Rozdział XLIX

158 13 5
                                    


Gdy już wjechaliśmy na przedmieścia i wzrokiem mierzyłem ciemne, ponure domostwa, do głowy wpadł mi głupi pomysł. Może powinienem zmienić wskazany kierowcy adres z mojego, na ten właśnie nadesłany przez Goslinga? W zasadzie nie miałem konkretnego planu, jeśli chodzi o odwiedzenie Aleksandry. Mogłem to zrobić teraz. Oczywiście mogłem też zrobić to choćby nazajutrz, gdy wyglądałbym jak człowiek, pachniał drogimi perfumami i w ramach rekompensaty obdarowałbym ją bukietem kwiatów. Co najmniej bukietem kwiatów.

- Przepraszam? - wydusiłem z siebie półgłosem, zaskakując tym samego siebie.

Kierowca poruszył się, gdyż przywykł do błogiej ciszy i zapewne myślał, że zdążyłem usnąć.

- Słucham pana? - zareagował po chwili, odpowiadając mi uprzejmie.

Przecież nie mogłem zaskakiwać jej w środku nocy!

- Czy moglibyśmy odbić w stronę Notting Hill? Mała zmiana planów... - odpowiedziałem szybko, aby nie dawać sobie czasu do namysłu.

Chciałem choćby zobaczyć jej dom. To z pewnością pomogłoby mi w planowanej na następny dzień wizycie. Oswoiłbym się z tym miejscem, z widokiem drzwi wejściowych, w które kilkanaście godzin później miałem zapukać i które nieśmiało miałaby otworzyć zaskoczona blondynka. Tak przynajmniej wtedy postrzegałem sytuację. Nie miałem pojęcia, że czekała mnie przedziwna noc i jeszcze dziwniejszy poranek. I cała reszta mojego trochę dziwnego życia.

Kierowca zatrzymał się przy szeregu kamienic w stylu wiktoriańskim. Na niedawno odnowionych granatowych drzwiach w świetle latarni błyszczał złoty numer 326. Przy drzwiach wejściowych ustawiono dwie ogromne, gliniane donice, które opiekowały się pokaźnymi tujami. Stanąłem na czarno-białej posadzce. Wzrok zawiesiłem na złotej kołatce, intensywnie myśląc.

- Co ja robię... - wyszeptałem sam do siebie, wyciągając dłoń na wysokość twarzy i niemal dotykając knykciami wymalowanych drzwi.

Już miałem zapukać, gdy skrzydło drzwiowe uchyliło się i pod wpływem dość mocnego pchnięcia uderzyło mnie w czoło. Nie wydałem z siebie żadnego dźwięku, a jedynie skrzywiłem się z niesmakiem i zatoczyłem w stronę poręczy. Ręce automatycznie uniosłem na wysokość głowy, jakbym chciał ochronić ją już po fakcie.

- Oj... - usłyszałem ciche westchnięcie kobiety.

Jej słowom towarzyszył charakterystyczny szelest plastikowych toreb. Ciekawość sprawiła, że na moment zapominając o promieniującym bólu zerknąłem w stronę Oli. Dłonie zacisnęła na ogromnych workach na śmieci. Unosząc jedną brew i wyglądając, jakby raziło ją słońce, dokładnie mnie obserwowała. Wciąż ubrana była w wyjściową sukienkę, lecz to jedyne, co wskazywało na to, że była gościem weselnym. Makijaż niemal całkowicie starł się z jej twarzy, a przez swój nawyk przerzucania włosów z jednej strony na drugą, pod koniec dnia zawsze wyglądała, jakby tydzień temu pożegnała się z prysznicem. Ku mojemu zdziwieniu jej oczy nie były spuchnięte od płaczu. Wyglądała na zwyczajnie zmęczoną.

Patrzyliśmy się na siebie w milczeniu przez kilkanaście długich sekund. Całkowicie zapomniałem o bólu.

- Przepraszam - przerwała niezręczny moment ciszy, po czym przełknęła ślinę, wyczekując mojej reakcji.

- Nic się nie stało. Chyba przeżyję - uniosłem kącik ust, w końcu zsuwając dłoń z czoła.

Ręką raczej nie byłem w stanie usunąć tworzącego się powoli guza.

- Przepraszam za zerwanie z tobą przez telefon - obciążyła mnie poważnym spojrzeniem, ale jej coraz szerszy uśmiech powoli zdradzał ironię.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Aug 09, 2019 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Love With Ginger Hair as Ed Sheeran FanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz