- Co zrobiłeś?- zapytał Zayn z szeroko otwartymi oczami, wpatrując się w Harry'ego z załzawionymi gałkami. Nikt nie dowierzał słowom jakie uciekły z ust bruneta, a ten nie do końca wiedział co ma im powiedzieć. Był całkowicie zdruzgotany tym, iż z jednej osoby, której ufał najbardziej mimo lat rozłąki, zrobiły się trzy, a sam teraz nie był pewny czy w kątach jego własnego domu nie było kamer, które to nagrywały na żywo. Teraz to nic by go nie zdziwiło.
Cóż, widząc wzrok całej trójki czuł się lekko przytłoczony, gdyż prócz tego tępego bólu, który przypominał mu o tym jakim cholernym egoistą był, czuł jeszcze wzrok z niewiarą i zdziwieniem, a on nie chciał tego czuć. Można było mu wszystko zarzucić, ale nie to, że kogoś skrzywdzi.
A teraz to zrobił... i czuł się jakby sam siebie skrzywdził, a przecież tak nie było.
- To nie jest...- zaczął złośliwie Louis, jednak Harry szybko mu przerwał, gdyż nie chciał kolejnych kłótni wynikających z jego nędznego życia.
Wszystko niby było jak dotykanie tęczy, która swoimi kolorami i wyjątkowością daje poczucie bezpieczeństwa przyozdobionego dużą ilością radości, lecz z czasem wszystko zmienia się w dotyk burzowej chmury rażącej piorunami nienawiści oraz budzącej niebezpieczeństwo przez jej dotyk czy samo działanie, które budzi lęk i strach. Nie zawsze było tak jak na początku.
Z czasem świat przypomina o swoim istnieniu, a kiedy przekroczysz jakąś niewidoczną dla ludzkiego oka granice, wszystko zmienia się na gorsze, mimo że niektórzy mają szczęście przekroczyć linię wielkiej chwały, a ta daje im wszystko czego sobie tylko zapragną.
- I tak słyszeli co powiedziałem, więc próba zwlekania z czasem jest najgorszym rozwiązaniem. Co za różnica czy dowiedzą się tego teraz ode mnie, czy za kilka dni albo tygodni z prasy.- powiedział Harry wyraźnie smutniejąc.
Liam i Zayn spojrzeli po sobie wiedząc, że to co słyszeli wcale nie było żartem, a brutalną prawdą. Sami nie mogli pojąć tego, co przed chwilą usłyszeli, bo przecież w ich oczach Harry wciąż był tym łagodnym i lekko denerwującym dzieciakiem, który nie zrobiłby krzywdy malutkiej muszce, a co dopiero drugiemu człowiekowi. Jego twarz zawsze była pogodna i pełne emocji, a oczy - one były po prostu oazą czystej zieleni bez jakiejkolwiek skazy.
Teraz musieli spoglądać na całkowicie inną i bardzo zaskakującą prawdę, która lekko burzyła ich normalne myślenie.
Ten sam Harry, który wcześniej był piękną istotą, o której można było powiedzieć jako o istocie idealnej, teraz wyglądał jakby był urywkiem człowieka z uczuciami i chęcią do życia.
Jego twarz była wyblakła jakby scalana nie pięknym kolorem mleka, a zwyczajną i do niczego nie potrzebną białą farbą. Od zawsze błyszczące włosy wręcz stworzone z świeżej czarnej kawy i dużej ilości mlecznej czekolady, teraz stały się zwyczajnie matowe, nie dając poczucia siły czy wzmocnienia. Jednak najgorszym widokiem dla osób znających wnętrze Harry'ego były właśnie te zielone oczy, które wyglądały tak jakby wychwycić z każdej strony świata cały asortyment odcieni zieleni i zmieszać to w całość, a później wrzucić w te cholerne tęczówki, lecz w tym momencie stały się tak puste jakby ktoś dołożył tam zbyt dużo ognia, a po zieleni ogólnoświatowej został tylko popiół.
Wyblakła zieleń raziła, kiedy w jej obłoku znajdowały się kolejne wyprodukowane łzy, a białe białka oczu stały się wręcz czerwone.
- Skąd mieliby się dowiedzieć? Przecież wiesz o tym tylko ty, my i osoba, z którą zdradziłeś Olivię. Wystarczy ją jakoś udobruchać i dziewczyna będzie siedzieć cicho.- powiedział Zayn, który nie był najlepszy w radzeniu, jednak w tym momencie był to najbardziej logiczny sposób na dalsze życie.
![](https://img.wattpad.com/cover/289067325-288-k205103.jpg)
CZYTASZ
If I could fly... | Larry 🦋
FanfictionZAKOŃCZONA ~TREŚĆ ROZWIJA SIĘ STOPNIOWO~ Gdybym mógł latać... wróciłbym do domu do ciebie. Można mieć wszystko, jednak nie czuć się spełnionym. Można mieć miłość, lecz nie czuć jej dotyku. Można poczuć pocałunki i mocniejsze dotyki, jednak to nie ta...