Rozdział 27

323 36 2
                                    

Kilka minut później byłam już gotowa. Dostałam od Draco dwa krótkie miecze, których pochwy skrzyżowałam na plecach i dwa długie sztylety do pasa na biodra, oraz mały nóż w bucie. Łuk zawadzałby mi tylko. Pod to założyłam grubą skórzaną kurtkę z czarnym kapturem. Wyszłam z namiotu, spotykając Draco wraz z innym mężczyzną.

- Nika - powiedział cicho - przedstawiam ci swojego Strażnika, Kallena. Pójdzie razem z tobą.

Założyłam skórzane rękawice, przyglądając się swojemu kompanowi. Był ubrany podobnie jak ja, tylko miał jeszcze ciemny płaszcz. Zauważyłam krótki miecz i sztylet u pasa, oraz kołczan pełen strzał wraz z długim łukiem na plecach. Był młody, może miał około dwudziestu lat. Jego szare oczy również przypatrywały mi się z nieskrywaną ciekawością.

- Jesteście identyczni - odezwał się pierwszy. Spojrzał na Draco, który westchnął cicho.

Uniosłam kącik ust w uśmiechu.

- Uwierz mi, że tylko z wyglądu.

Mrugnęłam do brata, który położył rękę na ramieniu Kallena.

- Opiekuj się nią - szepnął cicho, myśląc pewnie, że nie usłyszę. A może właśnie zrobił to specjalnie?

Strażnik skinął głową i naciągnął kaptur.

- Powodzenia - powiedział i zniknął pomiędzy namiotami. Nie był zwolennikiem długich pożegnań.

Kallen zbliżył się w moją stronę. Jak większość mężczyzn w tym wieku oczywiście mnie przewyższał. Podał mi rękę.

- To będzie wielki zaszczyt z tobą walczyć.

Uścisnęłam jego silną dłoń.

- Nikt tu nie mówi o walce, mój drogi. Mamy po cichu wejść i wyjść z obozu, niezauważeni.

- Oczywiście - odparł z błyskiem w oku.

- Znam drogę. Chodźcie za mną.

Alex wyłonił się z mroku i potruchtał w stronę rzeki. Kallen spojrzał na mnie pytająco, ale ja wzruszyłam ramionami. Naciągnęłam kaptur i razem pobiegliśmy za lwem. Deszcz uderzył w rytm naszych kroków.

Zaprowadził nas nad brzeg rzeki, gdzie woda była niska.

- Trzeba przejść na drugą stronę - oznajmił cicho i ruszył pierwszy.

Po drugiej stronie, pomiędzy gałęziami, dostrzegłam światło. Przymknęłam oczy i wytężyłam słuch. Słyszałam jeszcze lepiej, niż poprzednio. Uderzyła mnie fala głośnych jęków kobiety i mężczyzny, mlasków i cmokania, westchnień, ciała uderzającego o ciało, oraz szybkich uderzeń kilku serc. Skupiłam się jeszcze bardziej, szukając rytmu tego, które znałam najlepiej. I znalazłam. Biło nierówno, a oddech jego właściciela był urywany i rzężący. Słyszałam też skrzypienie sznura, którym był związany.

- Nika! - szepnął Kallen i potrząsnął mną delikatnie.

Otworzyłam oczy, rozglądając się. Alex czujnie na mnie patrzył z drugiego brzegu, a Strażnik czekał na mnie.

- Wszystko w porządku? - spytał zaniepokojony.

Skinęłam głową, nie mogąc za bardzo odpowiedzieć. Deszcz się nasilił, a duże krople uderzały o taflę spokojnej wody, gdy przechodziliśmy na drugą stronę.

Musimy chyba porozmawiać, usłyszałam lwa w swojej głowie. Skinęłam mu głową na potwierdzenie, a on ruszył pomiędzy drzewa.

Po chwili dobiegliśmy do pustej polany i zatrzymaliśmy się na granicy lasu. Tu było zbyt pusto. Znów uderzyły mnie jęki tej kobiety, tym razem głośniejsze i bardziej natarczywe. Alex chyba również coś usłyszał, bo zastrzygł uszami. Przykucnęliśmy przy najbliższym pniu.

Dzieci Aulëgo ➳ Król i Smok (Hobbit FanFiction) ~korekta~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz