03. Przyjaciel

190 12 4
                                    

친구

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

친구

NIEBO JEST NIEBIESKIE JAK OCEAN, słońce osiągnęło najwyższy punkt, nigdzie nie było widać ciemnych chmur. W końcu był to ciepły dzień. Ludzie szli ulicami, niektórzy wracali z kościoła, a inni kończyli kolejne zakupy spożywcze, które znajdowały się zbyt długo na ich liście rzeczy do zrobienia. Spokojne niedzielne popołudnie, wszystkie ławki w parku są puste, z wyjątkiem jednej.

June siedziała na jednej z nich z zamkniętymi oczami, ponieważ jej skóra pochłaniała tyle światła, ile tylko mogła.

Kiedy nie ćwiczyła w starym studio tańca, czasami chodziła na długie spacery, żeby oderwać się od rzeczywistości i oczyścić myśli. Albo to, albo nie spała do późna, rysując cokolwiek, co przychodziło jej do głowy. Ale dzisiaj było inaczej.

Jednak tego popołudnia wybrała się na długi spacer, ale ze szkicownikiem mocno ściśniętym pod jej uściskiem. Kiedyś usiadła w parku, mając nadzieję, że zostanie zaatakowana przez inspirację, bo ludzie mówią, że dzieje się tak, gdy jesteś na zewnątrz, trzymając się za ręce z naturą. Niestety tak nie było, ponieważ June różniła się od pozostałych. Nie zainspirowałyby ją ciepłe promienie słońca ani głośny śmiech dzieci biegających po parku.

To było tak, jakby była dokładnym przeciwieństwem, czerpiąc inspiracje z takich rzeczy jak łzy i złamane serca, ulewne deszcze i myśli o północy. A teraz, gdy w końcu postanowiła poszukać wyobraźni gdzie indziej, miała nadzieję, że będzie to w jakiś sposób relaksujące i zabawne, co dziś nie spełniało jej wygórowanych oczekiwań.

- Gapisz się – powiedziała, zaciskając mocno oczy i kładąc szkicownik na kolanach. Kiedy otworzyła oczy, rzuciła swoje spojrzenie na bok, patrząc prosto na chłopaka siedzącego obok niej. Miał ciemnobrązowe włosy, lekko opadające powieki, miękką, ale mocną linię szczęki, pełne usta z lekko opuszczonymi kącikami i mały pieprzyk na czubku nosa.

- Przepraszam – powiedział, a na jego twarzy pojawił się delikatny uśmiech. Taehyung nigdy nie był tym, który oceniał działania June, rozumiał, czego czasami potrzebowała, by czerpać inspirację, a przynajmniej starał się zrozumieć, więc zawsze dawał jej trochę miejsca, nawet jeśli oznaczało to dla nich dwojga wspólne wyjście bez wymiany ani jednego słowa.

Ale Taehyung wiedział również, kiedy coś było nie tak i kiedy ten czas samotności June powoli zaczął się kształtować w unikanie świata. – Chodźmy gdzieś – Taehyung zerwał się na równe nogi, jego usta ułożyły się w nieco kwadratowy uśmiech, gdy stanął przed nią, patrząc jej prosto w oczy.

- Przestrzeń osobista, Taehyung – skarciła go June, wiedząc, że jej czas z naturą dobiegł końca, co szczerze jej nie przeszkadzało.

- Ostatnio jesteś inna – Taehyung skrzyżował ramiona, zacisnął usta i odwrócił się od June, jakby chciał spojrzeć na jasnoniebieskie niebo, ale zrobił to tylko po to, by jej oczy nie patrzyły na niego.

June szybko wstała. – Co masz na myśli mówiąc inna?

Odwrócił się, teraz patrząc prosto na nią, mrużąc oczy, jakby próbował czytać w jej myślach. – Nie wiem. Coś jest... inne. Jesteś spokojna i mniej zaniepokojona. To dziwne.

- Ty jesteś dziwny – June odeszła ze śmiechem, powoli idąc przez park, a Taehyung szybko podążał za jej śladami.

Wkładając ręce do kieszeni marynarki, szedł obok niej, od czasu do czasu zerkając na nią, jakby szukał wskazówek na temat jej ostatnio innego zachowania.

- Wiem, że dobrze sobie radziłaś na studiach, ale to nie to. Och, i spędzałaś zbyt dużo czasu w tym starym studio tańca i szczerze, nie pamiętam, kiedy ostatnio widziałem cię tańczącą, więc coś musi być.

- To nic – próbowała zachować powagę, ale nie mogła przestać się uśmiechać.

- Powiedz mi, albo będę zgadywał.

- Śmiało.

Myślenie nie zajęło Taehyungowi dużo czasu, kiedy nagle przestał iść, uśmiechając się do June, jakby wygrał na loterii. – Czy to facet?

June również przestała iść, kąciki jej ust uniosły się w delikatnym uśmiechu, nie mówiąc ani słowa.

- O jasna cholera – Taehyung potwierdził w duchu, brzmiąc raczej na zdenerwowanego niż szczęśliwego. – To on, prawda. Ten Jimin? – zatrzymał się na chwilę, składając wszystkie wyimaginowane elementy układanki, jednocześnie potrząsając głową. Powodem, dla którego June spędzała tyle czasu w studio tańca, był nie kto inny jak Jimin. O ile Taehyung próbował zrozumieć wszystko, co robiła i mówiła June, jej fascynacja tym chłopcem była jedyną rzeczą, której Taehyung nigdy nie będzie w stanie zrozumieć.

. . .

JuneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz