Rozdział XX

286 25 2
                                    

Drzwi łazienki były uchylone na szerokość kilku centymetrów. Wewnątrz zapalone było światło, lecz panowała tam zupełna cisza. Z zainteresowaniem przekroczyłam próg pomieszczenia, ostrożnie i powoli otwierając skrzydło drzwiowe na zewnątrz.

- Żyjesz... ?

Szepnęłam zachrypniętym głosem, a fale dźwiękowe odbiły się echem po przestronnej, marmurowej łazience. Na środku pomieszczenia znajdowała się biała wanna w stylu vintage. Moją uwagę przykuł jednak mężczyzna oparty niedbale o ścianę, siedzący po prawej stronie. Miał na sobie ciemne jeansy, czarny podkoszulek oraz koszulę w niebiesko-białą kratę. Włosy jak zwykle pozostawały w nieładzie, a twarz była równie blada co kamienna posadzka w odcieniu ecru. Widząc wycieńczonego Eda podeszłam do muszli klozetowej obok której się znajdował, a następnie przykucnęłam. Początkowo starałam się delikatnie uśmiechać, lecz gdy poczułam odór wymiocin skrzywiłam się i zakryłam dłonią twarz, chcąc odciąć dopływ smrodu do nozdrzy.

- Sam nie wiem...

Odpowiedział szeptem, mając lekko uchylone powieki i nieustannie spoglądając na swoją dłoń.

- Jeśli odczuwasz jeszcze taką potrzebę - wymiotuj. Zmoczę dla Ciebie ręcznik w lodowatej wodzie...

Wciąż nachylając się nad moim znajomym, spuściłam prawą ręką wodę w toalecie, po czym uchyliłam deskę, by dać rudemu możliwość zwrócenia reszty wódki wymieszanej z sokiem pomarańczowym.

- Nie chcę obrzydzać Ci życia, możesz iść. Dam sobie radę.

Wytrzeźwiał? I w dodatku jakby zmądrzał... Ja jednak nie miałam zamiaru dać się ogłupić i postanowiłam z nim zostać. Po rozstaniu z Niną było mu zapewne ciężko.

- Już nie raz byłam opiekunką słabych imprezowiczów, więc Twoje wymiociny nie robią na mnie większego wrażenia.

Zaśmiałam się przemierzając przez przestronne pomieszczenie w stronę dużej, białej umywalki. Sheeran w międzyczasie odetchnął głośno i odpowiedział pomrukując.

- Szkoda, że moje wymiociny nie są wyjątkowe...

Tuż po wypowiedzeniu tych słów usłyszałam jak męczą go wydostające się poprzez jamę ustną drinki. Gdy dotarł do mnie ten odgłos, stałam tyłem do muszli klozetowej i zacisnęłam zęby wsysając przez nie powietrze oraz odczuwając współczucie. Nie miałam pojęcia dlaczego aż tak przykro było mi z powodu cierpiącego rudzielca. Nie mogłam słuchać jak męczy się z konsekwencjami przesadnej ilości alkoholu.

Gdy byłam już pewna, że śnieżnobiały, świeży ręcznik jest wystarczająco zimny, ruszyłam powoli w stronę Eda i przycupnęłam po drugiej stronie sedesu. Najpierw spuściłam wodę w celu pozbycia się odoru, a następnie przyłożyłam zwilżony materiał do rozgrzanego czoła mężczyzny.

- Zbawienie...

Szepnął sam do siebie, nie poruszając przy tym wargami. Zapewne zdążyły już zdrętwieć od wysiłku i towarzyszących wymiotom torsji.

- Nie, nie, to tylko ja...

Zaśmiałam się cicho, bacznie przyglądając się mimice rudzielca. Nie miałam pojęcia kiedy najdzie go ochota na ponowne puszczenie pawia, a nie chciałam zostać przypadkowo ochlapana. Mimo wszystko moje oczy nie kryły satysfakcji z pomocy. Lubiłam pomagać. Nawet jeśli osobą, której udzielałam pomocy, miał być Ed Sheeran.

Przez kilka minut nieustannie dociskałam ręcznik do czoła oraz oczu mężczyzny, chcąc zmniejszyć temperaturę jego ciała, gdyż jakimś cudem nabawił się on gorączki. Podczas wykonywania tej czynności, nie zwróciłam uwagi na opuszki palców, które zsunęły się z materiału i dotykały czoła Rudego oraz częściowo jego łuku brwiowego.

Love With Ginger Hair as Ed Sheeran FanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz