Prolog

1.5K 74 15
                                    

"Nie powinno się czekać na coś, co nigdy samo nie przyjdzie. Po co marnować życie na wieczne odliczanie czasu do spełnienia marzenia, które samo z siebie oczywiście się nie spełni? Aby móc napawać się smakiem zwycięstwa, należy najpierw stanąć na polu bitwy i walczyć..."

~ S.

Rozsiadłam się wygodnie w fotelu i przymknęłam z trudem oczy. Panika, która malowała się w moich zielonych tęczówkach nie znała granic, więc aby nie wywrzeć kiepskiego wrażenia na nieznajomym zajmującym miejsce tuż obok - opuściłam powieki, grając przy tym zupełnie wyluzowaną laskę.

Niestety aktorstwo nie było moją mocną stroną.

- Boi się pani? - zapytał Anglik, po czym zaśmiał się szarmancko otwierając pachnące papierem i świeżym drukiem czasopismo.

- Aż tak to widać?- odpowiedziałam półgłosem, po czym uchyliłam jedną powiekę, by zlustrować wzrokiem mężczyznę.

Niestety jedyną rzeczą, która rzuciła mi się w oczy była spocona, zaciśnięta dłoń w odcieniach szarości i fioletu. Tak, była to moja dłoń. Zdążyła już zdrętwieć na tyle, że zupełnie straciłam w niej czucie.
Dodałam niepewnie.

- Pierwszy lot samolotem jest istną paranoją dla kogoś... - musiałam się zatrzymać. - Dla kogoś, kto ma lęk wysokości - dokończyłam szybko, a następnie zaczerpnęłam powietrza, którego powoli zaczynało mi brakować.

Moje ciało zalewał zimny pot, ręce, w których już od kilkunastu minut nie miałam czucia, owinęły się jakoś wokół podpórek na łokcie i za nic nie chciały ich puścić, a głowa wbiła się w miękki, skórzany fotel. Czułam, jak każda część mojego ciała chciała wybiec z tej odciętej od świeżego powietrza kabiny, lecz jednak coś głęboko w moich myślach czuło się rozkosznie wiedząc, iż za niespełna dwie godziny znajdę się w Londynie.

- Pierwszy lot? Też tak miałem. Po dwudziestym jakoś samo przeszło - zażartował mężczyzna.

W końcu otworzyłam oczy, starając się opanować strach. Oczywiście mi to nie wychodziło. Miejsce obok zajmował wysoki, niezmiernie chudy facet, który uśmiechał się do mnie szeroko. Gdy już odkryłam, jak wygląda człowiek, który od kilku minut się do mnie przyczepił, spojrzałam na jego czasopismo. Na otwartej stronie odnalazłam wzrokiem notowanie najlepszych artystów miesiąca w Wielkiej Brytanii. Z odległości trochę ciężko było mi cokolwiek dostrzec, jednak wytężyłam wzrok i usiłowałam ustalić choć pierwszą literę nazwy artysty, który według Brytyjczyków był numerem jeden. Czyżby "C"? Coldplay? Czy to mógł być ten popularny zespół... ? Nie. Dopiero teraz ujrzałam, iż na nazwę artysty nie składał się wyłącznie jeden wyraz. Może... Florence and the Machine? O matko! Czyżby Florence wybiła się aż na pierwsze miejsce?! To niemożliwe! Przecież ostatnio niczym nie zaskakiwała w swojej muzyce!
Pokręciłam głową, starając się odgadnąć, któż może być tym "numerem jeden". Krótkie imię, nieco dłuższe nazwisko.

- Ben Howard... - powiedziałam sama do siebie, po czym pokręciłam lekko głową, która nie była już tak sztywna jak przedtem. Mówiąc to uśmiechnęłam się delikatnie i dodałam szybko. - Najważniejsze, że nie Adele, prawda?

Z przekonaniem spojrzałam na anglika, lecz ten odpowiedział pytaniem.

- O czym pani mówi?

Nie miałam zamiaru odpowiadać, więc wskazałam palcem na notowanie znajdujące się w lewym, dolnym rogu strony. Dzięki temu zbliżyłam się do maleńkiej czcionki i raz jeszcze zerknęłam na gazetę, po czym wybuchnęłam gwałtownym, zupełnie niespodziewanym śmiechem. Anglik, starając się mnie uspokoić, gdyż nie chciał rozgłosu na całą kabinę, zwrócił mi uwagę. Ułożył dłoń na moim ramieniu.

- Proszę, ciszej...

Przytaknęłam, śmiejąc się nieco ciszej. Był to zapewne nerwowy śmiech, który często towarzyszył mi w stresujących sytuacjach.
Radośnie odpowiedziałam szatynowi.

- Ed Sheeran jest na pierwszym miejscu!

Prawie krzyknęłam, co wprowadziło mężczyznę w zakłopotanie. Teraz pasażerowie zamienili się rolami. To ja byłam całkiem wyluzowana, a Anglik doszczętnie speszony.   

Love With Ginger Hair as Ed Sheeran FanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz