prosto w twarz.

Nie wytrzymałam. Moje emocje znacząco wzrosły i postanowiłam stanąć w obronie mojego przyjaciela.

L - Posłuchaj! To, że Marcin przegrał nie oznacza, że jest zerem, bo nim nie jest! Jest ciepłym i dobrym człowiekiem. I co najważniejsze w przeciwieństwie do Ciebie nie kreuje się na jakiegoś popieprzonego króla z wywalonym ego!

K - Hahahaha żałosne! Pamiętaj tylko, żebyś przez niego nie płakała Lexuwa!

L - Daruj sobie te zbędne komentarze Błoński! - krzyknęłam i pobiegłam w stronę korytarza, który prowadził do hotelowych pokoi. 

Przebiegłam pierwsze, drugie i potem trzecie schody. Mijałam kolejne pomieszczenia oraz miejsca na tyle szybko by zaraz znaleźć się u boku Marcina. Do końca życia zapamiętam ten jego wzrok w, którym widziałam wewnętrzną walkę z emocjami, które go bezpowrotnie obezwładniły. Jednak podobnie jak w oktagonie emocje okazały się silniejsze, a chłopak po prostu coraz to wolniej, ale jednak wyniszczał się od środka. Innym priorytetem dla, którego tak bardzo pragnęłam być u jego boku to wewnętrzny spokój, że nie zrobi czegoś co odzwierciedliło by się konsekwencją w życiu lub ewentualnym uszczerbkiem na jego zdrowiu.

Biegłam jak szalona, głowa puchła od własnego płaczu, a zmysły coraz to bardziej się zacierały. W końcu dotarłam pod jego drzwi i chcąc zacząć pukać usłyszałam zapłakany krzyk chłopaka. Momentalnie moje łzy się nasiliły, ale mimo to zapukałam. Liczyłam się z tym, że może mi nie otworzyć. Tak też się stało. Nie chciałam tak stać pod drzwiami, ale wiedziałam, że muszę się tam dostać. Pobiegłam w miarę szybko do pokoju Mateusza i poprosiłam go o zapasową kartę do pokoju bruneta.

*puk puk*

Mat (Mateusz) - Hmm? Boże Lexy jak Ty wyglądasz?? - spytał troskliwie kiedy zobaczył mój rozmazany makijaż i opuchnięte oczy.

L - To teraz najmniej ważne, daj mi po prostu kartę do pokoju Marcina. Ja muszę tam z nim być! Proszę.. - powiedziałam zachrypniętym od płaczu głosem.

Mat - Daj mi chwilę to ją znajdę. O mam! - powiedział podając mi kartę. - Tylko pamiętaj on jest teraz w ogromnych emocjach i jest zdolny do wszystkiego.

L - Mam tego świadomość, a teraz idę. Bye i dziękuję jeszcze raz Mati.

Chwilę później stanęłam ponownie pod drzwiami od pokoju Marcina. Przyłożyłam kartę do wyznaczonego miejsca i pchnęłam drzwi wejściowe. Weszłam do pomieszczenia i to co zobaczyłam nieco mną wstrząsnęło. Trzy małe butelki wódki walające się po podłodze, rozrzucone ciuchy, rozwalona pościel. W pokoju go nie było więc wyszłam na balkon na, którym też go nie zastałam. To skoro nie ma go tu to pewno jest w łazience. - pomyślałam i skierowałam swój krok w stronę tego pomieszczenia.

✨NOWY POCZĄTEK✨ - LEXY I MARCINOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz