Odbicie w lustrze zdecydowanie odbiegało od tego, które chciałabym ujrzeć. Włosy lekko przetłuszczone u nasady, a przy końcach rozczochrane jak po porządnym tapirowaniu. Pod oczami cienie układały się w szare półksiężyce, a suche usta wyglądały jak gdyby nie zetknęły się z wodą od tygodni. Powieki przymykały się i unosiły w wolnym tempie, a mętne, senne spojrzenie nie mogło uwierzyć w aż tak zły stan twarzy. Czy życie musiało być aż tak podłe?
Ślamazarnie zsunęłam z siebie luźną piżamę i nie zamykając drzwi od łazienki wskoczyłam pod prysznic. Tuż po przekroczeniu progu kabiny, przekręciłam dłonią gałkę i puściłam strumień chłodnej wody. Gdy woda z impetem zalała momentalnie całe moje ciało, otrząsnęłam się odczuwając dreszcz. Nie miałam jednak zamiaru podkręcać temperatury, gdyż tylko zimny prysznic mógł postawić mnie na nogi. Niestety tego dnia Londyn rozświetlony i podgrzewany był przez wyraźne, mocne promienie słoneczne, którym nie przeszkadzała na niebie żadna chmura. Temperatura na termometrach wzrosła do dwudziestu pięciu stopni, przez co zmuszona byłam wydepilować nogi i ubrać zwiewną sukienkę. Jak na złość wszystkie obowiązki estetyczne oraz kosmetyczne musiałam nadrobić w piętnaście minut tuż po przebudzeniu. Po szybkim wygładzeniu nóg oraz oczywiście zacięciu się w dwóch miejscach, wyszłam szybko spod prysznica i owinęłam się ręcznikiem. W kruche palce złapałam szczoteczkę do zębów i po nałożeniu niewielkiej ilości pasty wyszorowałam je jak najszybciej. Gdy tylko miałam już za sobą sprawę porannej toalety, opuściłam małe, lawendowe pomieszczenie i przeszłam kilkoma większymi krokami do sypialni. Tego dnia, wyjątkowo, nie musiałam martwić się o to co mogłabym na siebie założyć. W mojej szafie na wyjątkowym, czerwonym wieszaku umieszczona była dokładnie jedna, letnia, przewiewna sukienka, która noszona była przeze mnie wyłącznie w czasie upałów. Gorące dni nie trafiały się w Londynie zbyt często, więc sukienek też nie posiadałam zbyt wielu. Uchyliłam skrzydło drzwi i zsunęłam z plastikowego wieszaka czarną, gorsetową sukienkę, którą zdobiły kolorowe, głównie błękitno-różowe kwiaty. Po wciśnięciu się w strój, uchyliłam szufladę komody, w której zwykłam przechowywać wyjściowe buty. Znajdowało się tam kilka par szpilek, platform, jakiś znoszonych balerinek oraz jedna, w miarę czysta para białych Converse' ów. Tego dnia nie mogłam sobie pozwolić na nic bardziej eleganckiego, gdyż powinnam była wyjść jakieś kilkanaście minut wcześniej, by zdążyć na czas. Pośpiesznie i niezdarnie wsunęłam na stopy tenisówki, a następnie podeszłam do lustra i zaczesałam palcami mokry kosmyk z twarzy. Drugą ręką zgarnęłam z podłogi suszarkę i pośpiesznie włączyłam urządzenie, by w jakikolwiek sposób osuszyć włosy. Gdy tylko moje siano na głowie zaczęło przypominać fryzurę, pociągnęłam za kabel suszarki, by wyłączyć ją z kontaktu. Na nos nałożyłam czarne okulary, które akuratnie znajdowały się na blacie komody, a do małej torebeczki wpakowałam "na szybko" dokumenty, portfel i sok pomarańczowy.
Oczywiście, jak zwykle, spóźniłam się na autobus i byłam zmuszona przemierzać ulice Londynu pieszo. Początkowo biegłam tak szybko, na ile pozwalała mi kondycja, zupełnie ignorując fakt, iż moje rozwiązane sznurówki plątały się gdzieś pod podeszwami, a pasma włosów wchodziły za szkła okularów przez co łaskotały nieprzyjemnie moje powieki. Niestety nie minęło kilka minut, a zaczęłam odczuwać dokuczliwą kolkę oraz zmęczenie. Moja kondycja miała wiele do rzeczenia. Postanowiłam, iż powiadomię Gosling' a o moim ewentualnym spóźnieniu, gdyż przyjście w połowie spotkania byłoby nietaktowne. Wsunęłam dłoń do torebki, gdyż chciałam wyciągnąć z niej telefon komórkowy. Zaczęłam penetrować wnętrze, lecz moje palce stykały się wyłącznie ze skórzanym opakowaniem na dokumenty, portfelem oraz chłodnym sokiem pomarańczowym, co jakiś czas przekładając klucze. No tak. Telefon zostawiłam w łóżku, aby mógł spokojnie odpocząć i przeleżeć cały dzień. Ze zrezygnowaniem złapałam się za głowę, a następnie powolnym truchtem zaczęłam dążyć do celu. Bez wcześniejszego oznajmienia Jake' owi, że się spóźnię, nie mogłam przyjść nie w czasie. Mimo wszechobecnego bólu, który powodowany był przez nabyte dzięki Ed' owi siniaki oraz irytujące kłucie w podbrzuszu, dawałam z siebie wszystko, czując się, jakbym była uczestniczką istotnego maratonu. W myślach nieustannie motywowałam się do działania i poszukiwałam w sobie ducha walki, dzięki czemu nawet nie zauważyłam kiedy dobiegłam pod drzwi przytulnej, niewielkiej kawiarni. Stojąc przed wejściem, dysząc przy tym głośno wbiłam palce obu dłoni we włosy i potrzepałam nimi kilkukrotnie. Objętość fryzury nie mogła być zbyt oszałamiająca, gdyż nawet nie zdążyłam wysuszyć wcześniej włosów - schły podczas biegu. Brak makijażu na twarzy, ospałe spojrzenie, rozwiązane sznurówki, rozczochrana czupryna i przyspieszony oddech. W takim stanie przekroczyłam próg pomieszczenia z, nie wiedząc dlaczego, szerokim uśmiechem na ustach. Gdy tylko znalazłam się w pełnej czerwieni oraz brązu knajpce, rozglądnęłam się orientacyjnie, poszukując znajomych twarzy. Napotykałam wzrok przypadkowych osób znajdujących się w towarzystwie swoich przyjaciół. Nie lubiłam tego typu kontaktów z nieznajomymi. Jedynym przyjemnym elementem mojego wejścia był moment, gdy niebieskooki blondyn zawiesił na mnie wzrok. Wmówiłam sobie, iż z całą pewnością zaintrygowała go moja osoba i chciałby poznać mnie bliżej. Usunęłam z pamięci fakt, że kilka sekund po naszym magicznym wzrokowym połączeniu, uśmiechnął się szeroko do zgrabnej kruczowłosej o białym, uroczym uśmiechu. Oboje niesamowicie szczęśliwi złapali się za ręce i z nieustająco radosnym wyrazem twarzy przemierzali świat, jakby widzieli go po raz pierwszy i byli nim zachwyceni.
CZYTASZ
Love With Ginger Hair as Ed Sheeran Fanfiction
FanfictionJest rok dwa tysiące dwunasty, gdy mieszkająca w Londynie Ola wybiera się na koncert Eda Sheerana. Czekała na ten dzień miesiącami, a w głowie utworzyła już setki scenariuszy wieczoru. W najgorszym wypadku stałaby tuż przy scenie, a muzyk przykułby...