그림의 떡
To ciemne chmury rozsiane po niebie sprawiły, że June żałowała, że nie przyniosła tego popołudnia parasola. Smutne – wydawało się, że to idealny sposób na opisanie uczucia, które panowało zarówno na zewnątrz, jak i wewnątrz restauracji, w której obecnie siedziała.
Całość pokryta drewnem z oknami sięgającymi sufitu – małe i ładne, ale nieznane miejsce było tuż obok rogu dzielnicy, które Jimin wybrał na lunch.
Miejsce, w którym chciał, żeby odbyła się ich pierwsza randka.
Co dziwne, June nigdy wcześniej nie słyszała o tym miejscu. Więc nawyk nadmiernego analizowania rzeczy po raz kolejny ogarnia ją, gdy zaczyna myśleć o powodach, dla których Jimin nalegałby na wybranie tej restauracji w pierwszej kolejności.
Z dala od miasta, z dala od ruchliwych ulic i głośnych samochodów, ta mała restauracja o nazwie Hinata (Słoneczne miejsce) była ciasna i przytulona między starymi apartamentowcami, w uliczce tak wąskiej, że mogły nią przejść tylko dwie lub trzy osoby.
Więc dlaczego tutaj? Dlaczego o tej dziwnej porze dnia, z dala od wszystkich, których znają?
Jedyne, co odwracało jej uwagę od jej myśli, to cicha muzyka pop grająca w tle i zsynchronizowane stukanie widelcami i nożami, odbijające się od ceramicznych talerzy.
Tego samego popołudnia, pomiędzy każdym niechlujnym ugryzieniem Jimina, June dowiedziała się, że był niewiarygodnie okropny w wyrażaniu śmiechu brata, gdy fizycznie demonstrował jedyny raz, kiedy pogardzał własnym dzieciństwem – kiedy jego młodszy brat Jihyun zdołał wrzucić motyla do wnętrza jego bielizny.
Na początku nie kwestionowała tego, tylko starała się zachować powagę, ponieważ można było śmiało powiedzieć, że były dwie rzeczy, których Jimin był absolutnie przerażony: wysokości i motyli.
Co było jednocześnie dziwnie urocze i smutne.
I z każdą kolejną sekundą uszy June wypełniają się czymś nowym, czymś o Jiminie, o którym nigdy wcześniej nie słyszała. Kawałek po kawałku powoli zaczynała budować osobę, jaką wydawał się być Jimin – kochającym bratem i przyjacielem, który ma twardy sen i namiętnym tancerzem z nawykiem chrupania całego ciała podczas nieustannego śmiechu.
I przez chwilę June w myślach odhaczała listę pytań, z wyjątkiem tego, które wciąż czekało na odpowiedź.
- Jimin?
- Hmm? – śpiewał z ustami pełnymi jedzenia, gdy jego pałeczki stukały o talerze.
Potrzeba ponad minuty ciszy połączonej z odwagą, by wypchnąć nadchodzące słowa z ust. – Wstydzisz się mnie?
Przełykając głęboko, poświęcił chwilę na wymyślenie odpowiedzi. – Co? Dlaczego miałbym się ciebie wstydzić?
Ponieważ kiedy się spotykamy, zawsze jest to dziwna pora dnia lub miejsce, gdzie nikt nie mógłby zobaczyć nas razem.
- Nie wiem – mówi, tępo wpatrując się w pojedynczą plamę po kawie wyrytą na samym rogu stołu. – Po prostu czuję, że nie lubisz przebywać ze mną.
- Ach idiotko, nie bądź głupia – chłopak się uśmiechnął, przeżuwając jedzenie, zanim znowu się odezwał. – Oczywiście, lubię spędzać z tobą czas. W przeciwnym razie nie byłoby mnie tu teraz z tobą, prawda?
Cóż, ma rację.
Może czytała między wierszami, szukając znaczenia, które tak naprawdę nie istnieje, ale co innego mogła zrobić, gdy coś nie było w porządku.
– Nie zamierzasz jeść? – zmieniając temat, Jimin odwrócił wzrok, po czym zmarszczył nos i podrapał się w tył głowy – wszystkie te małe ruchy, które wykonuje, gdy słowa spływają z jego języka były nieuczciwe i nieco ciężkie.
Z głową skierowaną w stronę pustego stołu, ramiona June wzruszyły się, gdy jej dłonie ściskały szklankę, teraz do połowy wypełnioną wodą, podczas gdy jej palce stukały o nią w rytm minut pozostałych do końca tej randki.
Reszta lunchu odbyła się w ciszy. Kiedy oboje wstali i opuścili stół, Jimin zapłacił za jedzenie. Z rękami sięgającymi do kieszeń jego dżinsowej kurtki owiniętej wokół niego, powoli przeszedł przez drzwi wejściowe, a June podążała za jego śladami.
Teraz oboje stoją na ulicy z twarzami zwróconymi do siebie bez słowa, gdy w końcu Jimin wyciąga rękę z kieszeni, z paczką papierosów wciśniętą między palce i zapalniczką, przerywając ciszę.
Mały kłębek dymu wypełza przez usta Jimina, pokrywając tylko powietrze nad nim.
Ale June nie mogła znieść ciszy, nie tej. Jej pięści są lekko zaciśnięte, a stopy wbite w beton, jakby chcąc się upewnić, że jej kolana się nie poddają.
- Jimin?
Przeleciał między nimi podmuch powietrza, niesiony przez mężczyznę uciekającego przed chmurami na swoim starym, zardzewiałym rowerze.
- Tak? – wtedy Jimin odpowiedział.
- Czym jesteśmy?
Pytanie tak proste, a jednocześnie tak skomplikowane.
- To znaczy ty i ja. Kim jestem dla ciebie? Co nas to czyni?
Przez chwilę Jimin był onieśmielony. Jego umysł wydawał się pędzić, jego język nie był w stanie wypowiedzieć słów, zanim upuścił papierosa na ziemię, jego czarny but zgasił go. – Co masz na myśli? Jesteśmy tylko dwójką przyjaciół na popołudniowej randce.
To jest ta sama cisza, która sprawia, że June nie chce iść dalej, ponieważ wszystko zmierzało w kierunku, w którym jej serce z pewnością nie byłoby w stanie sobie poradzić.
Więc tylko zachichotała, jakoś przekonując samą siebie, że tylko ona chce czegoś więcej, ale było to ciastko ryżowe na zdjęciu.
- Co cię nagle tak przygnębiło? – zapytał Jimin, ale June zacisnęła usta w stanowczą linię.
- Och, to nic takiego, naprawdę. Zdałam sobie sprawę, że nie zabrałam ze sobą parasola.
- Więc lepiej już idź – gdy kąciki jego ust wygięły się w uśmiechu, ręka Jimina sięgnęła do przodu, zostawiając lekkie klepnięcie po głowie June. – Do zobaczenia na treningu dzisiaj, nie spóźnij się.
I podczas gdy June obserwowała, jak odchodzi, to krople deszczu uderzające o skórę jej twarzy sprawiły, że żałowała, że nie przyniosła tego dnia parasola.
. . .
_______
그림의 떡 (geu-reem-eui dduk) - znaczy "zdjęcie ciastka ryżowego", koreański idiom oznacza: coś, czego pragniesz, ale nie możesz tego mieć
CZYTASZ
June
FanfictionOglądała go tańczącego każdej nocy, znając każdy jego ruch. Jedyna rzecz, o której nie wiedziała, to taka, że on o tym wiedział. Opowieść o miłości do samego siebie i samozniszczeniu. Original Author: @stereoids Cover: @feel_the_death