Rozdział 6

481 51 0
                                    

W sali był tłum. Może to nie było zbyt dobre określenie. W sumie nie liczyłam wszystkich gości, ale na moje oko było ich tak około dwóch, trzech tysięcy, z czego trzy czwarte były krasnoludami, a cała reszta zbiorem ludzi z Dal i bliskich Regemów, oraz elfów z Mrocznej Puszczy i elfów Wysokich z Rivendell (oczywiście musiałam odesłać list).

Na schodach stał Thrór, mający po prawej stronie swego syna, a przed sobą wnuka. Książę wydawał się zdenerwowany. Miętosił w palcach rąbek swojej tuniki, a na czole błyszczały mu krople potu. Balin i Dis stali pod schodami. Krasnolud w szkarłacie trzymał poduszkę z dwiema złotymi obrączkami. Wszyscy czekali. Przysiadłam na jednej z żerdzi podtrzymujących dekoracje. Dawno wyczułam już całą trójkę. Lwy, jak zwykle zresztą, mnie nie posłuchały. Kal z łopotem skrzydeł przysiadł obok mnie. Westchnęłam cicho i pogłaskałam ptaka po główce. Czemu zawsze to oni postawiali na swoim?

Ogromne dębowe wrota otworzyły się cicho. Wszyscy zwrócili głowy w tamtą stronę. Trębacze w czerwonych kaftanach ze złotą koroną na piersi, dmuchnęli w trąby. Na salę weszła panna młoda, księżniczka Leyla Regem. Zebrani wstrzymali oddech, a i ja nawet nie mogłam powstrzymać zmrużenia oczu.

To była młoda kobieta, w wieku może nawet poniżej trzydziestu lat. Swoje złote włosy puściła falą na plecy, wplatając w nie czerwonozłote wstążki. Na głowę założyła srebrny diadem, wysadzany rubinami. Jej suknia była koloru rubinów z diademu. Podkreślała talię księżniczki i wszystkie cechy, jakie powinna mieć idealna księżniczka. Była człowiekiem, to oczywiste. Współczułam księciu z całego serca. Ja byłam od niego zaledwie o głowę wyższa (to już zależało od butów, jakie założył), a Leyla, jego przyszła żona, była wyższa o jakieś dwie stopy (czyli inaczej głowa księcia sięgała jej do (prawie) odsłoniętych w tamtym momencie cycków).

Jej brata, Ronalda, zauważyłam naprzeciwko Dis. Miał krótko przystrzyżone złote włosy i ciemne oczy.

Leyla wręcz płynęła do podestu. Zauważyłam z nieukrywaną nienawiścią, że książę gapi się na nią, jakby była naga. W sumie, pewnie też tak będzie wieczorem i nie było się czemu dziwić. Zacisnęłam pięści patrząc, jak staje na równi przed księciem. Sam król odprawiał dzisiaj ceremonię.

- Zebraliśmy się tu dzisiaj, w Domu Durina - zaczął i wzniósł ręce. Księżniczka zerkała z ukosa na swojego przyszłego męża, a gdy napotkała jego spojrzenie, spuściła wzrok i zarumieniła się ślicznie.

- ... małżeńskim Leylę Regem ze Złotych Wysp i Thorina, syna Thráina, spadkobiercę Durina. Czy ty Leylo... - ciągnął dalej król.

- A więc, skoro przyrzekliście sobie nawzajem miłość i wierność po kres waszych dni, niech ta przysięga zostanie przypieczętowana na wieki.

Thráin, stojący obok, podał swojemu ojcu złoty puchar z czerwonym winem. Z kielicha upiła dwa łyki najpierw Leyla. Patrzyłam uważnie, mrużąc oczy i wyczekując czegoś podejrzanego. Ale nie. Ona ciągle gapiła się w JEGO oczy.

Tak. Jestem zazdrosna. I to nawet bardzo.

Ręka jej nie zadrżała, gdy podała puchar Thorinowi. Zauważyłam, jak jej palce zatrzymują się o sekundę dłużej na dłoni księcia, niż powinny. Ciągle patrzyła mu w oczy. Jakby na coś czekała.

Coś jest nie tak, usłyszałam Lunę w swojej głowie. Przyczaiłam się na belce, na której siedziałam.

Czemu on się uśmiecha?, Duch zadał ważne pytanie.

Spojrzałam na Ronalda, brata Leyli. Na twarzy złotowłosego mężczyzny widniał uśmiech. Uśmiech tryumfu i pogardy.

Dzieci Aulëgo ➳ Król i Smok (Hobbit FanFiction) ~korekta~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz