Ze zniecierpliwieniem i ekscytacją przekroczyłam próg drzwi. Podążając za blondynem przeszłam około 100 metrów cienkim, jasnym korytarzem. Na końcu niego znajdowały się czarne drzwi. Nie było na nich żadnej tabliczki, czy też kartki, która oznajmiałaby co za owym wejściem się znajduje. Jake uchylił je przede mną, a ja zaglądnęłam niepewnie do środka.
- Nie martw się, nie jestem seryjnym zabójcą.
Mężczyzna uśmiechnął się przyjaźnie, a ja nie wątpiąc w jego słowa weszłam do pomieszczenia. Było ono równie skąpo urządzone co korytarz, który jeszcze przed chwilą przemierzałam. Po prawej stronie, tuż przy ścianie, znajdowała się ciemna, drewniana półka, na której stał zakurzony, biały, pusty wazonik. Nad nią wisiał telewizor plazmowy, w którym akurat szedł serial „Friends". Uśmiechnęłam się delikatnie, gdy chociaż na ekranie ujrzałam w jakikolwiek sposób znajome mi twarze. Przekręciłam moją głowę w lewo. Przy ścianie naprzeciwko telewizora, rozłożone były pootwierane i rozgrzebane walizki, wypełnione dosłownie wszystkim. Ubraniami, jedzeniem, sprzętem elektronicznym. Gdzieś pośród kabli dostrzegłam nawet toster. Widząc wszystkie te rzeczy uniosłam jedną brew, nie kryjąc zdziwienia. Moją uwagę przykuła jednak kanapa znajdująca się na środku pokoju. Leżała na niej tleniona blondynka przykryta grubym kocem. Gdy weszliśmy z Jake'iem do pomieszczenia nawet nie odwróciła wzroku w naszym kierunku. Uważnie oglądała serial, co chwilę wycierając chusteczką nos. Miałam ochotę spytać kim jest dziewczyna, lecz nie byłoby to na miejscu, gdyż byłam tam tylko gościem.
- Dobry wieczór.
Powiedziałam, nie chcąc wyjść na niewychowaną. Nawet nie wiedziałam, czy powinnam się w ogóle odzywać.
- No tak. To Nina.
Jake wyjaśnił mi, cały czas szukając czegoś w rozłożonych bagażach. Dziewczyna spojrzała na mnie i uśmiechnęła się jakby przymusowo, po czym odwróciła wzrok z powrotem w stronę ekranu. Nie był to jednak uśmiech ukazujący irytację. Wyglądała raczej na zawstydzoną i zamkniętą w sobie. Nieco zaskoczyła mnie jej reakcja, a konkretnie jej brak, lecz mimo wszystko usiadłam na sofie tuż obok niej. Ona siedziała kurczowo, wciąż oglądając serial. Jak zahipnotyzowana.
W przeciągu kilku sekund od mojego spokojnego usadowienia się, do pokoju gwałtownie i głośno wszedł mężczyzna. Był ubrany w ciemny t-shirt, jeansy i adidasy. Miał rozczochrane włosy i krople potu na czole, które szybko przetarł jednym ruchem dłoni. W drugiej ręce trzymał gitarę, której pasek plątał się gdzieś pomiędzy jego nogami, oraz kilkoma palcami podtrzymywał telefon komórkowy. Ed Sheeran. Przyłożył słuchawkę do ucha.
- Przyciemnijcie trochę światła, bo strasznie dają po oczach. I zróbcie coś z tym odsłuchem. Głośniejszy niż muzyka z głośników...
Rozłączył się, po czym zaśmiał się pod nosem i zgarnął z wierzchu walizki butelkę wody mineralnej. Nie odrywał wzorku od telefonu, prawdopodobnie pisząc do kogoś SMSa.
- Z kim rozmawiałeś?
Blondyn spojrzał na rudego kątem oka, bez przerwy przewracając ubrania i kable w bagażach. Ed wpatrzony w telefon i zdyszany odpowiedział.
- Operator. Znowu dali ten głośniejszy odsłuch. Kolejnym razem...
Przerwał, aby napić się wody. Pierwszy raz widziałam człowieka, który w tak szybkim czasie wypił pół butelki 2-litrowego napoju. Wow.
- ... sam się tym zajmę.
Gosling prychnął śmiechem i wstał znad walizek, trzymając w ręce ładowarkę do telefonu.
- Już to widzę. Gdy mówisz, że sam się tym zajmiesz, zazwyczaj w ostatnim momencie prosisz mnie. Więc może od razu mnie poproś. Będziemy mieli to z głowy.
CZYTASZ
Love With Ginger Hair as Ed Sheeran Fanfiction
FanfictionJest rok dwa tysiące dwunasty, gdy mieszkająca w Londynie Ola wybiera się na koncert Eda Sheerana. Czekała na ten dzień miesiącami, a w głowie utworzyła już setki scenariuszy wieczoru. W najgorszym wypadku stałaby tuż przy scenie, a muzyk przykułby...