Rozdział 33

299 33 4
                                    

 Obok mnie pojawił się jeździec, prowadzący za wodze wolnego wierzchowca.

- Ilu poległo? - spytałam go, siedząc już w siodle.

Ten westchnął cicho, poprawiając hełm.

- Zbyt wielu, księżniczko. Zaskoczyli nas. Jak to w ogóle możliwe?

Ścisnęłam wodze w dłoniach.

- To zdecydowanie nie jest naturalne. Rand wykazał się prawdziwym bestialstwem i okrucieństwem, zmuszając swoich ludzi do męki po śmierci. A jedyną ucieczką dla nich jest zabijanie w imię obietnicy, jaką zapewne złożył im ich król.

Wolno podjechaliśmy razem do miejsca, w którym zbierali się pozostali przy życiu żołnierze.

- Obietnicy? - spytał zdziwiony żołnierz.

- Zapewne obiecał im, że po bitwie zrzuci zaklęcie i powrócą do swych rodzin żywi.

- Czy to możliwe?

Spojrzałam na niego, wzdychając cicho. Pokręciłam powoli głową.

- Śmierć jest bezwzględna w swoich wyborach. Ci żołnierze nie mieliby szans na powrót.

Przyjrzałam się jeźdźcowi uważnie. Był dość młody; miał może około trzydziestu lat.

- Jak ci na imię? - miałam wrażenie, że wyrwałam go z zamyślenia swoim pytaniem.

- Benjamin, księżniczko - przedstawił się.

Podjechaliśmy razem do Amona, który zebrał wokół siebie wszystkich, którzy przeżyli.

- Ile?

- Około siedmiu tysięcy, wasza wysokość - odpowiedział szybko generał.

- Dobrze. Zostaw tu setkę swoich ludzi, żeby zebrali rannych. Gdy wrócimy, przyślemy więcej z Ereboru.

Mężczyzna skinął głową i wskazał na jednego ze swych pułkowników. Po chwili byliśmy już w drodze do Góry. Nie pędziliśmy już tak szybko, jak poprzednio. Konie były zmęczone, tak samo, jak i ludzie.

Jednak nie dane nam było schronić się w cieniu Samotnej Góry. Tuż przed Dal naprzeciwko wybiegł nam elfi jeździec. Długie włosy mężczyzny powiewały za nim w pełnym galopie. Podniosłam dłoń, zatrzymując kawalerię.

- Hiril vuin! (Moja pani!) - zakrzyknął elf, zwalniając. - Północna Strażnica zaatakowana!

Zacisnęłam zęby. Trzydzieści tysięcy ludzi już leżało na polach za nami. Cała reszta w tym samym czasie atakowała krasnoludy i Kaalara, którzy pewnie nie wiedzieli, jak się z nimi rozprawić.

- Kiedy?

Mężczyzna stanął przede mną i przyłożył dłoń do piersi w geście powitania.

- Chwilę temu nasz zwiadowca powrócił. Król Thranduil kazał cię poinformować.

- Dobrze. Możesz wracać.

- Aranell (Księżniczko), kazał jeszcze przekazać, abyś wracała do Góry.

Spojrzałam ze złością w górę, a moje oczy od razu odnalazły postać w srebrnej zbroi, która stała na krawędzi Kruczego Wzgórza. Dwa odłamki lodu zabłysły, napotykając moje wściekłe spojrzenie.

- Hiril vuin? (Moja pani?) - cichy głos elfa zwrócił na siebie uwagę.

- Boe annin gwad. Ego! (Muszę ruszać. Jedź!)Przekaż to swemu panu! - dokończyłam w Sindarinie.

Dzieci Aulëgo ➳ Król i Smok (Hobbit FanFiction) ~korekta~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz