7

139 5 0
                                    

Ten dzień był inny niż cała reszta. Może dlatego, że cały dzień oblężony był w stresie, gdyż w tym samym dniu dowiaduje się o powrocie zespołu, a kilka godzin później ma koncert. Wszystko tak bardzo zamotało mu w głowie, że ponownie zapomniał zadzwonić do Olivii z przeprosinami, a im bardziej zwlekał, tym bardziej jego sytuacja się pogarszała. Nie chciał się kłócić, jednak nie mógł nic poradzić na brak czasu i zamieszanie, które trwało nad jego głową.

Chciał i potrzebował czasu na odpoczynek, ale doskonale wiedział, że w jego sytuacji odpoczynek jest prawie niewyobrażalnie irracjonalny, bo musiał robić co chwilę co innego. Słyszał ciągle jakieś uwagi, a jak sam jakąś postawił to uważano go za egoistę, bo przecież nie on tu rządzi.

Czuł się okropnie.

Mimo tylu emocji czuł do siebie obrzydzenie, bo wszystko wychodziło nie tak jak trzeba, a on tego nie lubił. Zawsze był gdzieś zabiegany i lekko roztargniony, jednak teraz to była próba wyjścia poza granicę.

Miał z tyłu głowy fakt, iż w końcu powinien stać na prostych nogach i się nie przewrócić, jednak ludzie byli jak mocny wiatr, a nawet tornado. Jak miał twardo stąpać po ziemi, kiedy każdy próbował go wywiać słownie lub poprzez krytykę?

Próbował.

Naprawdę próbował czuć się dobrze, ale ile można wymagać od zmęczonego człowieka? Prawie nic.

Jeżeli jest się zmęczonym psychicznie to nie chce się nawet wstać, a co dopiero walczyć, aby inni czuli się dobrze.

Stał po środku sceny i spoglądał na wszystkich tych pięknych ludzi, którzy mieli swoje wsparcie, do którego przytulali się lub całowali je. I Harry nie mógł nic poradzić na to, że przez większość czasu jego zmęczony wzrok skupiony był gdzieś w oddali, gdzie było zbyt ciemno i za wiele ludzi, aby cokolwiek zauważyć. Niby kochał... Niby był kochany... Jednak wciąż czuł się samotnie. Powtarzał to sobie w głowie, kiedy jego myśli dopadały się do punktu zamieszania. Czasami jego umysł wariował. Śpiewając utwór powinien czuł szczęście, a czuł ból i tęsknotę. Chcąc myśleć o błękitnych oczach Olivii podczas Your Eyes, myślał o tych, o których powinien zapomnieć.

Wszystko stawało na głowie, a on nie potrafił wrócić z powrotem do dobrej pozycji.

Śpiewał piosenki niby do fanów i niby z emocjami, jednak myślami był gdzie indziej.

Po spotkaniu w wieżowcu tych pięknych błękitnych oczu, poczuł się jak na karuzeli. Nie dziwił go nawet fakt, że nie odezwał się ani słowem do Louisa, gdyż po tym co zrobił w przeszłości, ciężko było mu spojrzeć w oczy, jednak lustro uratowało sprawę i był z tego zadowolony. Wciąż miał w głowie ten pamiętny moment, kiedy mieli zawiesić zespół, a on niepotrzebnie się upokorzył. Nie mógł nic poradzić na to, że skrzywił się na samo wspomnienie, jednak taki już miał charakter. Czasami jego odważna strona zapomina o tej nieśmiałej.

Wspominał o tym wiele razy, jednak zawsze będzie o tym mówił. Uwielbiał swoje koncerty, a w szczególności swoją rodzinę, którą stanowili fani. Uwielbiał z nimi rozmawiać czy patrzeć na ich pięknie stroje lub jak w przypadku tych koncertów - dresy.

Nadal nie mógł zrozumieć jak to wszystko zmieniło się z kolorowych koncertów pełnych brokatu i cekinów oraz oryginalnych strojów na zwykłe i wygodne dresy, które mogłyby dać poczucie wygody podczas cierpienia.

- Jak się nazywasz?- zapytał chłopaka, który stał samotnie pod sceną, jednak miał obok siebie dziewczynę, która mogła być jego przyjaciółką, lecz to tylko przypuszczenia. Chłopak odpowiedział jednogłośnie i dobrze słyszalnie, że ma na imię Harry, a brunet na scenie pokazał wyższość i grację na dźwięk imienia.- Jaki jest twój problem?- zapytał z uśmiechem.

If I could fly... | Larry 🦋Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz