Rozdział XXXVII

408 35 7
                                    


  Alice podeszła w kilku krokach do biurka, na którym wyjątkowo nic się nie znajdowało. Mama spakowała moje rzeczy do kartonów, które powinienem wziąć ze sobą do Londynu. Tak przynajmniej uważała. Ja nie chciałem gromadzić w mieszkaniu gratów, które tylko przypominały mi o szczeniackim, nudnym życiu we Framlingham. Brunetka oparła się o blat, sącząc sok gruszkowy. Był to napój, którego w moim domu rodzinnym nigdy nie brakowało, a wręcz było go zanadto. Starałem się skupić na rozmowie z Olą, choć szczerze powiedziawszy, nie chciałem jej kontynuować w obecności Liss. Odwróciłem się tyłem do dziewczyny, żeby mnie nie rozpraszała.
- Czyli masz za sobą dobry dzień.
Chciałem, aby mój głos zabrzmiał wesoło i radośnie, ale nie byłem pewien jaki efekt osiągnąłem.



- Całkiem...
Obracałam w dłoni zużytą chusteczkę higieniczną, którą pokrywały odcienie szarości i czerwieni. Ocierając łzy zmyłam z twarzy większość makijażu. Ten skrawek papieru wyglądał tak żałośnie, że mimowolnie się wzruszyłam.
- Słuchaj, muszę kończyć.
Odetchnęłam, czując, jak znowu zaciskało mi się gardło, a w oczach zbierały się ciężkie, słone krople. Nie miałam pojęcia, dlaczego chciałam się rozpłakać...
Nina wytrzeszczyła oczy i ledwie powstrzymując się od krzyku, zaczęła machać rękami w geście negacji.
- Oszalałaś?!
Krzyczała szeptem, co wyglądało komicznie. Zacisnęłam usta, wskazując na łzy, które właśnie pociekły po policzku. Na ich widok Nesbitt przewróciła teatralnie oczami.
- W zasadzie też nie mam za wiele czasu...
Po chwili ciszy, Ed odpowiedział spokojnym głosem. Odchrząknęłam, starając się przywrócić naturalną barwę głosu.
- Może wpadniesz niedługo? W sensie jutro.
Wypaliłam, nie chcąc kończyć rozmowy. Dlaczego nie mogłam po prostu się rozłączyć?! Głupia Ola!
- Tak!
Nesbitt znów dodała coś od siebie, tym razem uśmiechając się szeroko. Przez parę sekund w słuchawce nie słyszałam odpowiedzi. Później wybrzmiał niepewny głos.
- Emm... Z jakiej racji?
Złapałam się za głowę, czując, jak policzki stopniowo stawały się bordowe. Zrobiłam z siebie idiotkę, która wyobrażała sobie zbyt wiele. Powinnam była wciąż udawać, że miniona noc to pomyłka. Tak było dla wszystkich lepiej. Poza tym... Jak miałoby to wyglądać? Wpadłby na herbatkę, oglądalibyśmy filmy przytulając się na kanapie i opowiadając sobie śmieszne historie? On nawet nie potrafił normalnie rozmawiać. Ja chyba też.
- Robię małą posiadówę dla znajomych.
Tym razem moja przyjaciółka odetchnęła, nie mając pojęcia jak zareagować. Prawdopodobnie w końcu zrozumiała, że Sheeran rzeczywiście nie uważał incydentu w jego mieszkaniu za nic specjalnego. Widziałam w jej ciemnych oczach, że już myślała nad tekstem, którym mogłaby mnie pocieszyć.
- Mam plany, ale może wpadnę. Nie wiem. Muszę kończyć. Trzymaj się.
- Pa.
Rozłączyłam się jak najszybciej, głęboko wewnątrz czując zabijający mnie zawód. Na moją twarz z trudem wpełznął uśmiech, bo nie miałam zamiaru się już rozklejać. Nie z powodu pieprzonego flirciarza, który zajmował się już pewnie kolejną laską. Zawód powoli przekształcał się w złość. Coraz szybciej przekształcał się w złość. W końcu irytacja wygrała z wszystkim innym.
- Co za palant!
Krzyknęłam, rzucając telefonem w siedzisko kanapy. Odbił się i wylądował na podłodze. Nawet nie pomyślałam o tym, żeby sprawdzić, czy nic mu się nie stało. Odwróciłam się i przeszłam do kuchni. Duszkiem wypiłam herbatę, którą wcześniej postawiłam na blacie.
- Przepraszam, że tak cię namawiałam.
- Nina, przestań!
Przyjaciółka, która chwilę wcześniej starała się do mnie przysunąć i mnie przytulić, odskoczyła z przerażeniem. Nie miałam zamiaru jej wystraszyć. Uśmiechnęłam się triumfalnie, podpierając się dłońmi o blat.
- Nie masz za co przepraszać. Sheeran jest draniem i chamem.
Wzruszyłam ramionami. Uświadomiłam sobie, że rozczarowanie wcale nie było tak wielkie, jakim je początkowo widziałam.
- Doskonale go znam i dlatego... Dlatego tak mi się podoba.
Pokręciłam kilkukrotnie głową, uśmiechając się sama do siebie.
- Nie wierzę, że to mówię.
Nesbitt roześmiała się głośno, przyglądając mi się z zaskoczeniem i podziwem.
- Jesteście dziwni.
Odetchnęła głęboko, zapewne ciesząc się, że nie musiała odkręcać swoich słów wypowiedzianych przez ostatnie kilka godzin. Cały dzień przekonywała mnie, że z pewnością mu zależy i jest w stanie się dla mnie zmienić. Zupełnie zapominałam o tym, że nie byłam typem osoby, dla której powinien się zmieniać. Liczba złych uczynków, które miałam na sumieniu, była chyba proporcjonalna do tych, które dręczyły jego. Nie zasługiwałam na to, aby całkowicie się dla mnie zmienił i zaangażował się w poważny związek, który... ja bym spieprzyła.
- Cholernie dziwni, Nino.
Powiedziałam pod nosem, jakby sama do siebie.

Love With Ginger Hair as Ed Sheeran FanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz