Rozdział XXIV

311 30 0
                                    

Ruszyliśmy bez słowa w pierwszą napotkaną wzrokiem przecznicę, a pomiędzy nami istniało kilka metrów odstępu. Mimo tego, iż teoretycznie wszystko sobie wyjaśniliśmy, wciąż istniała pewna niezręczność, która nie pozwalała nam chociażby zbliżyć się do siebie. Czuliśmy, iż nie wszystko zostało powiedziane. Nie chcieliśmy jednak niczego jeszcze bardziej komplikować, dlatego woleliśmy odgrywać parę kumpli, którzy nie specjalnie przejmowali się losem siebie nawzajem. Tak było łatwiej.

- Zjemy coś?

Zapytał półgłosem Ed. Było to dla mnie niesamowicie dziwne. W tamtym momencie miałam ochotę wyciągnąć z kieszeni telefon i nagrać pytanie, gdyż zabrzmiało wyjątkowo NORMALNIE. Jeszcze nigdy nie słyszałam Sheerana w tej wersji.

- O tej godzinie się już nie je. Jest...

Wysunęłam część telefonu, aby móc dyskretnie sprawdzić czas.

- ...23.47.

Oj Olu, dobrze wiesz, że gdybyś mogła, to zapewne zjadłabyś teraz całe zapasy Burger Kinga. Należałam do typu ludzi, którzy w dzień nie jedli zbyt wiele, za to w nocy budził się w nich instynkt drapieżcy polującego na wszelkiego rodzaju pożywienie.

Sheeran słysząc moją odpowiedź odwrócił wzrok ponownie przed siebie i skupił się na dalej oddalonym punkcie. Wiedziałam, że nie myśli o niczym konkretnym, lecz tylko stara się nie utrzymywać ze mną kontaktu wzrokowego.

- Co nie zmienia faktu, że jestem cholernie głodna. Chodź.

Skręciłam niespodziewanie w lewo, gdzie w gmachu kamienicy mieściła się niewielka, wietnamska restauracja. Nie wybrałam tego miejsca ze względu na znajomość lokalu lub chociażby jego dobry wygląd. Jedyne co mnie tam przyciągnęło to kuszący zapach smażonego kurczaka, rozlegający się na całą okolicę.

W środku nie było nikogo oprócz kelnerki, która zajęta była przeglądaniem czegoś na telefonie, więc nawet nie zauważyła, że weszliśmy do środka. Zajęliśmy miejsca przy oknie, gdyż lokal był na tyle mały, iż można było dostać klaustrofobii. Okno umożliwiało przynajmniej poczucie jakiejkolwiek przestrzeni.

- Na co masz ochotę?

Spytałam, biorąc w ręce kartę.

- Na kurczaka.

Zlustrowałam wzrokiem kolejno dania, których nazw nie potrafiłabym nawet wymówić, po czym wstałam gwałtownie i podeszłam do blatu baru. Pracownica leniwie podniosła wzrok i uśmiechnęła się do mnie resztkami sił.

- Słucham?

W rękę chwyciła powoli długopis i nakierowała go na białą kartkę.

- Poproszę kurczaka z ryżem, na wynos.

Kelnerka przytaknęła głową, po czym odwróciła się na pięcie i schowała za drzwiami znajdującymi się w końcu pomieszczenia. Ja postanowiłam wrócić do stolika, choć żaden temat, który mogłabym przedyskutować z moim znajomym, nie przychodził mi do głowy. Nie lubiłam siedzenia w ciszy. Zwłaszcza z Sheeranem, którego nigdy do końca nie potrafiłam zrozumieć. Znajdując się naprzeciw Rudzielca powoli uniosłam kąciki ust ku górze i rozpoczęłam.

- Masz jakieś plany na najbliższą przyszłość? Mam na myśli najbliższe dni. Nie musisz zwierzać mi się z planu na kolejne lata...

Zaśmiałam się, tłumacząc jakiej odpowiedzi oczekuję od mężczyzny. Właściwie w ogóle nie interesowała mnie jego odpowiedź, gdyż pewnie miał przed sobą sesje nagraniowe, drobne koncerty i spotkania ze znajomymi. Chciałam jednak, aby spytał mnie o moje plany. Budapeszt wywrze na nim wrażenie i z pewnością go zaskoczy. "Ola jest aż taką podróżniczką?" pomyśli.

Love With Ginger Hair as Ed Sheeran FanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz