Rozdział 39

287 37 3
                                    

Regemowie atakowali całą noc. Dal zostało zdobyte, a ci, którzy zdążyli dotrzeć do Ereboru, teraz patrzyli, jak na murach miasta wrogowie nabijają ciała i głowy ich towarzyszy na pale i włócznie. Potem żołnierze Randa rozpoczęli oblężenie bramy do krasnoludzkiego królestwa. Jego mieszkańcy jednak nie zamierzali się tak łatwo poddać. Król Thrór wraz z Draco nie pozwolili sobie ani na chwilę odpoczynku, zagrzewając wciąż swych żołnierzy do walki.

Żaden ze „złotych żuków" (jak to nazwano żołnierzy Regemów) nie wspiął się na bramę. Walka trwała całą noc, a promienie słoneczne o świcie przywitały zmęczonych wojowników, którzy nie dopuszczali wroga do swego domu. Krasnoludy były wytrzymałe.

- Żuki atakują, ale zniszczyliśmy ich katapulty. Pożar na Kruczym Wzgórzu ugaszony, elfy zepchnięte pod bramę, a łucznicy dziesiątkują wrogi oddział. Żadnych wieści z Północnej Strażnicy.

Podczas gdy Fundin zdawał raport swemu królowi, oboje kierowali się do Galerii. Draco pochylał się nad stołem z główną mapą Ereboru. Na niej poustawiano figurki, oznaczające poszczególne armie. Niestety czarne kwadraciki otaczały całą Samotną Górę, gdzie się bronili. A na wschodzie postawiono jeszcze jeden, oznaczający wrogich jeźdźców.

- Jeżeli jeszcze do Randa dotrze kawaleria - władca Terramoru wskazał na wschód. - Nasze szanse naprawdę będą małe. Jeżeli jakimś cudem dotrwamy do zmierzchu, powybijają nas w nocy. Żołnierze nie będą mieli sił na dalszą walkę.

- A co z lwami i wilkami? - spytał Thrór, podchodząc bliżej i wskazując na małe figurki, które Draco trzymał w rękach.

Spytany spuścił głowę i potarł czoło.

- Nie otrzymaliśmy jak dotąd żadnych wieści.

- Na co oni czekają?

- Nie wiem, królu. Naprawdę nie wiem.

Thrór wetknął palce za złoty pas. Każdy był już zmęczony walką i tą śmiercią. Dowództwo nad wojskiem pozostawił swemu wnukowi i Nainowi z Dáinem. Martwił się o Thráina. Był u niego w środku nocy, kiedy to obudził się na chwilę. Medycy czuwali nad nim cały czas, lecz nie dawali mu większych szans na przeżycie do wieczora. Jednak Thrór wierzył i modlił się do Mahala o cud.

- Thanu men! (Mój królu!)

Do Galerii wbiegł zdyszany krasnolud w pełnej zbroi.

- Chcą rozmawiać.

Czułam wokół siebie śmierć. Jej zimna obecność nie przerażała mnie, bowiem cieszyłam się z tego, co ze sobą zabrała. Tara przystanęła na małym wzniesieniu nad pustym polem. Kiedyś było tu zielono, kwieciste łąki porastały tę przestrzeń przed nami, a dawno temu przecinały ją srebrne wstążki zimnych strumieni.

Teraz było to pole pełne trupów, skąpane w blasku wschodzącego słońca. Zamiast wody ziemia spijała świeżą krew, trawa była uschnięta i pożółkła, a zamiast cichego szeptu wiatru słychać można było jedynie krzyki i jęki umierających.

Tara przestąpiła z łapy na łapę, kiedy zeskoczyłam z jej grzbietu. Moro spojrzała w moją stronę, odwracając się. Miała krew na pysku. Reszta wilków zajmowała się niedobitkami. Dźwięki rozszarpywanego ciała i krzyki były muzyką dla moich uszu.

- Szybko wam poszło - stwierdziłam, zbliżając się do niej. Omijałam zgrabnie ciała, członki i wnętrzności zarówno ludzkie, jak i końskie. - Chodź sądziłam, że będzie ich więcej.

- Jest jeszcze jeden oddział. Ich konie są w tych metalowych pancerzach, które niby mają je lepiej chronić - Moro prychnęła w głębi gardła.

Dzieci Aulëgo ➳ Król i Smok (Hobbit FanFiction) ~korekta~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz