15. Światło dzienne

111 9 10
                                    

햇빛

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

햇빛

SŁOŃCE ZACZYNAŁO ZAMYKAĆ OCZY, rzucając pozostałe jasne promienie na lekko zmęczoną twarz June. Było późne popołudnie, a ona stała na stacji kolejowej, marszcząc nos i bojąc się usłyszeć znajomy dźwięk chrzęstu kół o szyny.

June nie okazała wielkiej miłości do pociągów, nie dlatego, że kiedyś omal ją nie zabił, ale z powodu ilości ludzi jeżdżących nimi na co dzień. Zawsze lubiła przebywać we własnej bezpiecznej bańce, mając przynajmniej cal osobistej przestrzeni otaczającej jej drobne ciało, ale jeśli chodzi o jazdę pociągiem, najprawdopodobniej zostaniesz ściśnięty jak cholerna sardynka ze słowem przestrzeń osobista znikającym ze słownika.

Powodem, dla którego czekała na pociąg, był przede wszystkim Taehyung. Poczucie winy, które czuła, że zostawiła go w szafie podczas rozmowy z Jiminem, było większe niż cały wszechświat.

On jednak nie miał nic przeciwko. Powiedział jej, jak prawie zasnął podczas ich nudnej rozmowy, do której June lekko uderzyła się w głowę, powodując, że Taehyung zachichotał.

Aby to zrekompensować, Taehyung poprosił o spotkanie na miejskim moście, gdy zegar wybije 18:00.

Ale żeby się tam dostać, June musiała przejechać się straszną przejażdżką pociągiem.

Wkrótce jej uszy wypełnił dźwięk nadchodzącej śmierci na kołach. Gdy pociąg przyjechał, szybko weszła do środka, zapłaciła za bilet, a jej wzrok padł na puste miejsce z tyłu.

Bez namysłu podeszła do pustego miejsca i usiadła na nim, kładąc obie ręce na kolanach.

Ku jej zaskoczeniu tego dnia pociąg nie roił się od ludzi, więc czuła się tam całkiem komfortowo.

Od początków studiów June była sama. Nie miała wielu przyjaciół i zwykle była sama. Cisza, która towarzyszyła jej była jak stara przyjaciółka, czasami była przyjemna, ale innym razem ta sama cisza stawała się głośniejsza niż tysiące głosów słyszanych na ruchliwej ulicy późną nocą.

Westchnęła głośno, patrząc przez zamazane okna na poruszającą się scenerię codziennego życia. Jej wzrok wędrował tu i tam w lewo, a jej uwagę przykuwały nowe twarze; starsza kobieta siedziała przed nią, trzymając kosz pełen wypieków i owoców, podczas gdy dzieliła się ciepłym uśmiechem.

Choć po przeciwnej stronie, w słuchawkach dziewczyny, której głowa miękko opierała się o szybę, dało się słyszeć delikatną falę muzyki pop. Zmęczona i wyczerpana prawdopodobnie była uczennicą, której sen został zakłócony przez dźwięk budzika dziś rano przed szkołą.

Kiedy odwróciła nieco głowę, June spotkała się z inną nieznajomą twarzą, ale tym razem wzrok tej osoby przeszywał ją na wylot.

Szybko odwróciła wzrok, oszołomiona, gdy jej policzki pokryły się rumieńcem. Dlaczego zawsze musi się zawstydzać?

Ale ta osoba tylko cicho zachichotała, powodując, że June ponownie odwróciła głowę, teraz jej oczy widzą twarz chłopaka, który wpatruje się w nią. Miał na sobie oliwkowo-zieloną czapkę bejsbolową, znoszony zielony t-shirt i parę ciemnych, opadających oczu.

Wkrótce kąciki pulchnych ust chłopaka uniosły się, odsłaniając urocze dołeczki.

– Nigdy wcześniej cię nie widziałem – zauważył, jego głos brzmiał gładko, prawie uspokajająco.

– To dlatego, że nie lubię jeździć pociągiem.

Chłopak znów się uśmiechnął, pokazując swoje perłowe białe zęby, gdy przechylił głowę. Wyciągając rękę do przodu, jego usta ułożyły się w bardziej przyjazne słowa. – Jestem Namjoon.

Do którego June, w przeciwieństwie do tego, kiedy po raz pierwszy spotkała Boyoung, wyciągnęła rękę, ściskając delikatnie dłoń Namjoona. – June.

- Czy mogę? – zapytał chłopak, prosząc o pozwolenie na zajęcie miejsca tuż obok niej.

Skinęła głową, a on usiadł obok niej, opierając ręce na kolanach.

Nie mógł być dużo starszy niż June, wydawał się być mniej więcej w jej wieku, może rok czy dwa starszy.

- Więc – zaczął chłopak, przełykając głośno ślinę i powodując, że jego jabłko Adama podskoczyło. – Na którym jesteś roku? Jesteś studentką, prawda?

- Studentka pierwszego roku – odpowiedziała. – Mój przyjaciel i ja przeprowadziliśmy się tu kilka miesięcy temu na studia, ale nie czujemy się jak w domu, przynajmniej jeszcze nie. Wciąż staram się dostosować do nowych rzeczy.

- Ach – to wszystko, co powiedział, jakby całkowicie rozumiał sporadyczne uczucia June. – Chciałbym pokazać ci miasto, nie jest duże, ale ma swoje uroki.

June uśmiechnęła się szeroko.

Czuła się komfortowo siedząc tuż obok osoby, którą właśnie poznała.

Dziwne.

- Właściwie to mam lepszy pomysł. Jutro mamy spotkanie grupowe, będzie tam kilku przyjaciół z kampusu. Ty też powinnaś przyjść!

Ale June nie była tego pewna. Jeśli oprócz pociągów bała się czegoś jeszcze, były to grupy ludzi, nieznanych ludzi, rozmawiających, poruszających ustami i zadających jej pytania. Nawet myśl o tym spowodowała, że jej niepokój wzrósł. Ale zanim zdążyła odrzucić ofertę, Namjoon ją przewidział.

- Nie martw się. Nie jesteśmy dziwni ani nic. Z wyjątkiem Hoseoka, on jest po prostu bardzo głośny, ale uwierz mi, nie chce nikogo skrzywdzić.

Zastanowiła się przez chwilę, jej umysł płatał jej figle i mówił jej wszystko, co potencjalnie mogłoby się nie udać. Mogła powiedzieć coś głupiego, na co pewnie wszyscy pomyślą, że jest dziwna. Ale Namjoon szybko ją z tego wyrwał, wstając, zanim pociąg przestał jechać.

- Cóż, to jest mój przystanek – uśmiechnął się do niej, jego dołeczki pojawiły się ponownie, gdy poprawiał czapkę. – Przyjdź na jakiś wydział uniwersytecki na jakiś obóz powitalny po 19:00. Powinnaś też zabrać swojego przyjaciela.

Czy Taehyung w ogóle chciałby przyjść? A jeśli mu się to nie spodoba? On i June nigdy nie spędzali czasu wśród innych ludzi. Może nadszedł czas, żeby coś się zmieniło, ale zanim zdążyła wypowiedzieć słowo do Namjoona, on już wysiadł z pociągu.

Tak więc siedziała tam, po raz kolejny sama, z oczami utkwionymi w otoczenie, uważnie śledząc ruchy otaczających ją ludzi; wszyscy znajdują się w swoim własnym małym świecie.

Wkrótce, zanim pociąg znów ruszył, do środka wpadł chłopak. Całkowicie zdyszany położył rękę na udzie, jakby chciał ponownie napełnić płuca świeżym powietrzem.

Chociaż w drugiej ręce trzymał bukiet kwiatów, jego jasne kolory natychmiast przykuły uwagę June, ale kiedy chłopak podniósł głowę, ciemnobrązowe włosy odsunęły się od jego oczu, tylko po to, by na nią spojrzeć; rzeczywiście był to nikt inny, tylko chłopak o imieniu Park Jimin.

. . .

JuneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz