27

74 5 0
                                    





Ten dzień zaczął się jakoś... dziwnie? Tak, chyba można było to w ten sposób nazwać.

Po wczorajszym niepowodzeniu Harry'ego w prawie wszystkich relacjach jakie miał z bliskimi mu osobami, popełnił wielkie błędy, które teraz dały mu dziwny stan. Stan niekoniecznie należący do tych przyjemnych.

Harry przez to, że nie pojawił się w dniu wcześniejszym na chwilowym spotkaniu z Jamesem, dzisiaj musiał pojawić się obowiązkowo, choć nie było to dla niego przyjemne, ale kogo to obchodzi?

W chwilowym pocieszeniu los podesłał mu kilka ciekawych i niebolesnych chwil, a teraz wrócił do rzeczywistości, z którą mocniej się zderzył, bo naprawdę myślał, że to koniec jego przykrych i depresyjnych dni. Nawet nie rozmyślał o tym, że kiedykolwiek będzie czuł się nieswojo i dziwnie przy swoich niby przyjaciołach, choć teraz nie był pewny i tego, bo naprawdę spieprzył. Nawet się z tym nie krył, bo widział wszystko w spojrzeniu osób, które zawiódł.

Był cholernym egoistą.

Wchodząc do budynku napotkał się ze wzrokiem Zayna, który był dziwnie rozjuszowany, a przede wszystkim smutny. Jego oczy wyrażały po prostu przygnębienie, a wtedy Harry poczuł pierwszy stopień bólu poczucia winy, który naniósł ciężar na jego sumienie.

Fakt, że to wszystko było przez niego i jego nieopanowaną chęć uprzykrzenia komuś życia, bo przecież skoro on miał źle w życiu to dlaczego kto inny miałby nie być? Niestety, ta myśl poprowadziła go na kolejny stopień do piekła.

Później minął Niall'a, co było niby normalne, bo to był w końcu Niall, a on rzadko się obrażał, a jeżeli już to szybko wybaczał, jednak nie tym razem. Nie, kiedy w jego oczach zobaczył zawód jego osobą, a Harry poczuł kolejny stopień bólu, gdy błękitne oczy chłopaka wyrażały jakby lekką złość, ale bardziej zawód. Brunet nie chciał widzieć tego, gdyż czuł się cholernie beznadziejnie, jednak kogo to obchodzi? Przecież to on zawiódł, więc powinien czuć się źle.

Wchodząc do pomieszczenia, gdzie miało być spotkanie, czuł na siebie wzrok i sam nie wiedział dlaczego nie spojrzał na Olivię, kiedy Liam posłał mu niemiłe spojrzenie. Jego wzrok powędrował na Louis'a, który uśmiechał się i to było piękne. Harry chciał widzieć ten uśmiech przez cały czas, więc gdy spojrzał w jego stronę, a on bez wrednego czy oskarżycielskiego wzroku spojrzał na niego, sam poczuł się jakoś lepiej.

Tak na duszy.

Te piękne tęczówki oddawały nadzieję, mimo że ta przez wielu była oceniania jako umarła po stracie bliskich, jednak mimo wszystko wciąż tam trwała. Nadzieja zbyt mocno dotknęła jego zbyt otwartego serca, a później Harry już sam nie wiedział jak do tego doszło, że rozmawiał i śmiał się z tym samym chłopakiem, w którym się zakochał; z tym samym chłopakiem, z którym przeżywał rozterki; z tym samym mężczyzną, którego musiał unikać i tym samym Pragnieniem, za którym tak tęsknił.

To było cudowne uczucie, o którym nie chciał zapominać, jednak musiał, bo wtem przyszedł Niall, który okazał się niszczycielem pięknej chwili.

- I jak, Tommo, znalazłeś?- zapytał Niall, rzucając spojrzenie na Louis'a i specjalnie omijając wzrokiem Harry'ego, który siedział obok szatyna.

Cóż, zabolało.

- Nie i chyba nigdy nie znajdę, bo ile można szukać. Naprawdę nie mam pojęcia gdzie ją zgubiłem, ale obstawiam, że w czasie imprezy, bo zniknęła, więc ktoś musiał się nią zadowolić.- machnął oburzony ręką, z irytacją wpatrując się przed siebie. Harry zmarszczył lekko brwi w niewiedzy, jednak nie odzywał się. Nie teraz.

If I could fly... | Larry 🦋Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz