19

80 6 0
                                    


Ból rodzi ból.

Można żyć w przekonaniu, że ból jest nam obcy i odczuwamy go tylko w formie fizycznej, bo przecież to nic takiego. Spoglądając na ranę niby czujemy ten ból, który osiadł w wspomnieniu, jednak kiedy rana się zagoi - nie odczuwamy go.

I choć wielu mógłby się kłócić, że przecież są tylko dwa bóle, które krążą między nami szukając jakiegoś małego promyczka nadziei, że tym razem będą mogły się wykazać w jakiejś mocniejszej kwestii, to nikt nie zauważa, iż tak naprawdę są trzy bóle. A ten trzeci jest najbardziej bolesny i najbardziej szkodliwy dla przeciętnego człowieka.

Kiedy przetniemy się nożem i widzimy krew, czujemy lekki ból, jednak ustaje on i zabliźnia się na naszych oczach. Tak samo jest ze  złamaniem nogi, mimo że ból jest o wiele bardziej wrogi niżeli ten po lekkim zranieniu. Lecz oba te bóle łączy pewna kwestia, a jest to widok rany, która goi się w naszych oczach i z czasem znika bez śladu lub z lekką blizną, a to daje nam znak o zakończeniu bólu.

Gorzej jest z bólem psychicznym.

Prócz tego, że nie możemy zobaczyć go na własne oczy czy poczuć, iż w końcu on znika i przestaje być demonem w naszym umyśle, to jeszcze nie możemy wyleczyć tego sposobem farmaceutycznym. Żyjemy z nim z nadzieją, że w końcu zniknie z naszego wcześniej szczęśliwego życia i przestanie czynić bezskutkowy bałagan.

Lecz tym trzecim, a zarazem najgorszym bólem jest ból istnienia, o którym nie każdy wie.

Ból istnienia... Brzmi przepięknie, ale boli cholernie mocno jak przepiękny kwiat stojący przed naszymi oczyma każdego męczeńskiego dnia, lecz jest zbyt delikatną rośliną na obcy i nic nieznaczący dotyk, przez co dotykać go nie wolno, a jego widok musi nam przypominać jak bardzo naiwni są ludzie, którzy patrzą na zakazany kwiat i męczą się, gdyż nie mogą dotknąć jego kolorowych płatków obsypanych niebieskimi kropkami.

Ból istnienia to moment, w którym patrzysz na swoje męczeńskie życie i zamiast przestać na nie spoglądać, a w końcu ruszyć do przodu lub po prostu to skończyć - trwasz w diabelskim młynie, który przypala twoją skórę i męczy cię wspomnieniami, ważnymi dla ciebie ludźmi czy dziwnymi znakami. Trwasz w bolesnym letargu i każdego ranka otwierasz oczy zalane łzami, bo się męczysz, jednak nie chcesz tego skończyć ze względu na innych.

Ból istnienia jest kurewsko bolesny, a jego skutki mają tylko dwie drogi i każda jest złym kierunkiem.

Tylko nieliczni od tego uciekają.

I choć nigdy nie było widać - Harry'ego dopadł ból istnienia, a wszystko pędzi tylko w złym kierunku. Odkąd Olivia opuściła jego dom ze słowami "Po prostu chce to przemyśleć", brunet nie wiedział co ma ze sobą zrobić, dlatego przez kilka kolejnych minut trwał w cholernej ciszy w tym samym miejscu co wcześniej i wpatrywał się w miejsce, gdzie jeszcze niedawno siedziała blondynka. Trwał w tym miejscu i czekał jakby na cud lub coś, co ochroni go od upokorzenia i załamania.

Dlaczego czuł się zagubiony?

Dlaczego nie ma domu...

Po długim spoglądaniu w jeden punkt, Harry wstał z kanapy i ruszył w stronę łazienki, gdzie czekała na niego wewnętrzna walka ze spoglądaniem we własne lustrzane odbicie. Spoglądał w oblicze lustra chcąc pozbyć się smutku, jednak było wręcz odwrotnie, a w jego oczach ponownie zaczęły pojawiać się łzy.

Mówi się, że lustro pokazuje nasze drugie mroczne oblicze, więc dlaczego w momencie, w którym spojrzał w głębię swoich oczu w odbiciu, nie zobaczył demona a swoją bardziej anielską twarz?

If I could fly... | Larry 🦋Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz