46

85 9 2
                                    

Drugi dzisiaj 💅🏼

🦋

Potok mych słów
zamienia słowa w grzechy,
a uczucia rosną niczym piękne
konwalie w ogrodzie, 
a w nich ty
otulony blaskiem słońca
i kroplami deszczu,
chodź na ciebie spadają
tylko krople ciepłe i przyjemne,
a ja zbieram każdy brud
i kurz,
a potem oblewam się zimnym wrzątkiem,
lecz to o to chodzi w miłości -
bronić ciebie,
chronić nas.

Widzieć w śnie piękność  porównywalną do samego Apolla,  równa się zejściem z tego świata w najpiękniejszych promieniach słońca,  a potem opaść na miękkie chmury i żyć wiecznością.

Tak właśnie czuł się Harry, kiedy poszedł spać w ramionach nie tej Nocy, z którą naprawdę dobrze się zaprzyjaźnił, a z własnym Pragnieniem, które odnalazło miejsce w jego ramionach i to było naprawdę piękne, ale sam nie wierzył w to co widział i starał się przyjąć tę myśl ze spokojem, bo nie wiedział co będzie rano, nie wiedział czy odnajdzie się w ramionach szatyna, czy dotknie go samotność i choć właśnie taka myśl dotknęła go zanim zamknął oczy,  odrzucił ją i usnął z pięknym zapachem oraz uczuciem. Nie chciał się martwić tym co miało przynieść jutro. Chciał być szczęśliwy i w tej chwili był, mimo że trafili do łóżka dopiero o szóstej nad ranem. Oboje nie wiedzieli co będzie potem i w jakiej kolejności wszystko się potoczy,  ale mieli nadzieję, a raczej Harry ją miał, że wszystko pójdzie w dobrym kierunku, bo niestety, ale w miłości nie może być zbyt pięknie i Louis doskonale to wiedział.

Harry otworzył oczy i poczuł się naprawdę dobrze, bo myśl o tym, że zderzył się z okrutną rzeczywistością,  lekko przybierała go o złe myśli, ale właśnie wtedy zauważył tę karmelową skórę owianą złotym blaskiem niczym posypana złotem.

Widział to wszystko co piękne, jednak to był Harry, a on zawsze zauważał to co złe i tym razem również to zauważył.

Spojrzał dokładnie na jego twarz i zauważył zmęczenie, jednak nie było to zmęczenie psychiczne, a te bardziej pochodzące od bezsenności. Harry nie wiedział czy to jest specjalna bezsenność czy taka przypadkowa,  biorąca się tak naprawdę z niczego. I szczerze zmartwił się faktem, że Louis nie wyglądał dobrze. Więc wstąpił na pierwszy stopień do piekła, ale Harry wiedział co zrobi o poranku i wiedział, że to wszystko może zepsuć ten piękny poranek, jednak był tylko człowiekiem i miał prawo zapytać.

Mógł zapytać, bo nikt nie mógł mu tego zabronić.

I wtedy jakby pogoda wyczuła jego zmianę nastroju i nagle zmieniła się na bardziej ponurą, a ciemność zalała cały pokój. Teraz skóra Louis'a  wyglądała niczym ta scalana przez diabła, pięknie wyglądając na tle czarnej pościeli i w dziwny sposób mieniąc się, choć tak naprawdę była matowa. Każdy tatuaż wyglądał jak malunek na czystym płótnie, które zostały nakreślone przez anioły w formie kary i pokuty. Włosy spoiły się w idealnym bałaganie niczym te potargane przez wiatr letniego wieczoru nad morzem.

Wyglądał jak Bóg.

Bóg piekieł.

Harry, choć bardzo nie chciał, musiał wyjść z objęć szatyna, który mocno oplótł go rękoma wokół talii, aby iść do toalety. Niestety, pęcherz zawsze psuł to co piękne.
Harry podniósł rękę, przykładając ją do głowy Louis'a i wkładając palce między pasma włosów, aby po chwili usłyszeć chrypliwy pomruk że strony starszego. Brunet uśmiechnął się na to, jednak jego plan przepadł, kiedy zamiast poczuć poluźnienie a nawet brak rąk na swoim ciele poczuł ich mocniejszy zacisk.

If I could fly... | Larry 🦋Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz