21. Cisza

71 6 0
                                    

침묵

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

침묵

BÓL BYŁ PIERWSZĄ RZECZĄ, którą June poczuła tego ranka, po minucie prób otwarcia przymulonych powiek. Ciche brzęczenie pojawiło się w jej uszach – nie było ogłuszające, ale było na tyle głośne, że zirytowało to jej słodkie życie. Jakby przyklejone, jej ciało nie mogło nawet poruszyć mięśniem. Całkowicie obolała i wciąż trochę oszołomiona po zeszłej nocy, June ledwo się podniosła, choć sen jeszcze mocno ją trzymał.

Z bladą dłonią zakrywającą całą twarz, westchnęła głęboko. W półśnie i mentalnie przeklinając, zabroniła sobie nawet zbliżyć się do zapachu alkoholu.

Spodziewając się przetoczenia na pustą i zimną przestrzeń po lewej stronie łóżka, June była zaskoczona, gdy na jej miejscu znalazło się ciepłe, miękkie ciało. Otworzyła oczy, a adrenalina z nowo znalezionego kolegi z łóżka całkowicie ją obudziła.

- Dzień dobry, przyjaciółko.

Z sercem opadającym, June wydała z siebie cichy krzyk, zakrywając ciało kołdrą wokół siebie – mimo że była w pełni ubrana, wciąż nosząc ubrania z zeszłej nocy. – Taehyung! Co ty tutaj robisz?

- Opiekuję się tobą – na jego ustach pojawił się ciepły, kwadratowy uśmiech.

June, wciąż zamrożona w środku, przekręcając się w łóżku, przyjrzała się wszystkim aspektom stanu, w jakim się znajdowała. Jej ubrania wciąż były na niej, ale buty były starannie odłożone na bok, a telefon i kurtka spoczywały na krawędzi łóżka.

- Jak się tu znalazłam? – zapytała, przenosząc wzrok na sufit, jakby próbowała zrozumieć, co wydarzyło się ostatniej nocy. Nie była aż tak pijana, prawda?

- Odebrałeś mnie?

- Naprawdę nie pamiętasz?

Kiedy dziewczyna odpowiedziała zmieszanym spojrzeniem, usta Taehyunga rozchyliły się, prawie jakby chciał coś powiedzieć, ale tego nie robi; coś go powstrzymywało.

Poruszając się pod prześcieradłem, usiadł, przyciągając kolana do piersi. Po minucie lub dwóch jego usta ponownie się rozchyliły, tym razem wypuszczając kilka zdań. – Chyba wróciłaś sama. Potem zadzwoniłaś do mnie, mówiąc, że jesteś smutna, bo nie miałaś szansy pojechać do Disneylandu.

Ostrożnie wstając ze swojego miejsca, starając się nie wykonywać żadnych gwałtownych ruchów, June najbardziej martwiła się o to, że Taehyung słyszał, jak jej serce biło tak szybko w zakłopotaniu, że niemal czuła je w swoich opuszkach palców.

- Przepraszam, że spowodowałam cały ten bałagan. Naprawdę nie chciałam ci przeszkadzać, zwłaszcza gdy było tak późno.

- W porządku, nie spałem – chłopak uśmiechnął się sarkastycznie. – Ale ci wybaczam.

Jego głos był miękki, szczery. Słowa odnoszące się nie tylko do obecnej sytuacji, ale na razie okoliczności nie pozwoliły im się skrzyżować na moście miejskim.

- Dziękuję – jej głowa trochę opadła, serce było ciężkie, ale wciąż zdołała odwzajemnić uśmiech, zanim jej oczy go opuściły.

Opuszczając stopy na wyłożoną wykładziną podłogę, June zdołała wstać z łóżka bez potykania się o własne nogi. Mając jeszcze mglisty umysł, próbowała sobie przypomnieć, co zrobiła niecałe dwanaście godzin temu.

Jej umysł wyobraził sobie Namjoona, Hoseoka i te kieliszki soju.

Zbyt wiele kieliszków soju.

Jimin i Boyoung też tam byli, a ona pamięta rozmowę z parą, ale wydaje się, że nie może uchwycić słów dzielonych między nimi trzema, wszystko nadal tkwi w rozmyciu.

Wszystko, co dobrze pamiętała, to uczucie zimna i następną rzecz, którą poznała, był świat kręcący się w kółko, zanim wszystko zniknęło w całkowitej ciemności.

- June? – Taehyung wstał, uśmiech zniknął, a oczy wędrowały, by spotkać się z tymi jej, z nadzieją, że tym razem go nie opuszczą. – Chcesz może herbaty?

Kiedy jej stopy były przyklejone do podłogi, wibracje w jego głębokim głosie prawie mrowiły w jej ciele, gdy June potrząsała głową. – Nie, dziękuję. Nie sądzę, żebym teraz czuła się na siłach. Może później.

Nastąpiła sekunda ciszy, sekunda, która zdawała się trwać godzinę. Ilekroć Taehyung chciał porozmawiać o czymś tak radosnym jak zwykły żart lub zabawne spotkanie, które miał innego dnia, zawsze przygryzał dolną wargę lub bawił się rąbkiem rękawów swetra.

Ale teraz chłopiec wydaje się nie mrugać, a June wie, że to, co miało wyjść z jego ust, nie było drobnym żartem.

Znał ją dobrze, może nawet zbyt dobrze, że wystarczył jeden ruch, słowo przez nią wypowiedziane, aby zauważył, że coś się zmieniło, że go unika. Mówiąc prościej; on się martwił.

- Jesteś inna – odetchnął głęboko. – Coś jest nie tak?

- Nie – zbyła go, lekceważąc fakt, że ich rozmowy stały się dziwne, bardziej odległe. – Wszystko w porządku.

- Jesteś pewna? Ponieważ wyczuwam...

- Taehyung – June przerwała mu drżącym głosem, robiąc kilka kroków do tyłu, wdychając ciężkie powietrze wypełnione napięciem. – W porządku. Potrafię robić rzeczy sama, potrafię o siebie zadbać.

Ale chłopak, jakby nie rozumiejąc jej języka, robi krok do przodu, a jego wysoka sylwetka niemal ją osłania. – Wiem, że potrafisz, ale chcę ci pomóc. Jesteś osobą dorosłą, która czasami potrzebuje nadzoru innej osoby dorosłej.

Uśmiechnął się, ale ona nie.

- Wiem, ale chodzi o to, że tak długo mi pomagasz. Zawsze jesteś ze mną; jesteś częścią mnie i obawiam się, że kiedy wszystko się zmieni, kiedy odejdziesz, ja też siebie stracę.

Zdziwiony Taehyung wpatrywał się w nią. Zaciskało mu gardło, a mózg nie był w stanie pojąć nagłych słów. – Co masz na myśli?

- Potrzebuję tylko trochę czasu – jak słońce w listopadzie, jej uśmiech ukrył się za zimowymi murami. – Potrzebuję trochę czasu, żeby pobyć sama.

Nie mówi nic, nie czuje takiej potrzeby, bo jego słowa nie zmienią jej zdania, już nie. Kiedy więc skinął głową, delikatnie gryząc wewnętrzny policzek, odwrócił się, zostawiając June w ciszy, która była głośniejsza niż nocne fajerwerki czwartego lipca.

. . .

________

soju - koreańska wódka

Czwarty lipiec - Dzień Niepodległości w Stanach Zjednoczonych

JuneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz