Rozdział 28

430 33 2
                                    

Alexander pomógł mi wynieść Thorina z namiotu. Dáin wraz z ojcem pilnował, aby nie spadł z grzbietu lwa. Książę miał półprzymknięte oczy i chwiał się, lecz zacisnął mocno palce na grzywie zwierzęcia. Thranduil pociągnął mnie za rękę bez słowa za namiot.

- Luna! - powiedziałam z uśmiechem na widok srebrnookiej lwicy.

Ta podbiegła do mnie, ocierając się o moje nogi i liżąc moje dłonie. Otaczały nas elfy, które stanęły na baczność na widok swojego króla. Za Luną jednak stał jeszcze ktoś. Ciemnobrązowa sierść zwierzęcia lśniła w blasku płonących namiotów, a jego ostre kły zaciskały się mocno na szyi księżniczki Leyli, która leżała pod nim.

- Moro - szepnęłam.

Wilczyca warknęła głośno i zacisnęła szczęki jeszcze mocniej. Kobieta jęknęła cicho.

- Moro, zostaw - powiedziałam głośno. Ta nie odpowiedziała. - Proszę, ona nam może wiele powiedzieć. Nie zabijaj jej - wilczyca zwolniła trochę uścisk, ale jeszcze nie puszczała swej ofiary. - Jeszcze nie teraz - dodałam cicho.

Wyczuła w moim głosie obietnicę i odsunęła się od Leyli, pozwalając elfiej straży ją podnieść. Miała małe rany na szyi i zadrapania na nogach i rękach.

Ale żyła.

Spojrzała na mnie, a ja zmrużyłam oczy. Księżniczka uśmiechnęła się, trzymana pod ramiona przez dwóch elfich żołnierzy. Zacisnęłam pięści i odwróciłam się z zamiarem odejścia.

- On na ciebie czekał - powiedziała. Zatrzymałam się przed Thranduilem, wyczekując dalszego ciągu. - Wołał cię, ale nie przychodziłaś - Luna warknęła ostrzegawczo, machając wściekle ogonem. - Nie pozwoliłam mu spać, ale i pewnie we śnie krzyczałby twoje imię. A wiesz, co mu zrobiliśmy? To, co tobie powinnam już dawno!

Moro wysunęła zęby i w mgnieniu oka rzuciła się na księżniczkę. Nikt nie zdążyłby jej powstrzymać. Leyla krzyczała przeraźliwie, gdy wilczyca rozrzucała jej wnętrzności wokół siebie. Gdy wreszcie odwróciła się w moją stronę z pytaniem w oczach, księżniczka jeszcze żyła, lecz już nie miała sił, by wydać z siebie choćby jęk.

- Moro, zostaw - powiedziałam, nie zastanawiając się nad doborem słów. Czułam się zmęczona i chciałam już stamtąd odejść. - Wracamy do Draco - dodałam ciszej.

- O czym ona mówiła? - Thranduil powstrzymał mnie, kładąc mi rękę na ramieniu. Spojrzałam w jego bladobłękitne oczy pytająco. - O tym, że tobie powinna zrobić już to dawno - poprawił się.

Wzdrygnęłam się, gdy powróciłam pamięcią do tamtych wydarzeń. Jej zemsta...

Odwróciłam się gwałtownie, podchodząc do leżącej. Nie zwróciłam uwagi na te ciemne plamy wsiąkające w ziemię, wnętrzności na wierzchu, fragment jelit gdzieś z boku. Białe kości żeber, widoczne spod poszarpanych płatów skóry na jej piersi, uniosły się gwałtownie, gdy księżniczka ujrzała moją twarz nad sobą. Z kącika ust i nosa leciała jej strużka krwi, a policzki miała poorane zębami. Pochyliłam się nad nią, odgarniając z oczu Leyli kosmyk blond włosów. Zauważyłam cienki rzemyk owinięty wokół jej szyi. Zmarszczyłam brwi i za niego chwyciłam.

To był mój pierścionek. Srebrna obrączka ze zdobieniami wykonanymi z szafiru i z granatowym kamieniem pośrodku. Powstrzymałam się od kopnięcia jej w twarz i tylko zerwałam z wściekłością moją własność na cienkim rzemieniu.

Schowałam pierścionek za pasek i odwróciłam się, aby odejść, lecz ona chwyciła mnie słabo za kostkę.

- Proszę - charknęła niewyraźnie.

Dzieci Aulëgo ➳ Król i Smok (Hobbit FanFiction) ~korekta~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz