Oglądała go tańczącego każdej nocy, znając każdy jego ruch. Jedyna rzecz, o której nie wiedziała, to taka, że on o tym wiedział.
Opowieść o miłości do samego siebie i samozniszczeniu.
Original Author: @stereoids
Cover: @feel_the_death
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
겁에 질린
Gdyby zapytać ją, jak się czuje, odpowie jednym słowem; przerażona. Ale mimo to pobiegła za nim. Jak osoba, która zawsze chce łatać swoje obrażenia, June podążyła jego śladami, aż dotarli za kulisy i przez drzwi prowadzące na zewnątrz.
Było zimno. Zimniej niż w jakikolwiek inny dzień w grudniu.
I ze skrzyżowanymi ramionami June otrząsnęła się z zimna i zaczęła szukać Jimina, który tam był.
Zrozpaczony i całkowicie oburzony, kopie zimowe powietrze, mamrocząc coś do siebie i raz czy dwa ciągnąc za włosy. – Pieprzyć to.
Jimin obiecał sobie, że wyzdrowieje, że odejdzie, ale wycofanie uderzyło mocniej niż kiedykolwiek.
Jego nogi prawie się poddawały, co nie jest zaskakujące, ponieważ ostatni raz jadł prawie dwadzieścia godzin temu. Ostatnie cząsteczki energii zgromadzone na dnie jego serca wystarczyły, by utrzymać go przy życiu.
I był zestresowany i zły na możliwy wynik jego ostatniej sceny w sztuce, ostatniego aktu, w którym musi dać z siebie wszystko.
Ale był słaby.
I polegał na wszelkiego rodzaju odprężaniu, do tego stopnia, że wygrzebywał z kieszeni papierosa, którego prawdopodobnie ukradł z czyjejś marynarki leżącej na krześle za kulisami.
Kiedy go zapalał, wdychał i wydychał. Wtedy zauważył obecność June i rozluźnienie jego niegdyś napiętych ramion.
- Przeziębisz się tutaj, może powinniśmy wrócić do środka.
- Śnieg – powiedział Jimin. – To prawie jak... - przerwał, szukając słów.
Z wciąż skrzyżowanymi rękami June czekała.
- ...prawie jak chodzenie na palcach lub śpiewanie. Słyszysz to? – zapytał. – Słyszysz śnieg?
Zrobiła krok do przodu. – Wszystko w porządku, Jimin?
I zaśmiał się cynicznie. Oddech uwolniony z jego płuc tworzył w powietrzu chmury, które trudno było odróżnić od dymu papierosowego. – Oczywiście.
Ale jego ręka się poruszyła, jego stopy stały się niespokojne. – Po prostu bardzo lubię śnieg – i spojrzał w górę, zamknął na chwilę oczy. – Podoba mi się, jak to trwa sekundę, zanim stopi się na mojej twarzy. Jest uspokajający, w przeciwieństwie do deszczu. Deszcz jest wygłodniały, wściekły. Ale kiedy myślisz o tym więcej, zdajesz sobie sprawę, że to to samo. Zarówno deszcz, jak i śnieg to to samo: krople wody uformowane przez inną temperaturę.
- Tak jak ty.
- Co masz na myśli? – spojrzał w dół, wpatrując się w nią.
- Deszcz, śnieg. Przypominają mi ciebie – June stała nieruchomo. – Czasami zabawny i szczęśliwy. Nawet uspokajający. Czasami zimny i smutny. Ale to wciąż ty. Wszystko to wciąż ty.