Zrobiłam nową okładkę <3
I uwielbiam ją_
Dzień leciał za dniem, a noc za nocą i nikt nie skarżył się na ból głowy czy przesolone jedzenie. Wszystko zdawało się być idealne, gdyż nic nie stawało na przeszkodzie normalnego funkcjonowania, a to było coś zaskakującego, bo jak historia i różne wspomnienia nas uczą - ludzie psują ten świat swoim egoizmem, a później on odwzajemnia to innym, czasami nawet niewinnym osobom, które żyją i starają się żyć zgodnie z naturą.
Więc kiedy Harry obudził się rano i nie usłyszał żadnych krzyków ani nie widział jakiejkolwiek sytuacji, która podpowiedziała by mu o tym, aby lepiej poszedł dalej spać, początkowo się zdziwił, jednak później uśmiechnął się na samą myśl o możliwym dobrym dniu. Całkowicie zapomniał o grzechach i stosunkowo niewłaściwych ruchach poprzedniego dnia, jednak nie trudził się tym, bo przecież pozbył się toksyn, więc powinien być całkowicie zadowolony i taki właśnie był.
Co go skłoniło do takiego ruchu? Sam nie wiedział, jednak zdawał sobie sprawę z tego, że nie żałował tego ruchu, bo teraz mógł skupić się na sobie i Olivii.
Wstając z łóżka spotkał się z całkowitą cisza i spokojem, co lekko go zdziwiło, bo zdawało mu się, że zasypiał z Olivią, jednak nie mógł narzekać, bo kto normalny narzeka na spokój. Zdziwił się samym faktem, iż miał ochotę na jakieś śniadanie, gdyż zazwyczaj nie czuł potrzeby czegokolwiek jeść, bo po prostu nie miał ochoty tak dokładnie nie wiedząc co jest przyczyną, lecz nie snuł zbyt dużo refleksji na ten temat.
Wszystko tego dnia było jakieś inne, jak wyrwane ze snu. Szare niebo nagle ustąpiło miejsca promieniom słonecznym, co było dziwne zważając na to, że to w końcu był Londyn, a tu bardziej można było liczyć na deszcz i pochmurne niebo niżeli na piękną hiszpańską pogodę.
Do domu wpadał rześki powiew wiatru, który owiewał okrytą skórę i wpadał do nozdrzy powodując samoistny uśmiech. Za oknem można było zauważyć jak natura ponownie ożywa po martwej ciszy w czasie jesieni czy zimy. Gdzieś z bliska można było usłyszeć śpiew ptaków, a jeszcze po tym delikatny szelest liści czy krzewów w ogrodzie. Wszystko było idealne.
Zbyt idealne.
Dodatkiem do tego pięknego dnia był Niall, co może być lekkim zdziwieniem, ale tak. Niall był cudownym dodatkiem do idealnego dnia.
Za kilka godzin Harry wraz z blondynem mieli jechać do jego nowej nowej dziewczyny, która jak się okazało jest bardziej idealna niż ta poprzednia, ale nie o to w tym wszystkim chodzi... Można się pogubić.
Cóż, tego dnia mieli jechać do Anne-Marie, która zdecydowanie chciała zaprosić Harry'ego, aby ten spróbował namówić Niall'a na kilka ekstremalnych akcji, choć sam blondyn jeszcze o tym nie wiedział. Mógł zrobić to u siebie czy gdziekolwiek, ale później mieli miło spędzić czas z innymi przyjaciółmi kobiety oraz resztą chłopców, którzy zgodzili się przyjść.
Cóż, dzień wydawał się być naprawdę dobry, a stanie się jeszcze lepszy, gdy wszystko pójdzie po myśli.
Harry po śniadaniu ruszył ponownie do sypialni, odnajdując się od razu przy szafie. Dzień był naprawdę ciepły, a widok słońca za oknem przemawiał donośnym głosem, aby ubrać się tego dnia w coś lżejszego. W ten sposób Harry postanowił na jasne, luźne jeansy, które idealnie pasowały do jednego z wielu trendów lat 90., w których to królowały takowe i wciąż wyglądały dobrze. Górę postawił na ten sam klimat, dopełniając całość zwyczajną białą koszulką. Ozdabiając z lekka czysty strój czarną bransoletką z muliny, idealnym wykończeniem były białe Conversy. I cóż, prostota zawsze wygrywa.
CZYTASZ
If I could fly... | Larry 🦋
FanfictionZAKOŃCZONA ~TREŚĆ ROZWIJA SIĘ STOPNIOWO~ Gdybym mógł latać... wróciłbym do domu do ciebie. Można mieć wszystko, jednak nie czuć się spełnionym. Można mieć miłość, lecz nie czuć jej dotyku. Można poczuć pocałunki i mocniejsze dotyki, jednak to nie ta...