17 kwietnia, wtorek
Gdy w końcu w wypełnionej po brzegi szufladzie znalazłam nożyczki, zaczęłam delikatnie nacinać plastikowy worek. Stałam na środku kuchni w pełnym skupieniu starając się nie wyjechać zbyt daleko, bo skutkowało by to... Właśnie tym. Opakowanie wypełnione miodowymi kółeczkami nie wytrzymało i wypuściło swą zawartość na czarne, błyszczące kafelki. Już nie mogłam doczekać się miny mamy, która po drodze w stronę ekspresu do kawy rozgniata szpilkami chrupki. Jak najszybciej sięgnęłam po szpachelkę znajdującą się obok kosza na śmieci, chcąc choć odrobinę ogarnąć pomieszczenie. Już podwijałam moją białą, zwiewną sukienkę, aby móc wziąć się za sprzątanie, gdy Teresa przemknęła przez jadalnię, aby zgarnąć ze stołu klucze do samochodu.
- Zostaw to, jesteśmy spóźnione.
Rzuciła, zupełnie nie przejmując się stanem w jakim była kuchnia. Słysząc jej stanowczy głos wstałam w momencie i założyłam za ucho kosmyk, wyprostowanych do perfekcji, włosów. Z obitego ciemną skórą krzesła wzięłam moją niewielką torbę i ruszyłam za szczupłą brunetką. Przed przekroczeniem progu drzwi, które dzieliły przedpokój i garaż, krzyknęłam.
- Idę, pa!
Odczekałam kilka sekund, a gdy usłyszałam urocze "Do zobaczenia, kochanie!" kierowane w moją stronę od mamy, uśmiechnęłam się szeroko i wyszłam z domu. W grafitowym Porsche Cayenne zajęłam miejsce pasażera, tuż obok wyluzowanej Teresy, która wycofując samochodem słuchała płyty "Mylo Xyloto" grupy Coldplay, puszczonej na maksymalnej głośności. Uśmiechnęłam się na widok podśpiewującej opiekunki, a następnie wyciągnęłam z torebki telefon i wsuwając słuchawki do uszu puściłam moją ulubioną playlistę. Po kilkunastu minutach dojechałyśmy na miejsce. Kobieta wysadziła mnie pod białą kamienicą, gdzie do wejścia prowadziły jasne, marmurowe schody. Ciemne, dębowe drzwi były szeroko otwarte i co jakiś czas wchodzili przez nie uczniowie. W okolicy panowała niesamowita cisza, byłam w stanie usłyszeć śpiew ptaków dobiegający z parku, który znajdował się na końcu ulicy.
Znałam doskonale każdego ucznia, który uczęszczał ze mną na zajęcia. Ciężko było ominąć te wszystkie znajomości, gdyż nasza klasa liczyła zaledwie szesnaście osób. Zajęłam swoje miejsce w jednoosobowej ławce i otworzyłam podręcznik do biologii. Raz jeszcze chciałam zerknąć na ostatni temat, bo wiedziałam, że nielubiący mnie profesor będzie miał ochotę przepytać mnie z każdego słowa, aby w końcu udowodnić mi, że nie da się zapamiętać całej książki. Ku jego rozczarowaniu moja pamięć była niezawodna. Był zmuszony wpisywać mi kolejne piątki i tym samym utwierdzać mnie w przekonaniu, że byłam kujonem.
Po skończonych zajęciach wybiegłam ze szkoły i dorwałam pierwszą lepszą taksówkę. Zerknęłam na telefon, który przypominał mi, że jestem spóźniona już 19 minut. Przewróciłam oczami, wzdychając przy tym głęboko. Spóźnianie się było rzeczą, która irytowała mnie najbardziej. Co dopiero gdy to ja byłam osobą, która miała lekki poślizg czasowy... Nagle telefon leżący tuż obok mnie, na samochodowym siedzeniu, zaczął wibrować. Odebrałam szybkim ruchem palca.
- Co się dzieje?
Spojrzałam przez szybę. Tradycyjnie ujrzałam zakorkowane miasto.
- O której mogę wpaść?
Entuzjastyczny głos Dominika momentalnie poprawił mi humor. Spojrzałam w dół, na moją koronkową sukienkę i wygładziłam materiał ręką.
- Pierwsza. Wracam o dziesiątej, kolacja z rodzicami, uczę się. Później możemy skupić się na nie robieniu niczego.
Zaśmiałam się i usłyszałam, że mój chłopak zareagował tak samo.
Siedziałam po turecku na łóżku, masując zmęczone, po kilku godzinach tańca, stopy i powoli mrugając oczami.
CZYTASZ
Love With Ginger Hair as Ed Sheeran Fanfiction
FanfictionJest rok dwa tysiące dwunasty, gdy mieszkająca w Londynie Ola wybiera się na koncert Eda Sheerana. Czekała na ten dzień miesiącami, a w głowie utworzyła już setki scenariuszy wieczoru. W najgorszym wypadku stałaby tuż przy scenie, a muzyk przykułby...