✦1

1.1K 74 2
                                    

Chuchnęłam w dłonie i potarłam je o siebie. Było strasznie zimno, a Drzewce mówiły właśnie o tej dolinie. Razem z Beornem obserwowaliśmy obozowisko, leżąc na skraju wysokiej skalnej ściany, wznoszącej się nad dolinką.

Co najmniej dziesięciu orków siedziało przy ognisku grzejąc się, a jeden stał z boku i pilnował więźnia.

Przywiązany do drzewa grubym sznurem tak mocno, że ledwo oddychał. Jego ubranie, w kilku miejscach przesiąknięte krwią, nie dawało mu osłony przed mrozem i lodowatym wiatrem. Drżał z zimna, przyciśnięty do szorstkiej kory. Nie jadł nic od kilku dni, rozpoznałam to po jego bladej i wychudzonej twarzy.

Zastanawiałam się, czy orkowie zdają sobie sprawę z tego, że ich więzień nie przetrwa dwóch, może trzech dni w takim stanie? Ciekawe kto kazał porwać księcia, wnuka najznakomitszego i najbogatszego króla w Śródziemiu?

To był Thorin, syn Thráina syna Thróra, Książę spod Góry. Z Ereboru. Obecnie największego i najpotężniejszego królestwa, jakie kiedykolwiek istniało w promieniu kilku tysięcy mil.

Krasnolud podniósł głowę i wydukał coś niewyraźnie, na co ork uderzył go w twarz i kopnął w brzuch. Więzień zakaszlał, a na śniegu pojawiły się czerwone plamy.

Zacisnęłam zęby we wściekłości. Jak on śmiał?

Beorn, zmieniony w ogromnego, brązowego niedźwiedzia, warknął cicho. Postanowił towarzyszyć mi aż do uwolnienia Thorina. Dlaczego? Tego nie wiem, ale na pewno był bardzo daleko od Dębowego Dworu. Bardzo. Chyba postanowił, że odgrodzi stare szlaki i odkryje nowe. Chciał poczuć smak przygody, jak zwykle zresztą.

Dwóch orków odłączyło się od ogniska i podeszło do tych na boku. Jeden miał włócznię, drugi krótki miecz u pasa. Strażnik, który uderzył Thorina, chwycił go za włosy i podniósł głowę krasnoluda do góry.

- Nasze książątko jest spragnione - wycharczał ork w swoim ojczystym języku. - A nie możemy przecież rozczarować jego królewskiej mości - zarechotał, a jego dwaj towarzysze mu zawtórowali.

Ten, który miał miecz, odpiął od pasa brązowy bukłak. Trzymający włócznię ork podszedł do księcia i przytrzymał jego głowę w górze razem ze strażnikiem.

Nie czekałam na żaden znak ze strony Beorna. Wyszłam z kryjówki, napinając łuk. Pierwszy padł ork trzymający włócznię. Strzała przeszyła mu gardło. Śnieg wokół trupa zabarwił się na czarno od jego krwi.

Beorn zeskoczył na zdumionych orków wokół ogniska. Skoczyłam w śnieg i zabiłam pozostałą dwójkę. Brązowy niedźwiedź, nienawidzący orków, skończył to w kilka chwil.

Podbiegłam do księcia. Przecięłam więzy, a on osunął się na bok. Chwyciłam go mocno za ramiona.

- Thorinie - przemówiłam do niego cicho. On jęknął coś w odpowiedzi i otworzył na chwilę oczy. - Już jesteś bezpieczny. Nic ci nie grozi - powiedziałam, przytulając do siebie jego wychudzone i drżące z zimna ciało. Otuliłam go swoim ciepłym płaszczem.

Pod spodem miałam na sobie grubą skórzaną koszulę, ocieplane spodnie i buty z grubą podeszwą. Może i dawały one jakąś osłonę przed zimnem, ale zdecydowanie mniejszą niż płaszcz.

Gdy trzymałam Thorina jeszcze w ramionach, usłyszałam parsknięcie. Angus, ogromny, srokatej maści rumak, trącił mnie nosem. Beorn stanąwszy obok sapnął cicho.

- Wody - jęknął cicho krasnolud. Potarłam jego ramiona, pobudzając krew w żyłach i sięgnęłam do góry odpinając bukłak od siodła.

Nie była to woda, tylko przetworzony sok ze śnieżnych jagód, jedynych owoców rosnących w zimie w naturalnym środowisku, który rozgrzewał organizm od środka i zapełniał żołądek oraz pomagał przy leczeniu. Przystawiłam bukłak do ust księcia. Zaczął pić, ale powoli, z umiarem. Po trzech łykach ustał.

Dzieci Aulëgo ➳ Król i Smok (Hobbit FanFiction) ~korekta~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz