Mniej więcej co godzinę poruszałam odrętwiałymi kończynami, sprawdzając, czy wciąż mam w nich czucie. Było to moim jedynym zajęciem, które trwało całą noc. Jake nie żywił do mnie żadnych uczuć i ograniczał nas do przedziwnej przyjaźni, której nikt nie był w stanie pojąć. Ed zaś pałał do mnie wyłącznie popędem seksualnym. Czułam się jak breloczek do kluczy. Teoretycznie wyglądałam jak część konkretnej zbiorowości, lecz w praktyce byłam tylko elementem ozdobnym. Stanowiłam dodatek do relacji Jake-Ed. Dzięki mnie pomiędzy facetami nie było nudno, a chyba o to im chodziło.
Pomieszczenie było ciemne i zimne. Zmarzły mi palce zarówno u rąk jak i stóp, ale nie specjalnie miałam ochotę na okrycie się kocem. Musiałabym na chwilę wstać, zgarnąć materiał, po czym położyć się z powrotem, przykryć i kontynuować leżenie w niewygodnej pozycji oczekując zdrętwienia. Możliwe, że w pewnym momencie zasnęłam na kilkanaście minut, może godzinę. W każdym razie - oczy otworzyłam szerzej dopiero rano. Spojrzałam na telefon, była godzina siódma zero trzy. Starałam się jak najszybciej wydostać z miejsca, które nie napawało mnie optymizmem i energią do życia, dlatego w dosłownie kilka minut zgarnęłam wszystkie rzeczy z którymi przyjechałam, pożegnałam się oschle z Goslingiem i wyszłam na przystanek. Pierwszy raz od bardzo dawna poczułam na twarzy promienie słoneczne, które oślepiały mnie i wywoływały pulsujący ból głowy. Nieprzespana noc już dawała się we znaki. Mimo wszystko ucieszyłam się, że przywitał mnie ten niewielki promyczek, chcący nieco rozjaśnić mój dzień.
Pierwszy uśmiech odnotowałam około godziny czternastej, gdy popijając zieloną herbatę, której resztki uchowały się gdzieś w głębi kuchennej szafki, pakowałam do walizki luźne koszulki. Na moją pierwszą w życiu, kilkudniową wycieczkę, postanowiłam wziąć wyłącznie wygodne rzeczy, które broń Boże nie sprawiałyby, iż wyglądam seksownie i pociągająco. Miałam dość facetów. Tym bardziej po uszy miałam krótkich, bezsensownych flirtów. Na wszelki wypadek dorzuciłam do swojego bagażu luźną sukienkę, gdyż w Budapeszcie mógłby odbywać się akurat jakiś ciekawy koncert, a chciałam jednak zachować resztki kultury i ubrać się stosownie. Ukończyłam przesłodzony miodem napój biorąc głęboki łyk. Muzyka w głośnikach wręcz dudniła na całe mieszkanie. Miałam szczęście, gdyż mieszkańcy kamienicy byli zbyt starzy aby przyjść pod moje drzwi i mnie upomnieć. Zapewne byli również na tyle niedosłyszący, że głośne dźwięki zupełnie im nie przeszkadzały. Rozejrzałam się wokół, badając wzrokiem szare, zakurzone wnętrze, a następnie zasunęłam z rozmachem zamek walizki. Moja radość na myśl o opuszczeniu nudnego, depresyjnego miasta wręcz rozpierała mnie od środka. Zacisnęłam w dłoni skórzaną rączkę odstającą od bagażu i dźwignęłam go w górę. Energicznym krokiem opuściłam mieszkanie, po czym zamknęłam je na klucz, nieustannie się uśmiechając.
Humor na tyle mi dopisywał, że zdecydowałam się nie dzwonić po taksówkę, a zatrzymać jedną z nich przy głównej drodze, oddalonej od kamienicy 10 minut drogi pieszo. Przemierzałam chodnik pełen nierówności zupełnie nie przejmując się tym, że kółeczka mojego bagażu zatrzymywały się w każdej szczelinie betonowych płyt. Nieco zmęczona ciągnięciem ciężkiej walizki w końcu dotarłam do jezdni po której samochody jeździły zdecydowanie szybciej niż pomiędzy starymi gmachami kamienic. Rozglądnęłam się, mrużąc oczy i chroniąc je przed jaskrawym i dość dokuczliwym słońcem. Jak na złość przez kolejne kilkanaście minut w pobliżu nie dostrzegłam ani jednej taryfy. Postanowiłam usiąść na bagażu i poczekać, gdyż zadzwonienie po samochód pożarłoby kilka procent, cennej dla mnie, baterii telefonu. Jak zwykle zapomniałam zabrać ze sobą słuchawek, więc nie pozostało mi nic innego jak obserwowanie wszystkiego wokół i zastanawianie się nad sensem istnienia. Po pewnym czasie słońce zaczęło uciekać za chmury a z zachodu zerwał się nieprzyjemny wiatr. Lekka, skórzana kurtka nie była najlepszą decyzją, gdyż chłód odczuwałam na całym moim ciele. Ignorowałam to jednak i w końcu doczekałam się pięknego, czarnego samochodu, który zatrzymał się tuż przede mną. Wsiadłam do środka spodziewając się natychmiastowego ocieplenia, lecz samochód był zbyt stary aby mówić o mięciutkich siedzeniach i ogrzewaniu. Wrzuciłam walizkę na tylne siedzenie i usiadłam tuż obok niej, podtrzymując ją dłonią, która wydawała się być szaro-fioletowa. Spojrzałam na twarz kierowcy odbijającą się w lusterku i rzuciłam hasło "Heathrow".
CZYTASZ
Love With Ginger Hair as Ed Sheeran Fanfiction
FanfictionJest rok dwa tysiące dwunasty, gdy mieszkająca w Londynie Ola wybiera się na koncert Eda Sheerana. Czekała na ten dzień miesiącami, a w głowie utworzyła już setki scenariuszy wieczoru. W najgorszym wypadku stałaby tuż przy scenie, a muzyk przykułby...