EPILOG

184 13 5
                                    

1...


4 lata później...




„Miłość jest cierpliwa, miłość jest dobrotliwa […]. Wszystko zakrywa, wszystkiemu wierzy, wszystkiego się spodziewa, wszystko znosi. Miłość nigdy nie ustaje”.

Jest napisane w I Liście do Koryntian.

Słowa dobrane w tym cytacie są idealnie wpasowane, aby na końcu wysnuć z tego wniosek łapiący za serca i łagodzący obolałe od łez oczy. W pierwszym momencie można rzec prosto, iż to są tylko słowa nic nie znaczące i jak każde inne - karzące zrobić coś dobrego w tym świecie pełnym grzechu i odkupienia, jednak one mają głębszą tajemnice, która ukryta jest między ziemią a niebem. Nie można jej zdradzić, bo jest ona zbyt cenna, ale nikt nam nie zabroni gdybać i przedstawiać własne wersje.

Miłość jest czymś niezastąpionym jak słońce na niebie lub miliony stworzeń chodzących po naszym świecie. Można ją zastępować przyjemnością lub pieniędzmi, bo nikt nam tego nie zabroni, lecz widok miłosnej agonii wiszącej w powietrzu, brzmi lepiej, czyż nie?

Oczywiście, nie każdy potrafi wyczarować w sobie tę zaczarowaną miłość, która samoistnie wyparowała z naszego ciała, jednak to nie złe.

Mówi wam to osoba, która nie ma w sobie ani grama miłosnego zaszczytu, a pustkę i małą pozostałość.

Przykro się patrzy na zakochane twarze i błyszczące oczy spoglądające w miłość życia, lecz taki widok wypełnia pustkę tych niby wyczyszczonych z resztek wraków ludzkiego ciała. Nie można nas nazwać potworami, bo nimi nie jesteśmy. Wciąż czujemy i dalej spoglądamy na świat jakimś tam wzrokiem, a miłość... to dla nas odległa przyszłość, jednak widzimy ją i czujemy. Wciąż uczymy się ją poczuć, co jest trudne, ale wykonalne.

Miłość w powietrzu jest jak woń kwiatów w kwiaciarni czy zapach świeżego pieczenia w piekarni, a przecież ten zapach jest cudowny.

Więc jak tu opisać miłość? 

W moim mniemaniu miłość może pachnieć jak rześkie powietrze o poranku, kiedy na niebie jeszcze nie widnieje słońce, jednak widoczne są już barwy jego powstawania mieszające się w błękicie i zieleni, a później żółci i różu... To jest ten moment, w którym wstajesz, bo musisz to zrobić i nie jesteś z tego zadowolony, jednak robisz to, a później nie żałujesz... Nie żałujesz, że przed oczami masz tak piękny widok, a w twoich oczach pojawiają się nieoczekiwane łzy, ale naprawdę? Płaczesz, bo widzisz piękny poranek?

Tak, ja też płacze, więc nie wstydź się, jednak nie płacze ze smutku, a radości, która znalazła miejce gdzieś pod sercem.

Po chwili w tym rześkim powietrzu pojawia się zapach świeżo zaparzonej kawy, która łagodnym zapachem trafia do ciebie. Spoglądasz przez okno na wstający dzień, a na skórze pojawiają się dreszcze przez zimno muskające twoją skórę, ale to nie jest nieprzyjemne, bo lubisz te uczucie. A na koniec tej przepięknej mieszanki czujesz zapach swojej miłości, jednak nie tej w definicji, a w ciele. Czujesz jej piękne perfumy, a to jest przecież najlepszy zapach, przy których czujemy się dobrze i bezpiecznie.

Harry uśmiechnął się przez sen, jednak ten już był na wykończeniu, dlatego po kilku sekundach jego oczy wpatrywały się w biały sufit. Przewrócił głowę na bok, aby spotkać się z pięknym widokiem za oknem niczym wyciągniętym z obrazu słynnych malarzy. Słońce rozciągało się na błękitnym niebie i oświetlało lekko kołyszące się drzewa tkwiące w soczystej i letniej zieleni. Przez otwarte okno wchodziło rześkie powietrze, na które Harry uśmiechnął się, gdyż chłodny powiew wiatru na ciele był najlepszym budzikiem.

If I could fly... | Larry 🦋Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz