Na polanie leżał ogromny, czarny smok. Poznałam go. To było to samo stworzenie, co na mojej dłoni. Oddychał głęboko i patrzył mi prosto w oczy. Jego spojrzenie przeszywało mnie na wylot, ale nie mogłam oderwać od niego wzroku. Po chwili sapnął i podniósł się na cztery łapy, zakończone ostrymi szponami. Urósł do wielkości prawdziwej góry.
~ Nie bój się mnie, dziecko.
Jego głos był w mojej głowie. Otaczał mnie. Był wszędzie. Przełknęłam ślinę.
~ Kim jesteś? ~ spytałam. Strach minął, pozostał po nim tylko niewyraźny cień.
Zwierzę wyprostowało się, rozkładając skrzydła.
~ Jestem Desger, Mroczny.
Jego łuski lśniły. Czarne błony skrzydeł przesłaniały niebo, tak wytrzymałe, że unosiły kiedyś w powietrzu wielkie cielsko, a jednak były cieńsze od pergaminu. I oczy. Dwa ogromne, ciemne jak krew, kamienie. Nie przypominały one w żadnym razie oczu Ducha.
Na myśl o białym lwie zacisnęłam pięści.
Z gardła smoka dobiegł cichy warkot.
~ Ten zdrajca zapłaci za to, co uczynił.
~ Czytasz mi w myślach?!
Smok parsknął.
~ Oczywiście, że tak. Jesteśmy ze sobą połączeni.
Chciałam jeszcze o coś spytać, ale nie wiedziałam o co.
~ Kim jesteś? ~ powtórzyłam pytanie. Oczy smoka zwęziły się w wąskie szparki. Skoro potrafił czytać mi w myślach, to wiedział co odpowiedzieć.
~ Jestem ostatnim z rodu Szlachetnych. Moi bracia i siostry zostali wybici przez łowców nagród i im podobnych. Los połączył mnie z tobą, jedną z Vindictów.
Szlachetni. Smoki, które wyginęły kilka tysięcy lat temu. Smoki, które nie pragnęły złota ani bogactw. Te, które były nazywane kiedyś Łagodnymi.
~ Tak, dziecko...
~ Mam na imię Nika ~ wtrąciłam. On parsknął.
~ No dobrze, Niko. Będę ci pomagał. Jestem stary jak sam czas. Już tyle lat błąkam się samotnie po świecie. Nie wiem dlaczego, ale po prostu czułem, że muszę ciebie znaleźć. Będę obecny z tobą, jestem w tobie, w twojej głowie. Będę służył ci radą i pomocą. Obiecuję, że tak będzie.
Smok ułożył swój ogromny łeb na dwóch przednich łapach. Podczas mówienia nie otwierał paszczy, jakby nie potrzebował języka.
~ A czy mam jakiś wybór? ~ mruknęłam.
On przymknął na chwilę swoje oczy koloru rubinu. Przyjrzałam mu się uważniej. Jego łuski były koloru węgla i miały lekki, czerwony połysk. Skrzydła miał niczym u nietoperza, równie czarne jak łuski. Pod brzuchem były one ciemno szare. Na grzbiecie miał ostre szpice, a jego ogon był długi i równie niebezpieczny. Jego łapy były przyozdobione szponami ostrzejszymi i mocniejszymi, niż najlepsza stal na ziemi. Jego kłów nie widziałam, ale były na pewno równie niebezpieczne, jak szpony i bardziej śmiercionośne.
Jednak coś mnie nurtowało. Jedna, mała myśl nie dawała mi spokoju. Zmarszczyłam brwi, starając się ją pochwycić.
Smok otworzył oczy, spoglądając na mnie.
~ Nie mogę iść dalej ~ odpowiedział cicho. Widocznie był lepszym myśliwym cudzych myśli, niż ja własnych. Sapnął, a z jego nozdrzy uleciał dym. ~ To stara klątwa, rzucona kilka tysięcy lat temu.
CZYTASZ
Dzieci Aulëgo ➳ Król i Smok (Hobbit FanFiction) ~korekta~
FanfictionNika była Strażniczką króla Thróra. Po drobnej sprzeczce - za którą groziła jej kara śmierci oraz natychmiastowe zwolnienie ze stanowiska - wyrusza w celu uratowania księcia Thorina z rąk orków. Po paru drastycznych przygodach w lochach Ereboru okaz...