Dalsza część podróży pozbawiona była jakichkolwiek oznak życia ze strony szatyna. Tuż po wyładowaniu przeze mnie emocji, mężczyzna przymknął powieki i udawał, że mnie nie zna. W pewnym momencie zapewne zasnął, gdyż siedząc z zamkniętymi oczyma przecież nie można normalnie funkcjonować. Siedząc obok nudnego Anglika zaczęłam czytać jakiś artykuł o selekcji nasion. Moim zdaniem można by streścić go do kilkunastu linijek, aczkolwiek autor tekstu był przekonany, iż dopiero pięć stron A4 zaspokoi jego żądzę ogłoszenia światu, że nasiona należy sadzić na wiosnę. Lustrowałam wzrokiem kolejny raz zdjęcia co poniektórych roślin, aż w końcu powieki nie utrzymały własnego ciężaru i zaczęły opadać ze zmęczenia, aby przenieść mnie w stan głębokiego snu.
- ...edziemy do McDonald's dopiero po powrocie do domu! Wytrzymasz jeszcze te dwie godziny, Jake! - kilka sekund ciszy. - Chodź. Pójdziemy drugim wyjściem.
Siedziałam z zamkniętymi oczami i uśmiechałam się sama do siebie, wsłuchując się w rozmowy innych ludzi. Było mi tak wygodnie, że nawet nie rozważałam opcji wstania ze swojego miejsca i wyjścia z... No właśnie. Wyjścia z czego? W końcu, ciekawa swojego położenia, odsłoniłam leniwie źrenice i wytężyłam wzrok. Jedyne co zobaczyłam to ciemny fotel w odcieniu granitu, a do niego przypięty kawałek materiału z napisem "Centralwings". Uniosłam jedną brew, a następnie spojrzałam na prawo, gdyż przypomniałam sobie, że obok mnie siedział Brytyjczyk. Niestety miejsce, które jeszcze niedawno zajęte było przez kędzierzawego szatyna, teraz świeciło pustką.
I straciłam swojego pierwszego, a zarazem jedynego znajomego z Wielkiej Brytanii.- Przepraszam, mogłaby pani opuścić samolot? - sztuczny uśmiech utworzony z pożółkłych zębów stewardessy mignął przed moim nosem.
Odskoczyłam na kilka centymetrów, po czym zaśmiałam się półgłosem.
- Jasne. Po prostu spałam i... - kobieta w mundurku schowała swoje uzębienie za wargami muśniętymi bordową szminką, po czym powędrowała do kabiny dla personelu. - Właśnie... - pokręciłam głową z zażenowaniem nad zachowaniem stewardessy, a następnie wstałam gwałtownie, wieszając ciemną torbę na ramieniu.
Po przekroczeniu progu samolotu moim oczom ukazały się puszyste, szaro-srebrzyste chmury, które kłębiły się w coraz grubsze warstwy. Wszystko wskazywało, iż dzień będzie jak ten stereotypowy londyński. Deszcz, zachmurzenie, dwadzieścia stopni na plusie i krótkie interwencje promieni słonecznych co kilka godzin. Większości turystów zapewne nie odpowiadałaby taka pogoda, ale akurat mi nie robiło to większej różnicy. Widząc szybko przemieszczające się po niebie kłębki, uniosłam kącik ust w górę i wzruszyłam obojętnie ramionami. W końcu jeden z mocniejszych podmuchów wiatru szturchnął me ramię, co zmusiło mnie do zejścia po długich, metalowych schodkach.
~*~
Pierwsze tygodnie w mieście czerwonych autobusów nie należały do najlepszych. Nawet w sklepie spożywczym każdy zwracał uwagę tylko i wyłącznie na polski akcent i polskie złote w portfelu. Po ustaleniu, że jestem polką, Anglicy zachowywali się w stosunku do mnie bardzo wyrachowanie. Doprowadzało mnie to do szału.
Na szczęście po pół roku nauczyłam się naśladować brytyjski akcent i dopracowałam niepewny angielski, co dało mi możliwość nawiązania kilku znajomości. No dobrze, konkretnie dwóch. Osobami, z którymi spotykałam się niemalże codziennie, były Caroline i Gemma. Dziewczyny może i nie zawsze rozumiały moje poczucie humoru, a i same opowiadały dowcipy, których nie mogłam pojąć, ale sama świadomość, iż rozpoznawałam znajome twarze w ogromnym Londynie dodawała mi pewności siebie.
- Ola, zrobisz mi naleśniki? Proszę... - zaczęła skacowana Gemma, kładąc głowę na blacie stołu i przymilając się.
Dziewczyna ta była osobą bardzo towarzyską. Aż za bardzo. Codzienne domówki u starych, dobrych znajomych z liceum sprawiały, iż praktycznie nie miała czasu na normalne życie. Wiecznie można było ujrzeć ją na kacu, bądź pod wpływem dużej ilości alkoholu. Wielokrotnie tłumaczyłam starszej koleżance, że dzięki tego typu imprezom nie osiągnie w życiu nic więcej niż zniszczoną wątrobę, ale oczywiście Gemma odpowiadała na tego typu uwagi głośnym, niekiedy przerażającym śmiechem.
CZYTASZ
Love With Ginger Hair as Ed Sheeran Fanfiction
FanfictionJest rok dwa tysiące dwunasty, gdy mieszkająca w Londynie Ola wybiera się na koncert Eda Sheerana. Czekała na ten dzień miesiącami, a w głowie utworzyła już setki scenariuszy wieczoru. W najgorszym wypadku stałaby tuż przy scenie, a muzyk przykułby...