Przełknęłam ślinę czując suchość w gardle i stało się to, czego chciałam uniknąć. Gwałtownie odsunęłam się od Eda i zaczęłam kaszleć. Nasze nagłe zbliżenie cholernie mnie zestresowało, dlatego brałam coraz szybsze i płytsze wdechy. Sprawiły one, iż mój przełyk wysechł na wiór. Przyłożyłam dłoń do ust, starając się opanować.
- Serio...
Sheeran szepnął i uśmiechnął się przy tym szeroko, zwracając mi uwagę z wyraźnym rozczarowaniem i rozbawieniem w głosie. Przeczesał palcami prawej dłoni zmierzwione, rdzawe włosy, a następnie zaczął delikatnie klepać mnie po plecach. Widział, że nie za dobrze radziłam sobie z kasłaniem. Miałam ochotę coś powiedzieć. Cokolwiek. Niestety gardło nie dawało mi dojść do słowa.
- Chcesz wody?
W jego głosie byłam w stanie usłyszeć wyraźną troskę. Odmówiłam poprzez kilkukrotne pokręcenie głową. Poczułam, jak w moich oczach zaczęły zbierać się łzy. Nie musiałam czekać zbyt długo, aby przez intensywny kaszel wydostały się na zewnątrz i zmoczyły policzki.
- Kładź się. Może Ci przejdzie.
Ed skazany był na monolog. Pozostając w pozycji siedzącej, przesunęłam ciało do centralnego punku ogromnego łóżka i nawet nie przykrywając się kołdrą, wbiłam głowę w poduszki. Udało mi się uspokoić na kilka sekund, ale gdy tylko zachciało mi się mówić, uporczywy kaszel powrócił. Sheeran nawet nie zdążył się położyć. Wciąż siedział, bacznie mnie obserwując.
- Dobra, idę po wodę...
Oznajmił, chociaż o nic go nie prosiłam. Z irytacją zdążył postawić jedną nogę na podłodze. Podniosłam się na łokciach, a następnie mocno objęłam dłońmi jego rękę. Pociągnęłam go w swoją stronę wyjątkowo energicznie, gdyż pod wpływem mojego ataku położył się na plecach.
- I...
Chciałam w końcu przemówić ludzkim głosem, dlatego zmusiłam moje gardło do słów.
- Idziemy spać.
Przełożyłam jedną nogę nad tułowiem mężczyzny, po czym spokojnie ułożyłam swoje ciało na jego torsie. Palce obu dłoni owinęłam wokół jego ramion, czując, jaki był rozgrzany. Uśmiechnęłam się lekko sama do siebie i opuściłam z ulgą powieki, gdyż jakimś cudem kaszel ustał.
- Działam na Ciebie lepiej niż woda... Kto by pomyślał...
Palcem wskazującym przesuwał ostrożnie po linii mojego kręgosłupa. Od odsłoniętego karku aż po kość ogonową. Uczucie, które żyło swoim życiem gdzieś wewnątrz mnie, było mi zupełnie nieznane, tajemnicze. Jakiś krótki okres czasu dzielił mnie od wschodu słońca, znajdowałam się w pięknie urządzonej sypialni, czułam czyste szczęście, które pozwoliło mi powoli zapadać w sen. Aby było mi jeszcze wygodniej, odwróciłam głowę w drugą stronę. Niestety moje rozpuszczone, dość długie włosy zaplątały się wokół srebrnego łańcuszka, który dotychczas spoczywał spokojnie na mej szyi.
- Uważaj...
Sheeran upomniał mnie zachrypniętym głosem, widząc, jak staram się na siłę wyrwać pojedynczo zaplątane włosy. Delikatnie objął palcami naszyjnik i rozpiął, aby móc go ściągnąć. Poszło mu zdecydowanie szybciej niż się spodziewałam.
- Ma jakieś konkretne znaczenie?
Zmarszczył brwi, przyglądając się wisiorkowi w kształcie "X" i obracając go w dłoni. Słysząc pytanie, podniosłam się, lecz wciąż na nim siedziałam. Splotłam dłonie, wyginając palce w różne strony. Uśmiechnęłam się nieśmiało, czując, jak moja twarz staje się coraz bardziej czerwona. W myślach dziękowałam Bogu za to, iż w pomieszczeniu wciąż było ciemno.
- Właściwie...
Odetchnęłam, nie mogąc powstrzymać uśmiechu.
- Jako prawdziwa fanka chciałam kupić "+", ale nie mieli takich wisiorków. Pozostał mi "X".
Wzruszyłam ramionami, słysząc, jak Ed zaśmiał się cicho. Podniósł się, podpierając ciężar ciała na wyprostowanych rękach, które wysunął za siebie. Dzieliło nas kilka centymetrów, lecz nie do końca byłam w stanie dostrzec jego twarz. Jedyne co czułam to jego ciepły oddech oraz szybsze bicie serca.
- Ola wielką fanką Eda Sheerana? Tego bym się nie spodziewał.
Spojrzałam w dół, chcąc wskazać wzrokiem na pozycję, w której właśnie się znajdowaliśmy.
- Nie?
Zapytałam, unosząc brew i nie mogąc powstrzymać przy tym śmiechu.
- Co my robimy...
Pokręciłam delikatnie głową, unosząc ku górze kącik ust i jeżdżąc palcem po przedramieniu mężczyzny. Sheeran całkowicie zmienił wyraz twarzy i przytaknął głową.
- Racja.
Pośpiesznie wydostał się z mojego objęcia i ułożył stopy na parkiecie. W przeciągu kilku sekund otworzył drzwi i wyszedł na korytarz. Zszokowana siedziałam w pościeli, wpatrując się w jeden punkt na ścianie. Nie mogłam zrozumieć tego, co przed chwilą się wydarzyło. Początkowo ciężko było mi ogarnąć sytuację, ale chwilę później byłam po prostu zła. Wyszłam z sypialni, niedbale okryta kocem, gdyż mimo wszystko było mi zimno. Moja twarz była połączeniem irytacji i zmęczenia, gdyż owej nocy praktycznie nie zmrużyłam oka. Wolno mrugając i marszcząc brwi, podeszłam do kuchennej wyspy, przy której Ed sączył wodę ze szklanki. Oparłam się biodrem o blat, wbijając w niego spojrzenie.
- Mógłbyś mi TO wytłumaczyć?
Zagryzłam dolną wargę, starając się skupić na niezasypianiu. Opuścił głowę, biegając wzrokiem po podłodze i najwyraźniej starając się wymyślić odpowiedź.
- Nie mogę.
Odwrócił twarz w stronę przeciwną ode mnie. Biorąc głęboki wdech, spojrzałam w górę. Podparłam się obiema dłońmi o drewnianą płytę. Jak zwykle coś musiało pójść w całkowicie niespodziewanym kierunku, który wcale mi się nie podobał. Eda nie powinnam była brać na serio. Był tylko szczeniackim muzykiem, który pogrywał z co drugą dziewczyną. Chłodnymi palcami przejechałam po powiekach, a następnie szepnęłam jakby sama do siebie.
- Dałam się nabrać.
Uśmiechnęłam się kwaśno, po czym odwróciłam się z zamiarem pójścia w stronę kanapy. Poczułam, jak w przeciągu kilku sekund Sheeran obejmuje mnie od tyłu, na wysokości talii, a następnie szybkimi ruchami usadawia na kuchennym blacie. Przykułam zdezorientowany wzrok do jego tęczówek.
- Dałaś się nabrać!
Miał zamiar krzyknąć, ale jego zachrypnięty głos mu na to nie pozwolił. Dłonie ułożył na wysokości moich kolan i rozchylił moje nogi, aby móc opleść je wokół swoich bioder. Gwałtownie przyciągnęłam go w moją stronę, aby pomiędzy nim a wyspą kuchenną nie było ani kawałka przestrzeni. Kiedy jego dłonie obejmowały ostrożnie moją twarz, moje ręce wciąż były założone, aby pokazać, iż jestem zła i jeszcze mi nie przeszło.
- Oj Aleksandro...
Uśmiechnął się szarmancko, kręcąc głową z niedowierzaniem i gładząc opuszkami kciuków moje skronie.
- Myślisz, że tak łatwo dam Ci spokój?
Uniosłam brew i przytaknęłam głową, uśmiechając się mimowolnie.
- To całkiem w Twoim stylu.
Dłonie umieściłam na brzegu drewnianej płyty, owijając palce na krawędzi blatu. Mężczyzna ułożył ręce pod moimi kolanami od strony łydek, nie potrafiąc powstrzymać delikatnego uśmiechu, który nie schodził mu z twarzy. Przyglądaliśmy się sobie uważnie może przez kilkanaście sekund, aż w końcu mój gniew przełamał cichy śmiech. Nie byłam w stanie go pohamować. Gdy udało mi się uspokoić, opuściłam głowę i zaczęłam półgłosem.
- Zapomnieliśmy o czymś istotnym. Powinniśmy się odepchnąć.
Ed uniósł jedną brew, oczekując wytłumaczenia, gdyż nie do końca zrozumiał o co mi chodzi.
- Hm?
Musiałam kontynuować.
- Na weselu Anne ja odepchnęłam Ciebie, u mnie w mieszkaniu odepchnęliśmy siebie nawzajem... Trochę mi tego brakuje. To była nasza tradycja.
Sheeran przytaknął, kreując na twarzy udawany smutek, po czym westchnął cicho.
- No dobrze, ale po naszym wspaniałym odepchnięciu w Twoim mieszkaniu...
Palcem wskazującym przesunął po moim prawym udzie, kierując dłoń ku mojemu pośladkowi. Coraz bardziej nachylał się w moją stronę, a ja czułam, jak serce wyrywa mi się w klatki piersiowej. Z trudem przełknęłam ślinę nie mogąc się doczekać, aż w końcu mnie pocałuje. Każda sekunda zdawała się być godziną.
- Pamiętam, co było później.
Szepnęłam, wbijając w niego spojrzenie moich rozszerzonych źrenic. Śledząc wzrokiem prawą dłoń, zaczesałam jej palcami rude włosy Eda, które opadały niedbale na jego czoło. Świadomość, że w końcu mogłam bezkarnie badać dotykiem każdy fragment jego ciała, przyprawiała mnie o motylki w brzuchu i tajemniczy uśmiech. Mężczyźnie najwidoczniej podobało się to, co robiłam, gdyż nie był stanie oderwać ode mnie wzroku i unosił przy tym kąciki ust, jakby kopiował moje odczucia. Przymknęłam delikatnie powieki i zbliżyłam się do twarzy Sheerana, aby móc w końcu poczuć na ustach niesamowity pocałunek, którego miękkość sprawiała, iż nie miałam ochoty przestawać. Moje dłonie połączyłam ze spoczywającymi w dole dłońmi Eda poprzez zaplecenie palców. Musnęłam raz jeszcze jego dolną wargę i nie musiałam czekać długo, aby mój pocałunek został odwzajemniony. Płynnym ruchem prawą dłoń ułożył na moim karku, pozostawiając kciuk w kąciku moich ust. Lodowatym palcem powoli przejechał wzdłuż żuchwy. Moja ręka z rozczochranych, rudych włosów spłynęła na ramię. Chcąc aby się do mnie zbliżył, palcami powędrowałam wzdłuż wypukłości kręgu szyjnego po jego chłodnej skórze, aż do prawego ramienia. Dosunęłam go do siebie dzięki objęciu ręką. W ułamku sekundy poczułam, jak składa na mojej szyi delikatne pocałunki, rozpoczynając nieco pod uchem i zmierzając w kierunku obojczyka. Przejmował nade mną kontrolę, przez co odchyliłam głowę do tyłu, przymykając przy tym powieki. Przez zaciśnięte zęby i uchylone usta wciągnęłam powietrze, którego z nadmiaru emocji zaczynało mi brakować. Sheeran zahaczył palcem wskazującym o wycięcie w koszulce, a następnie odsunął materiał o kilka centymetrów w dół, aby móc złożyć miękki pocałunek na wysokości mojego mostka. Wsunęłam rękę pod jego podkoszulek, czując, jak delikatny materiał gładził zewnętrzną część mej dłoni. Wykonując niewielkie, powolne kroczki palcami środkowym i wskazującym, przemierzałam obszar jego podbrzusza, aż w końcu zatrzymałam się na dolnych żebrach. Nie otwierając oczu, namierzyłam ustami jego dolną wargę i musnęłam ją ostrożnie. Wyczułam jego cichy śmiech, który brzmiał wyjątkowo uroczo. Powinnam zacząć się zastanawiać, co jest powodem jego chichotu, ale zamiast tego udzielił mi się dobry nastrój. Zanim zdążyłam raz jeszcze go pocałować, ułożyłam obie ręce na jego nagim torsie i zaśmiałam się trochę głośniej. Ed poruszył się gwałtownie, nie mogąc przestać się uśmiechać i ułożył dłonie na moich, wciąż znajdujących się pod jego koszulką. Chciał je unieruchomić.
- Łaskoczesz mnie, Sulewski.
- Wkurzasz mnie, Sheeran.
Uśmiechnął się szerzej, ukazując przy tym szereg białych zębów.
- Jeszcze trochę Cię powkurzam...
Nie wypuszczając mych rąk z uścisku, przygryzł delikatnie moją dolną wargę, którą dzieliły od jego ust nikłe milimetry. Nie miałam zamiaru tego robić, ale uśmiechnęłam się, uświadamiając sobie, jak wspaniale się czułam. Mimo tego, iż zbliżał się wschód słońca, byłam zmęczona po ciężkim wieczorze i siedziałam na kuchennym blacie najwredniejszego mężczyzny świata. Powoli złożyłam w kąciku jego ust pocałunek, nie czekając długo na odpowiedź Sheerana. Obsypywał moje usta tak delikatnymi i pełnymi uczucia muśnięciami, że nie byłam w stanie się mu oprzeć. Co śmieszne, wyjątkowo nie miałam ochoty na opieranie się jego czułości. Ten surrealny moment był zapewne jednym jedynym, który miał zaistnieć w moim życiu. Czułam, iż już nigdy nie powinien się powtórzyć. Noc z dwudziestego siódmego na dwudziestego ósmego lutego była tą, którą musiałam się nacieszyć. Uchyliłam powoli powieki, po czym złapałam za dół koszulki Eda i pociągnęłam ją w górę. Gdy już ją ściągnęłam, nie mając takiego zamiaru, upuściłam ją na podłogę. Zahipnotyzował mnie swoim magnetyzującym spojrzeniem pełnym pożądania. Przez kilka sekund nie potrafiliśmy oderwać od siebie wzroku. Po tym czasie jedną dłonią złapałam za krawędź jego spodni, by przyciągnąć go do siebie. Napierał na mnie jeszcze bardziej, przez co zmuszona byłam położyć się na blacie. Barkiem przesunęłam paterę na której znajdowała się resztka czekoladowego ciasta, przez co szklana podstawka omal nie spadła. Nawet gdyby szkło rozniosło się w kawałkach po pomieszczeniu, nie zwrócilibyśmy na to uwagi. Nie byliśmy w stanie oderwać od siebie naszych ust. Lewą dłonią Sheeran zaczesał kosmyki moich włosów na bok, gdyż opadały mi na twarz. Prawą powędrował w kierunku mojego biodra. Delikatnie przesunął opuszkami palców po odkrytym przez uniesiony odrobinę podkoszulek podbrzuszu, po czym dotarł do materiałowego paska od spodni, który zawiązany był na ciężki do rozplątania supeł. Po kilku sekundach prób rozwiązania go, oderwał się od pocałunku, a następnie uśmiechnął ospale.
- To chyba znak, że powinienem przestać Cię wkurzać.
Wyprostował się, a ja zdezorientowana podparłam ciało na łokciach, wciąż poniekąd leżąc na blacie. Uniosłam jedną brew.
- Kolejny "żart"?
Tylko czekałam, aż znowu podaruje mi ten swój piękny uśmiech, po czym obudzi motylki wariujące w moim brzuchu, których obecność wyczuwałam tylko wtedy, gdy mnie dotykał. Zamiast tego odwrócił się i podszedł do blatu znajdującego się naprzeciwko. Z przezroczystego dzbanka przelał do szklanki trochę wody i wypił ją duszkiem. Wciąż stojąc do mnie plecami, odpowiedział.
- Chyba się położę.
Pokręciłam szybko głową, wytrzeszczając oczy ze zdumienia. Jak najszybciej zeskoczyłam z podwyższenia i obiema rękoma objęłam dłoń, odwróconego do mnie tyłem, Sheerana. Pociągnęłam za nią delikatnie.
- Położysz? Chyba na blacie...
Zaśmiałam się, po czym zrobiłam jeszcze jeden krok i cmoknęłam czule jego nagie ramię. Odwrócił się powoli. Z jego oczu całkowicie wygasło jakiekolwiek pożądanie. Wygasło też wszystko, co pozytywne. Wyglądał na odrobinę zdenerwowanego.
- Każdą pierwszą lepszą laskę zaliczam od razu. Nigdy nie czekam.
Przełknął ślinę i opuścił wzrok, jakby musiał się nad czymś zastanowić.
- Później jesteśmy ze sobą przez... miesiąc. W porywach do dwóch. Tak wygląda każdy mój związek.
Z powrotem spojrzał na mnie. Stałam prosto, marszcząc brwi i wpatrując się w jeden punkt. Musiałam bardzo się skupić, aby odnaleźć siebie w tej, nie mającej dla mnie sensu, wiadomości. Może ciężko było mi myśleć, bo już za kilkadziesiąt minut powinien powitać nas wschód słońca... A może to Ed pieprzył głupoty?
- Pewnie zastanawiasz się, dlaczego to mówię.
Uniósł ku górze kącik ust, wyglądając na zrezygnowanego. Oblizał, wciąż czerwone od naszych pocałunków, usta.
- Chcę zaprosić Cię na randkę.
Czy był pijany? Tylko to pytanie wpadło mi do głowy. Uniosłam brwi, uśmiechając się ironicznie.
- Randkę?
Nie byłam w stanie powstrzymać wybuchu śmiechu. Pokręciłam kilkukrotnie głową, odczuwając coraz większe zmęczenie.
- Skąd ta reakcja? Pierwszy raz słyszysz to słowo? Na pewno chodziłaś na randki z tym swoim byłym facetem.
Wzruszył ramionami, unosząc ku górze kąciki ust i podpierając się dłońmi o znajdujący się za nim blat. Nieznikającemu z mojej twarzy zaskoczeniu zaczął towarzyszyć przepraszający uśmiech.
- No tak, ale Ty nie jesteś taki jak Dominik.
Przypomniałam sobie nadopiekuńczego chłopaka, który prawie rok zbierał się na odwagę, aby zaprosić mnie na naszą pierwszą randkę. Był tak uroczy, słodki i ostrożny we wszystkim co robił i mówił, że wręcz nie dało się go nie kochać. Ed Sheeran był ostatnią osobą, którą byłam w stanie wyobrazić sobie na randce. Rudy przełknął głośno ślinę, wciąż uśmiechając się w ten sam sposób. Przymknął powoli oczy, nie ruszając się.
- Racja. Przepraszam, jestem padnięty i nie wiem co mówię. Jak już wspominałem - muszę się położyć.
Zaśmiał się ochrypłym głosem, a następnie cmoknął mnie w czoło. Odwrócił się w momencie i powędrował w kierunku swojej sypialni. Najchętniej przeanalizowałabym w myślach zaistniałą sytuację i doszła do jakiś konkretnych wniosków, ale nie miałam na to siły. Nalałam sobie do szklanki wody, po czym wypiłam ją szybko. W kilku krokach podeszłam do rozłożonej kanapy i rzuciłam się na miękką pościel. Parę minut wystarczyło, abym odreagowała i była gotowa na zaśnięcie. Prawie odpłynęłam, gdy zaczęłam wspominać emocje, które rodziły się we mnie dosłownie chwilę wcześniej. Wszystko dzięki Sheeranowi. Odczułam ogromną pustkę. To głupie uczucie braku jakiegoś ważnego elementu nie potrafiło odejść. Zrezygnowana usiadłam na kraju kanapy i pokręciłam kilkukrotnie głową, a następnie wyprostowałam się i stanęłam bosymi stopami na parkiecie. Na palcach przeszłam przez całe mieszkanie, aż w końcu znalazłam się pod drewnianymi drzwiami dzielącymi przedpokój i sypialnię. Uchyliłam je, w momencie kierując wzrok na łóżko.
- Mogę?
Spytałam szeptem, czując, że Ed nie zdążył jeszcze zasnąć. Nie myliłam się.
- Stało się coś?
Zapytał, podpierając się na łokciach. Jego głos był niespokojny.
- Właściwie nie. Tak tylko...
Głupio było mi powiedzieć, że chciałam spać w jego łóżku. Ola i Ed? Brzmiało to bardzo źle. Z pewnym zażenowaniem podeszłam do materaca i nie wykonując gwałtownych ruchów położyłam się obok mężczyzny, nasuwając na siebie kołdrę. Złapałam za jej krawędź i nasunęłam materiał pod nos, nie odrywając wzroku od, wodzącego za mną, spojrzenia Sheerana. Początkowo z jego twarzy nie potrafiłam odczytać emocji, ale gdy już schowałam się gdzieś między poduszkami i okryciami, uniósł ku górze kącik ust.
- Tak tylko?
Chcąc nie chcąc zaśmiałam się prawie bezgłośnie. Było mi niezmiernie głupio. Nigdy nie przypuszczałabym, że będę chciała wpakować się do łóżka Sheerana tylko po to, aby móc spać u jego boku. Co było ze mną nie tak? Obiecałam sobie, że gdy tylko wyjdę z jego mieszkania skończę z tego typu głupstwami... Prowadząc w mojej głowie monolog, Ed dodał do wypowiedzi.
- Fajne to twoje "tak tylko".
Objął mnie oboma ramionami, jedną dłoń układając na tyle mojej głowy i mierzwiąc włosy. Drugą położył na wysokości mojej łopatki. Chcąc czuć, że jest jak najbliżej mnie, objęłam nagi tors mężczyzny. Policzek przysunęłam do jego klatki piersiowej, która była przyjemnie ciepła. Słysząc powolne bicie jego serca w końcu czułam, że niczego mi nie brakowało.Gdy uchyliłam powieki, w pokoju było już jasno. W świetle dziennym wyglądał jeszcze lepiej niż gdy panował w nim mrok. Pierwszym co zrobiłam było zerknięcie w dół, aby mieć pewność, że tuż pod biustem obejmuje mnie wytatuowane przedramię. Przygryzając dolną wargę uśmiechnęłam się sama do siebie, a następnie odwróciłam ciało na drugi bok, chcąc zobaczyć twarz Eda. Ku mojemu zdziwieniu już nie spał.
- Dwie po dziesiątej.
Przywitał mnie tymi słowami, uśmiechając się magicznie i przyglądając się dokładnie moim oczom. Właśnie w tym momencie uświadomiłam sobie, że nadszedł czas, aby zakończyć tą przedziwną akcję. Pośpiesznie odkryłam wszystkie warstwy kołder i koców, po czym wyskoczyłam z łóżka i przeciągnęłam się, by trochę się rozbudzić.
- Czas się zbierać.
Sheeran nie manifestował. Podszedł do szafy i wyciągnął z niej szarą bluzę. Narzucił na siebie okrycie, a ja przeszłam szybkim krokiem do salonu. Na krześle znajdującym się przy stole jadalnianym zostawiłam moją czerwoną sukienkę, którą miałam na sobie ubiegłego wieczoru. Zanim mężczyzna zdążył przyjść do pomieszczenia, przebrałam się we wczorajszy strój i korzystając z kosmetyków, które zazwyczaj nosiłam w torebce, poprawiłam swój wygląd. Rudy wszedł do pokoju, gdy byłam już w pełni ubrana, założyłam kurtkę i owijałam wokół szyi czarny szalik. Na widok mężczyzny uśmiechnęłam się delikatnie, po czym wzięłam się za wsuwanie na stopy butów. Niezmiernie cieszył mnie fakt, że Ed nie zachowywał się jak facet z którym ubiegłego wieczoru omal nie uprawiałam seksu. Był normalny. Normalny Ed Sheeran. Gotowa do wyjścia złapałam za czarną torebkę i odetchnęłam głośno.
- Idę. Dziękuję za możliwość noclegu. Widzimy się...
Zmrużyłam brwi, zastanawiając się i trzymając za klamkę drzwi wejściowych.
- Pewnie jakoś niedługo. Pa!
Uniosłam delikatnie kąciki ust, przyglądając się mężczyźnie opierającemu się o ścianę i odprowadzającemu mnie wzrokiem. Gdy wyszłam już na klatkę schodową i wbiłam palec w przycisk przywołujący windę, usłyszałam skrzypiące zawiasy drzwi.
- Zapomniałaś telefonu!
Głos Eda wydostał się z mieszkania i rozniósł się echem na klatce schodowej. Pokręciłam głową, uświadamiając sobie, jaką byłam niezdarą. Z powrotem podeszłam do drzwi wyciągając przy tym dłoń, by Rudy mógł przekazać mi moją własność. Wyciągnął rękę, a następnie owinął palce dłoni wokół mojego nadgarstka, przyciągając mnie w swoją stronę. Drugą dłoń ułożył pod moją kurtką, w talii. Uśmiechając się radośnie złożył na moich ustach krótki, czuły pocałunek. W ułamek sekundy po nim przełknęłam głośno ślinę, będąc zdezorientowana i speszona.
- Pa...
Szepnął mi w usta, a następnie zrobił krok w tył, na twarzy wciąż kreując tajemniczy uśmiech. Uniosłam brwi i w ciszy ruszyłam do windy, która zdążyła przyjechać. Stojąc już samotnie w tym szklanym pudełku, które sunęło w dół, coraz intensywniej zastanawiałam się, dlaczego w moim brzuchu szalała gromada motyli... Dlaczego?!~*~
Trzasnąłem drzwiami, przesuwając kciukiem po dolnej wardze. Ciężko było pozbyć się głupkowatego uśmiechu. Mimo tego, że bardzo się starałem, nie mógł zejść z mojej twarzy. Z kuchennego blatu zgarnąłem telefon. Zanim nacisnąłem na zieloną słuchawkę przy napisie "mama", zerknąłem na paterę. Szklany przedmiot był w całości ufajdany czekoladą. Uśmiech zamiast zniknąć, dodatkowo się poszerzył. Pomyśleć, że kilka godzin wcześniej, na tym drewnianym blacie, siedziała czarująca Sulewski... Pokręciłem kilkukrotnie głową, aby w końcu się ogarnąć. Usłyszałem sygnał oznajmiający, że połączenie zostało nawiązane.
- Ed? Dzień dobry, słonko!
- Hej, mamo. Przyjechać wcześniej, żeby pomóc Ci z obiadem?
Zapytałem troskliwie, wiedząc, że mama od kilku dni stresuje się urodzinami babci. Co roku przyjeżdżała na nie prawie cała rodzina, co moim zdaniem było przesadą. Babci wystarczyłoby nasze towarzystwo. Niepotrzebnie denerwowaliśmy ją obecnością cioci Genevieve i wujka Huberta oraz czwórką ich niesfornych dzieci.
- Spokojnie, synku, mam tu swojego pomocnika. Nie przejmuj się mną i przyjedź na piętnastą. Tylko ubierz koszulę!
Jak co roku - godzina piętnasta, koszula... Pomocnik? Z pewnością nie chodziło o tatę. On jak zwykle zajmował się ogródkiem. Byłem tego pewien.
- Pomocnika? Niby skąd?
Zaśmiałem się dla niepoznaki, ale wewnątrz wręcz umierałem z ciekawości, kto pomagał mamie.
- Alice. Przyjechała do nas, aby złożyć babci życzenia.
CZYTASZ
Love With Ginger Hair as Ed Sheeran Fanfiction
FanfictionJest rok dwa tysiące dwunasty, gdy mieszkająca w Londynie Ola wybiera się na koncert Eda Sheerana. Czekała na ten dzień miesiącami, a w głowie utworzyła już setki scenariuszy wieczoru. W najgorszym wypadku stałaby tuż przy scenie, a muzyk przykułby...